Artykuły

Teatr bez białej bluzki

"Hermes przeszedł, czyli mity greckie" w reż. Artura Hofmana w Teatrze im. Sewruka w Elblągu. Pisze Anna Bielecka-Mateja w Dzienniku Elbląskim.

Teatr edukacyjny to chyba najgorszy przymiotnik, jaki postawić można obok Melpomeny. O tym, że teatr ma uczyć, wiedział już Stanisław August, choć i on pamiętał, że nie wprost, nie grafomańsko i nie beznamiętnie, bo "koń, jaki jest każdy widzi". Wszelkie więc odmiany sztuki zaangażowanej, politycznej, społecznej, nawet rozrywkowej; w dobie oświecenia, w czasach zniewolenia myśli i słowa, aż po modny wiek postmodernizmu z mniej lub bardziej widocznym skutkiem swą powinność wypełniały. Istnieje jednak bardzo groźna odmiana teatru edukacyjnego, która z odbiorców czyni grono najbardziej edukacją obciążone - młodzież szkolną. Nie ma chyba nic gorszego, jak zaserwować spektakl oparty na kanonie lektur, zgromadzić na widowni możliwie jak największą ilość uczniów i posadzić w wygodnych fotelach niczym w szkolnych ławach, prawiąc morały i dyktując z patosem i gracją dykcji sprzed stu lat niewdzięczne komunały, ku ich nierzadko trafnym przekonaniu, że przyszli do teatru ostatni raz i tylko po to, by nie czytać książki. Ograniczyć rolę teatru to funkcji instytucji trudniącej się wydawnictwem tekstów literackich grzech niedopuszczalny. Niestety wiele teatrów o tym zapomina.

Tym milej patrzeć na ostatnią realizację Teatru im. A. Sewruka w Elblągu "Hermes przeszedł, czyli mity greckie". Nie jest to dzieło wybitne, ale przynajmniej nie wystawia kolejnej laurki Parandowskiemu, tej samej, którą rok w rok rysuje mu szkoła. Autor adaptacji Maciej Wojtyszko nie opowiada losów Zeusa, Hermesa, Afrodyty, Ateny, Hery, Dionizosa, Orfeusza, Midasa i innych mitycznych historii jak suchej relacji, ale zmusza do dyskusji o życiu, miłości, szczęściu, nienawiści i w końcu samym teatrze. Powrót widzów w szkolne ławy nie oznacza powtórki z mitologii, ale rozmowę o toposie teatru w teatrze, bo taki był zamysł konstrukcyjny reżysera Artura Hofmana, który ustawia na scenie grupę aktorów mających grać podyktowane przez reżysera postaci. Warte uwagi będą też rozważania o dziedzictwie starożytności, którą najpełniej realizują dziś igrzyska olimpijskie z inauguracjami i finałami stylizowanymi na wielkie spektakle z częściej wirtualną niż realną widownią albo dyskusja o ludzkich namiętnościach, nienawiści i zlu, które nieobce były olimpijskim bogom i tak skutecznie sterowały historią świata w XX wieku. Nie zabraknie w końcu uwag o historii teatru przy naśladującej słynne Dejmkowe "Dziady" scenie z kajdanami na rękach Holoubka w kontekście mitu o Prometeuszu oraz omówień współczesnych tendencji teatralnych sycących się środkami wizualnymi i multimediami - mikrofonami, wizualizacjami, odtwarzaną "na żywo" muzyką, interakcją z widownią.

Koneser sztuki nie pochwali zapewne patetyzmu aktorskiego, przesadnej deklamacji, czasem stereotypowości, niektórych kiczowatych obrazów i podręcznikowych dekoracji. Ale uczeń to nie jest jeszcze koneser sztuki, lecz ktoś, kogo do tej sztuki trzeba przekonać, nie robiąc z niego idioty, który nie zrozumiał Parandowskiego, więc teatr mu to przetłumaczy. Teatr ma prowokować, powodować dyskusję, a nie grzeszyć układnością przyodzianą w białą bluzkę. Na "Mity greckie" warto pójść.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji