Artykuły

Tu wszystko się kończy i zaczyna...

...Gdańsk, Sopot i Gdynia, popularnie zwane Trójmiastem, mimo trwających od dłuższego czasu prób ściślejszego ich połączenia, pozostają wciąż autonomiczne, jeśli chodzi o środowisko teatru offowego - alternatywnego wobec teatralnych instytucji - pisze Magdalena Hajdysz w Teatrze.

I choć artyści coraz częściej łączą się w twórcze kolektywy oraz realizują wspólne projekty, miejska przynależność jest zwykle wyraźnie zaznaczana. Oczywiście duży wpływ na ten fakt ma odrębne finansowanie, a także "dług wdzięczności" wobec jednostek kulturalnych, które poszczególnym grupom użyczają miejsca do pracy. To ich hojność decyduje w praktyce o przynależności teatru do danego miasta. Bywa, że poszczególne grupy zmieniają siedzibę w zależności od dogodnego dostępu do teatralnych sal czy możliwości uzyskania etatów przez ich liderów.

Pod względem liczby zarejestrowanych i działających teatrów offowych prym wiedzie Gdańsk. Wystarczy wymienić: Teatr Snów, Teatr Znak, Maybe Theatre Company (działa przy Uniwersytecie Gdańskim, gra spektakle wyłącznie w języku angielskim), Teatr Zielony Wiatrak, Teatr Patrz Mi Na Usta (działający na pograniczu teatru ruchu i performansu), Teatr Ephata, grupa W Gorącej Wodzie Kompani (uprawiająca różnorodne formy improwizacji i kabaretu) i wiele innych.

W minionym sezonie uwagę trójmiejskiej widowni, która w przeciwieństwie do teatrów jest całkowicie zunifikowana, przyciągnęły głównie trzy najprężniej działające trójmiejskie teatry offowe oraz miejsca, w których działają. Oprócz Teatru Stajnia Pegaza, którego założycielka Ewa Ignaczak obchodzi teraz trzydziestolecie pracy twórczej, były to Teatr Zielony Wiatrak oraz Teatr Lustra Strona Druga, które w tym roku świętują swoje jubileusze - kolejno: piętnasto- i pięciolecie działalności.

Teatr powstał z buntu

"Trzydzieści lat temu teatr był językiem dialogu, dawał możliwość wyartykułowania ówczesnego świata i niezgody na niego" - mówi Ewa Ignaczak, założycielka i główny reżyser Teatru Stajnia Pegaza. "Nie dostałam się do szkoły teatralnej, więc z buntu, że mnie nie chcą, założyłam swój teatr". Gdy patrzy się na jej działalność dzisiaj, te słowa nabierają większego znaczenia. Stajnia Pegaza to jeden z niewielu (jeśli nie jedyny) działających obecnie w Trójmieście teatrów alternatywnych, które, wykorzystując zarówno znakomitą klasykę dramatu, jak i teksty współczesnych dramaturgów, wciąż uparcie mówią o ważnych sprawach tego świata, nie godzą się na zanik wartości i zubożenie języka. Stajnia działa w największym obecnie "zagłębiu" teatrów offowych - Sopockiej Scenie Off de BICZ (od początku, czyli od 2003 roku, kieruje nią Ewa Ignaczak). Mieści się ona w budynku Teatru na Plaży, w sezonie letnim "przejmowanym" na dwa miesiące przez Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej. Swoje miejsce znalazły tam także: Teatr Lustra Strona Druga oraz Sopocki Teatr Tańca (dawniej Teatr Okazjonalny) Joanny Czajkowskiej i Jacka Krawczyka, Kolektyw Artystyczny (szczudlarski) "SIEdzieje" kierowany przez Artura Aponowicza oraz prowadzona przez Jacka Ozimka Akademia Pieśni.

Siłą Off de BICZ jest w dużej mierze szeroko zakrojona działalność edukacyjna. W jej repertuar na stałe wpisały się już cykliczne projekty, na przykład Teatr Zajechał (tournee po pomorskich miejscowościach ze spektaklami Sopockiej Sceny-swoisty powrót do idei teatru objazdowego), czy Lekcje teatralne (przedstawienia z nawiązującymi do nich wykładami, grane w godzinach przedpołudniowych z myślą o młodzieży ponadgimnazjalnej). Co roku organizowana jest tez Majówka z Off de BICZ, będąca przeglądem twórczości teatrów działających na tej scenie. Niedawno zakończył się projekt poświęcony osobie i twórczości Jerzego Grotowskiego - ARCHEpelag Grotowskiego. Do repertuaru projektów Sopockiej Sceny dołączył w minionym sezonie Back to the Beckett Text. Beckett na plaży - teatralno-literacki festiwal Beckettowski. Niewątpliwie jednak największą inicjatywą edukacyjną ostatniego roku jest Polska Akademia Teatru Niezależnego na Litwie, prowadzona we współpracy z Centrum Kultury w Sołecznikach. ATN ma dawać możliwość zdobycia wszechstronnego wykształcenia teatralnego, pozwalającego podjąć pracę aktora, reżysera czy instruktora.

Typowo damskie

W ostatnim czasie w repertuarze Sopockiej Sceny pojawiają się nowe kobiece teksty i spektakle. Proces ten zapoczątkowała Ida Bocian, związana poprzednio z Teatrem "Stacja Szamocin". Jej pierwszą samodzielną, sopocką realizacją był monodram "Tulla" (na podstawie II księgi "Psich lat" Güntera Grassa). Okazał się on jednym z najciekawszych trójmiejskich spektakli offowych sezonu 2008/2009 i objawił spory talent reżyserski i aktorski Bocian. Tulla jest postacią pełnokrwistą, dzieckiem, które niczym zły demiurg eksperymentuje z ludzką naturą, wystawiając ją na próbę. W przedstawieniu widoczne jest zacięcie autorki do próbowania się z teatralną fikcją. Stosuje tu zabieg "zdjęcia maski", wprowadzając do spektaklu samą siebie, jako postać rzeczywistą i wyimaginowaną zarazem. Jeszcze ciekawsza pod względem reżysersko-aktorskich poszukiwań jest jej sztuka "...i Julia" na podstawie "Romea i Julii" Williama" Shakespeare'a. To historia miłości pary kochanków z Werony, zaprezentowana w formie monodramu Julii (w tej roli Aleksandra Kania). Próbą dekonstrukcji całości jest wprowadzenie osoby reżysera - znowu jako postaci rzeczywistej i fikcyjnej jednocześnie. Reżyserka na zmianę z aktorką odgrywała postać niani oraz rodziców Julii. Równolegle kontrolowała każdy ruch Kani, moralizując i sterując nią jak marionet(k)ą. Ponadto wszystkie kwestie wypowiadała, siedząc na widowni, co dawało złudzenie swoistego dialogu z publicznością. Słabszy i wtórny, zarówno pod względem reżyserii, jak i samego tekstu, wydaje się ostatni, autorski spektakl Idy Bocian - realizacja jej dramatu "Gomoku", opowiadającego o miłości dwojga ludzi przez pryzmat starożytnej japońskiej gry strategicznej. Ta jedna nieudana inscenizacja nie przeszkadza jednak w zaliczeniu autorki do grona najciekawszych osobowości trójmiejskiego offu.

Ilość kobiecych spektakli w Sopockiej Scenie Off de BICZ powiększa się także za sprawą akcesu do zespołu Stajni Sylwii Góry Weber, która swą drogę artystyczną rozpoczęła w Teatrze Wierszalin. Choć znajomość Ignaczak i Góry Weber trwa już kilka lat, obie panie dopiero w minionym sezonie zdecydowały się zrobić razem przedstawienie, czego efektem są "Umiłowania" według "Sybilli" Para Lagerkvista (reż. Ewa Ignaczak). Ten precyzyjnie skonstruowany monodram uwypukla nie tylko wszechstronne możliwości i świetny warsztat aktorki, ale też godne pozazdroszczenia porozumienie między nią a reżyserką. Określając te przedstawienia kobiecymi, nic mam na myśli tego, że mają one (lub ich autorki) zacięcie feministyczne. Te spektakle są raczej bardzo wnikliwym i uważnym zaglądaniem w żeńską psychikę i emocjonalność, badaniem "typowo damskich" relacji ze światem. Dodatkowo otwierają dyskusję na temat miłości, przywiązania, samotności, odrzucenia, współistnienia i dojrzewania do życiowej i twórczej pełni.

Teatr nie jest misją

Jak doszło do powstania Zielonego Wiatraka? "Przez przypadek. Razem z Towarzystwem Zapobiegania Patologiom Społecznym Kuźnia zajmowałem się młodzieżą. Zaproponowano rui poprowadzenie zajęć teatralnych. Mój pierwszy zespół miałem już więc w 1993 roku. Utrzymał się przez trzy lata. Łączyła nas wspólnota działania, regularne spotkania i nauka wszystkiego - od myślenia i mówienia po pracę z tekstem a nawet tamce. Czułem za nich wielką odpowiedzialność, ale, paradoksalnie, ta praca nauczyła mnie też dystansowania się" - mówi Marek Brand, założyciel, reżyser i główny dramaturg Teatru. "Pracę Zielonego Wiatraka, czyli również i moją, stymuluje to, że jesteśmy teatrem wędrownym, nie mającym swojej siedziby " - dodaje. A jednak, po wielu tułaczkach, odnaleźli swoje miejsce w pomieszczeniach dawnego sklepu na gdańskiej Zaspie, gdzie w 2008 roku powstał Teatr w Blokowisku, założony przez kierującą Klubem Plama GAK Elwirę Twardowską. Rozpoczęta przez Branda w 2005 roku współpraca z młodym gdańskim aktorem i poetą, Bartkiem Frankiewiczem, zaowocowała rok później świetnym spektaklem "Drapacze chmur", który zdobył m.in. Grand Prix Łódzkich Spotkań Teatralnych.

Twórca Zielonego Wiatraka jest jedną z najważniejszych postaci trójmiejskiego środowiska teatralnej alternatywy - pomysłodawcą i koordynatorem takich wydarzeń jak: Spotkania Trójmiejskich Teatrów Niezależnych, Ogólnopolski Festiwal Sztuk Autorskich i Adaptacji Windowisko oraz Festiwal Monodramu Monoblok. W pełni pasuje do niego określenie człowiek orkiestra. Dla swojego teatru pisze zdecydowaną większość tekstów, jest też reżyserem wszystkich przedstawień i dość często aktorem. To artysta, któremu udaje się trudna sztuka reżyserowania tego, w czym gra - i odwrotnie. Nie sposób wymienić i omówić nawet polowy spośród wystawionych w Zielonym Wiatraku dramatów Branda. Kwintesencją jego twórczości jest to, że tworzone przez niego historie mówią o prostych sprawach. Ostatnio dość często opowiada o relacjach zwierzchnik - podwładny, przewadze i słabości, większej lub mniejszej samoświadomości i wiedzy. A w tych pozornie zwyczajnych tematach zgrabnie i bez patosu przemyca swoistą metafizykę, filozofię świata i człowieka.

Miniony sezon przyniósł aż trzy nowe realizacje Teatru Zielony Wiatrak: "Nosorożec w jeżynach", "Kręgle" i "Co pan na to, panie Freud?" - wszystkie autorstwa i w reżyserii Marka Branda. "Nosorożec" to opowieść o kobiecie, która postanawia odejść od swojego partnera, ale nie potrafi tak po prostu "zamknąć za sobą drzwi". Niestety, mimo dość frapującego monologu bohaterki, podejmowanych przez nią prób bezpośredniego dialogu z widzem i licznych improwizacji, całość pozostała tylko poprawna, nieco wtórna - mało odkrywcza. Lepiej, już nawet na poziomie samego tekstu, prezentują się "Kręgle" - historia trochę zahukanego, bezrobotnego człowieka, który chciał dostać pracę, a o mało nie stracił własnej duszy. To spektakl o rozmowie jako grze, o rywalizacji i odkrywaniu własnego "ja" w konfrontacji z "innym". Dramaty i spektakle Branda często otwierają szerokie pole możliwych odniesień i interpretacji. Taka też, a jednocześnie najbardziej spójna i przemyślana, jest najnowsza produkcja Zielonego Wiatraka, "Co pan na to, panie Freud?". Ten minimalistyczny spektakl na trzech aktorów jest przepełniony problematyką filozoficzną i społeczną. Odwołując się do metody Freudowskiej, możemy postrzegać rozmowy bohaterów jako wewnętrzny dialog pomiędzy superego, ego i id. W teatrze Branda (nawet w monodramach) ogromne znaczenie ma bowiem interakcja z drugim człowiekiem, która buduje napięcie między bohaterami i wyznacza główne akcenty w spektaklu. W "Co pan na to, panie Freud?" trzej mężczyźni są wrzuceni w próżnię. Nieobecność zewnętrznych bodźców i szumu komunikacyjnego uwypukla ich charaktery, emocje i gesty.

Niestety próżno szukać w wymienionych sztukach podobnej energii, jaką posiadały "Drapacze chmur". Może dlatego, że nowsze, realizacje nie jątrzą, nie prowokują. Są bezpiecznym "twierdzeniem", często pełnym humoru, ale niewywołującym wypieków na twarzy. Z pewnością nie ułatwia Brandowi zadania fakt ciągłej wymiany artystów, z którymi współpracuje. Coraz częściej zaprasza zawodowych aktorów, co świadczy być może o zmęczeniu "pracą u podstaw" w teatrze offowym z wciąż zmieniającym się składem. Reżyser sam przyznaje, że chce tworzyć z ludźmi w podobnym sobie wieku, którzy mówią tym samym głosem i są wiarygodni, wypowiadając postulaty "późnośredniego" pokolenia.

Teatr w Blokowisku jest więc w dużym stopniu zdominowany jego osobą i działalnością Teatru Zielony Wiatrak.

Drugą, nie mniej istotną, część jego repertuaru stanowią barwne, okraszone licznymi piosenkami, oblegane przez zaspiańską młodą publiczność, spektakle dla dzieci. Częstymi gośćmi Teatru są trójmiejskie i pomorskie teatry: Pinezka, Rozmaitości, Niewielki, Klapa czyli Koperek i Kminek, Władca Lalek, Conieco czy Qfer. W międzyczasie prężnie działający Klub Plama zapełnia niewielką scenkę Teatru kameralnymi koncertami, warsztatami i spotkaniami. Gościła tu także tancerka Maria Miotk (wychowanka Sopockiego Teatru Tańca) ze spektaklem "Tierra de luz - trzy kobiety Lorki". Teatr w Blokowisku ma na swoim koncie również dwie własne produkcje. Pierwszą z okazji otwarcia: "Szaleństwo we dwoje" (2008) w reżyserii Marka Branda oraz "Szczęśliwe dni" według Samuela Becketta w interpretacji Floriana Staniewskiego.

Teatr work in progress

Teatr Lustra Strona Druga powstał z inicjatywy uczestników warsztatów teatralnych prowadzonych przez Alicję Mojko w Klubie Żak. Pierwszą siedzibą Luster był Europejski Ośrodek Integracji Twórczej na terenie Stoczni Gdańskiej. Powstały tam pierwsze spektakle (reżyserowane przez Mojko) - "Łapacze Snów", "Czaj Starego Samowara" i "Bez początku, bez końca". Następnie zespół trafił do Dworku Artura, gdzie powstał spektakl "Zwano Go Czasem Snu". Jednym z najważniejszych przedsięwzięć grupy był udział w międzynarodowym projekcie Contacting The World skupiającym młode teatry z całego świata. Lustra we współpracy z Teatrem Barefeet z Zambii przygotowały dwa krótkie spektakle: "Archedream" w reżyserii Alicji Mojko i "Igrając z burzą" w reżyserii Macieja Gorczyńskiego, inspirowane "Burzą" Shakespeare'a.

Jeszcze rok temu wydawało się, że ten jeden z najciekawszych trójmiejskich teatrów offowych, Teatr Lustra Strona Druga, przestanie istnieć. Odkąd jego założycielka i spiritus movens Alicja Mojko (również współzałożycielka i wieloletnia aktorka oraz scenograf Teatru Snów) postanowiła wyjechać z kraju, przyszłość grupy stanęła pod znakiem zapytania. Na dodatek napięcia w zespole spowodowały niemal całkowity jego rozpad - ze starego składu zostały jedynie Adrianna Lisewska i Weronika Podlesińska. Od 2009 roku Lustra rezydują w Sopockiej Scenie Off de BICZ. Mojko, po podjęciu decyzji o podróży do Wietnamu, "przekazała władzę" Maćkowi Gorczyńskiemu, który pracował wówczas na etacie archiwisty w Ośrodku Praktyk Teatralnych Gardzienice, a "przy okazji" grał w "Metamorfozach" oraz współtworzył "Ifigenię". Udało mu się zebrać nowy zespół, a "dodatkowe" zajęcie tak mu się spodobało, że postanowił odejść z Gardzienic i poświęcić się Lustrom.

Odnowiona grupa ma już zupełnie inny charakter. Wciąż jednak jej specjalnością są spektakle autorskie, charakteryzujące się oszczędną scenografią, opracowanym w detalach ruchem scenicznym i wykonywaną na żywo muzyką, co stanowi największą silę tego zespołu. Ekipa Luster to - jak sami o sobie mówią - kuglarze, którzy starają się robić teatr sceniczny. Szczególną wagę przywiązują do autorskiej adaptacji tekstu. Do tej pory podstawę ich scenariuszy stanowiły m.in.: reportaże Bruce'a Chatwina, komedie Williama Shakcspcarea i opowiadania Brunona Schulza.

Nowy rozdział w historii grupy wyznacza jej najnowsze dzieło, "Misja: Wiosna", którego premiera odbyła się w październiku 2009 roku. Ta impresja teatralna, czy "śpiewogra", jak sami to określili, inspirowana jest opowiadaniami Brunona Schulza, a w szczególności historią miłości Józefa do Bianki. To także spektakl w ruchu, specyficzny work in progress, który prezentowany był już m.in. na Zero Budget Festival we Wrocławiu, na Łódzkich Spotkaniach Teatralnych oraz podczas XII Trójmiejskich Spotkań Teatru Niezależnego. Za każdym razem miał nieco inne oblicze. Nie jest on krokiem milowym w rozwoju tego zespołu, ale dość wyraźnie wyznacza dalszy kierunek jego pracy, który być może pełniej objawi się w przygotowywanej na koniec tego roku premierze "Makbeta".

Nowa jakość?

W trójmiejskim krajobrazie teatralnym jest jeszcze kilka godnych opisania teatrów niezależnych. Jednak tylko dwa z nich wprowadziły w ten krajobraz zupełnie nową jakość. Mowa o Teatrze Znak, który po zmianie siedziby rozpoczął "nowe życie" oraz o pierwszym w Polsce, a może i w Europie, Teatrze w Oknie.

Teatr Znak przez wiele lat działał na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej, w tzw. Kolonii Artystów, która przestała istnieć. Janusz Gawrysiak, założyciel i lider, nie poddał się i w niedługim czasie znalazł dla teatru nową siedzibę w Centrum Handlowym Manhattan. Zaczęła się rewolucja. Wspólnie z żoną Marzeną założył tam Studio Sztuki Znak, Gdańską Szkołę Artystyczną oraz Delikatesy Sztuki (Marzena Gawrysiak jest z wykształcenia artystką plastykiem). Dysponują teraz niewielką salą teatralną ze sporym foyer oraz dużą, jasną galerią. "Lekkość i ciężar" na podstawie "Nieznośnej lekkości bytu" Milana Kundery to jedyny spektakl, jaki powstał w poprzednim sezonie. Wyreżyserował go Janusz Gawrysiak. Przedstawienie opowiada historię czeskiego lekarza uwikłanego w niewygodną miłość do kobiety i w niebezpieczny romans z polityką. Spektaklu nie można nazwać pełnowymiarową realizacją. Jest on raczej usiłowaniem odnalezienia czy ukształtowania swojego języka w nowej rzeczywistości. Widać jednak, że punkt ciężkości przesunął się znacząco w stronę edukacji. Gawrysiak prowadzi cykliczne zajęcia teatralne dla dzieci i dla dorosłych. Wprowadza też Teatr Forum, metodę pracy z pogranicza teatru i edukacji, stworzoną przez brazylijskiego praktyka dramy Augusto Boala.

Wielkie nadzieje związane były także z powstaniem, z ramienia Fundacji Theatrum Gedanense, Teatru w Oknie. Jego koordynatorką jest Alicja Mańkowska. Mieszczący się w samym sercu gdańskiej Starówki, miał stanowić nową przestrzeń dla różnego typu działań, m.in.: teatralnych, performatywnych, muzycznych i plastycznych. Podstawowym jego celem jest promocja sztuki i twórców, zarówno związanych z instytucjami, jak i niezależnych. Szczególne warunki techniczne tego teatru wymuszają na artystach odejście od tradycyjnej przestrzeni scenicznej. Dzięki temu spektakle i performanse zyskują nowe oblicze i nierzadko nową linię interpretacyjną. Scena Teatru w Oknie jest swoistym przedstawicielem budowanego właśnie Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Stąd duża część realizowanych tam wydarzeń inspirowana jest dziełami Shakespeare'a - jak choćby "Perfurmans na dwa okna". O artystyczną oprawę tego znakomitego wizualnie wydarzenia, łączącego charakter pokazów mody z umownym, karykaturalnym przedstawieniem głównych postaci i wątków z dzieł mistrza ze Stratfordu, zadbała sopocka grupa artystyczna Sfinks oraz trójmiejscy artyści i tancerze sceny alternatywnej. Ów performans rozwinął się następnie w bardzo współczesną i atrakcyjną wizualnie, ale niezbyt udaną reżysersko i aktorsko, inscenizację "Makbeta", pokazaną podczas tegorocznego Gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego. Specjalnie dla Teatru w Oknie przygotowano premierę dramatyczną: "Alchemika" według Bena Jonsona w reżyserii Floriana Staniewskiego. Przedstawienie wyprodukowała Fundacja Theatrum Gedanense, kierowana przez profesora Jerzego Limona, dyrektora GTS. Charakterystyczną cechą tej sztuki, podobnie jak wszystkich dotychczasowych produkcji sygnowanych logo Fundacji bądź Teatru Szekspirowskiego, jest umowność i karykaturalność oraz umiejętne połączenie kiczu i współczesnego pomieszania stylów z teatralnym charakterem realizacji.

Corocznymi wydarzeniami, skupiającymi jak w soczewce dokonania trójmiejskiego offu, są dwa wspomniane już festiwale: Windowisko oraz Spotkania Trójmiejskich Teatrów Niezależnych. Od kilku łat uwydatniają one panujące tu uśpienie, oczekiwanie, rozmycie. Towarzyszy im jakby nieustanne podskórne drżenie i przeczucie, że lada chwila nastąpi jednak jakaś erupcja i pełnia. Tymczasem zjawisko mieszania stylów, tematów i środków obejmuje w coraz większym stopniu teatry offowe, które na rzecz tworzenia wielowymiarowych, skomplikowanych i, nierzadko, nadętych spektakli porzucają twórcze eksperymenty.

Magdalena Hajdysz - studentka V roku filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego (specjalność: wiedza o teatrze i edytorstwo). Korektor, redaktor, stały współpracownik "Gazety Wyborczej - Trójmiasto". Interesuje się teatrem offowym i teatrem tańca, a także szeroko pojętym tańcem współczesnym.

Na zdjęciu: "Co pan na to, panie Freud?", Teatr Zielony Wiatrak, Gdańsk 2010

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji