Artykuły

Manekiny z polisami

"Stara kobieta wysiaduje" w reż. Marka Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Marta Olejniczak w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Marek Fiedor dramat Tadeusza Różewicza "Stara kobieta wysiaduje" przeczytał na współczesny sposób. W spektaklu traumę wydarzeń drugiej wojny światowej oddają hiphopowe kawałki, pocięte manekiny i protezy chirurgii plastycznej.

Różewicz poprzez metaforę wysypiska pytał, czy poezja po Auschwitz jest możliwa? Pesymistyczna odpowiedź znalazła odzwierciedlenie w eksperymentach z formą dramatu niekonwencjonalnego, w którym człowiek został przedstawiony jako istota zdezintegrowana. Fiedor szuka tożsamości w popkulturowych wzorcach. Współczesny świat reprezentuje wąska i długa przestrzeń sceniczna. Sprawia wrażenie kawiarnianego wagonu urządzonego w minimalistycznym stylu. Między białymi stołami i czarnymi kanapami, wyznaczającymi przedziały, siedzi Stara Kobieta (Barbara Marszałek). Jej szary płaszcz wtapia się w otoczenie, podtrzymuje iluzję bezpiecznego miejsca. Kelner (Dobromir Dymecki) podaje szklankę wody, komentuje wiadomości w gazecie. Przypomina starej klientce prognozę pogody. Obecność kobiety podsumuje pytaniem: "Na co światu ta gnida", która w wieku siedemdziesięciu lat chce urodzić dziecko.

Reżyser czas oczekiwań narodzin potomka zestawia z motywem śmierci. Wagon zapełniają sklepowe manekiny: wpadają na scenę przez umieszczone w tylnej ścianie okno przypominające otwór zsypu. Zamiast śmieci wysypują się z niego fragmenty plastikowych ciał. Towarzyszy im dźwięk metalicznego turkotu szyn - kawiarnia przemienia się w pociąg wiozący ludzi do obozu zagłady. Stary kelner Cyryl (Przemysław Kozłowski) staje się obozowym capo. Na plecach nagiego Pana (Mariusz Jakus) czerwoną szminką rysuje gwiazdę Davida, piętnując pochodzenie mężczyzny. Afabularna struktura oddaje chaos rzeczywistości; nie ma w nim szans na odrodzenie zniszczonych fizycznie i psychicznie ludzi ani odnowienie zdegradowanej przyrody. Różewicz widzi nadzieję w podejmowanym przez człowieka trudzie pracy. U Fiedora panuje bezład.

Amerykański Lekarz (Mariusz Słupiński) umożliwia zajście w ciążę za pomocą sztucznej macicy i mikstur. Wygląd pacjentów poprawia implantami. Chór kobiet skanduje gazetowe tytuły. U Fiedora struktura społeczna to gabinet kreatur niezdolnych do działania. Na tylnej ścianie sceny wyświetlane są reklamy o zdrowotnych masażach i ubezpieczeniach. To cecha naszej epoki niepewności: polisy i gwarancje pozwalają nam przenieść odpowiedzialność na innych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji