Artykuły

Tournée "Mein kampf"

Czy to miasto, miasteczko, sala gimnastyczna, świetlica, czy dobrze, tak jak w Tczewie, wyposażony dom kultury, wszędzie teatr jest witany serdecznie, a publiczność zawsze oczekuje na dobrze spędzony wieczór. A warunki do grania dla profesjonalnych zespołów na wyjeździe są obecnie coraz lepsze - relacja Hanny Motyki z objazdu Teatru im. Sewruka w ramach projektu Instytutu Teatralnego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego "Teatr Polska".

W programie "Teatr Polska", jak twierdzą jego pomysłodawcy, nie chodzi o spektakle łatwe, lekkie i przyjemne. Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu po raz drugi zgłosił swój udział w projekcie.

Mirosław Siedler, dyrektor elbląskiego teatru, działając zgodnie z ideami Juliusza Osterwy, stara się ułatwiać kontakt mieszkańcom małych miast z profesjonalnym teatrem, grając kilkadziesiąt spektakli podczas każdego sezonu w miejscowościach pozbawionych profesjonalnej sceny. W ostatnich latach elbląski teatr realizował spektakle wyjazdowe między innymi w Oświęcimiu, Zawierciu, Nowym Targu, Bytomiu, Chrzanowie, Giżycku, Mikołajkach i Ostródzie. Prezentowane tytuły to m.in.: "Zemsta", "Świętoszek", "Opowieść wigilijna", "Narkomanka", "A-na-wa-s spłyną obłoki" i rekordzista zagrany 150 razy poza siedzibą - "Tajemniczy ogród".

Udział w drugiej edycji projektu "Teatr Polska" wzmocnił zainteresowanie repertuarem Teatru im. Aleksandra Sewruka w ośrodkach, w których są potencjalni widzowie, lecz nie ma teatru. W przypadku spektaklu "Mein Kampf" Georga Taboriego już sam tytuł otwierał drogę do każdego widza zainteresowanego podejmowaniem przez teatr trudnych tematów. W każdym mieście publiczność chciała oglądać, słuchać i dyskutować po przedstawieniu.

Tournee czy objazd?

- Dla mnie znaczy to dokładnie to samo - wyznaje Maria Makowska-Franceson, aktorka elbląskiego teatru. - Uważam, że należy jeździć tam, gdzie mieszkańcy mają slaby dostęp do kultury. Pochodzę z Tczewa. Miałam to szczęście, że dyrektor liceum w moim mieście raz w tygodniu zapraszał aktorów z Teatru Wybrzeże w Gdańsku na tak zwane "ARTOS". Przyjeżdżali do nas Halina Winiarska-Słojewska i inni. Na "ARTOS" dyrektor zapraszał także innych wykonawców, na przykład wybitną tancerkę Alicję Moniuszko, dla której zbudowano w szkole fragment podłogi baletowej i zainstalowano lustra. Pamiętam, że pierwszy raz usłyszałam Konstantego Kulkę w Tczewie, w swoim liceum. Nie mieszkam w tym mieście od kilkudziesięciu lat, ale przygodę z teatrem, mając dziesięć lat, zaczynałam w Tczewie, grając w szkolnym przedstawieniu rolę niani w "Dzikich łabędziach". W liceum byłam konferansjerką w zespole "Kamyki". Mam więc zrozumiały sentyment do tej sceny. Dla widza, który zna teatr tylko z telewizji i informacji internetowych, trzeba grać lepiej, bardziej rzetelnie. Ja osobiście lubię grać dla tych, którzy oglądają mnie na scenie pierwszy raz, to dla nich staram się, aby spektakl został zagrany jak najlepiej.

Miejski Dom Kultury w Tczewie to dawny Dom Kultury Kolejarza, ale bardzo zmieniony. Jednego nie dało się zmienić, wysoko ustawiona scena jest bardziej estradowa niż teatralna. To oznacza, że mamy inną akustykę i aktorzy, którzy przecież zwykle grają bez mikroportów, muszą specjalnie dostosować głos.

Oczywiście w Tczewie na spektaklu "Mein Kampf" na widowni nie zabrakło moich znajomych i rodziny. Moja siostra, schodząc do szatni po spektaklu, usłyszała taką uwagę młodego mężczyzny "...no proszę, takie przedstawienia mógłbym oglądać codziennie, gdyby zechciały do nas przyjeżdżać". To jest wystarczający argument za kontynuacją projektów takich jak "Teatr Polska", niezależnie od tego, czy rzecz się nazywa objazdem, czy tournee. Jest jak jest, nie mamy specjalnego samolotu - jedynie wygodne autobusy. Aleja lubię podróżować. Potrafię sobie radzić w każdych warunkach. W miejscowościach, do których przyjeżdżam z teatrem, zawsze znajdę godzinkę na zwiedzanie i bieganie po małych sklepikach. Uważam, że czy to miasto, miasteczko, sala gimnastyczna, świetlica, czy tak jak obecnie dobrze wyposażony dom kultury, wszędzie teatr jest witany serdecznie, a publiczność zawsze oczekuje na dobrze spędzony wieczór. A warunki do grania dla profesjonalnych zespołów na wyjeździe są obecnie coraz lepsze, wszędzie spotykamy się nie tylko z dobrymi warunkami scenicznymi, ale również socjalnymi.

Wszystkie problemy w objeździe rekompensuje jednak publiczność, która chce nas oglądać, chce się z nami spotykać i tak jak w przypadku spektaklu "Mein Kampf" wszędzie nagradzała nas gromkimi brawami.

W Człuchowie, Iławie, Tczewie, Braniewie

- W Człuchowie zaczęła się moja przygoda z teatrem - wspomina Tomasz Muszyński, aktor elbląskiego teatru. - Wychodzi na to, że mój debiut sceniczny miał miejsce 11 maja 1990 roku na scenie Miejskiego Ośrodka Kultury w Człuchowie. Tu jako licealista wygrałem konkurs recytatorski i zagrałem w "Zielonym Gilu", "Hamlecie" i "Kompocie". Bardzo się ucieszyłem, że po latach mogłem zgrać w tym samym miejscu, w doskonałym spektaklu w reżyserii Artura Hofmana "Mein Kamf". Na widowni byli oczywiście moi koledzy, rodzina, byli nauczyciele i instruktorzy, nie zabrakło mieszkańców Sieroczyna - mojej wioski rodzinnej.

Podobnie jak w Człuchowie, tak i w Iławie, Tczewie, Olecku oraz Braniewie traktowaliśmy spotkanie z widzami wyjątkowo. Ale i spektakle za każdym razem były wyjątkowe, każdy byl swoistą premierą. W siedzibie teatru spektakl "Mein Kampf" gramy w środku sceny, widownia siedzi po dwóch stronach, taki jest pomysł reżysera. Niestety, nie można go było zrealizować w żadnym domu kultury i to oczywiste. W przypadku Miejskiego Domu Kultury w Człuchowie sam obawiałem się, czy scena nie będzie za mała na naszą inscenizację.

Dostosowywaliśmy się do zmiennych warunków; raz była inaczej ustawiona ściana i mniej miejsca na proscenium, innym razem było mniej o jedno łóżko w scenografii, albo inna akustyka.

Czasami były niedogodności przy szybkim przebieraniu się, bo garderoby są bardzo oddalone, a za kulisami brak miejsca. Ale takie zmiany wymagają od zespołu jedynie odrobinę więcej czujności. Zmienione warunki powodowały, że mieliśmy jedną próbę sytuacyjną i za każdym razem premierę. Każdy spektakl był więc wyjątkowy, jedyny, zagrany tu i teraz dla tego widza, który był na widowni. Publiczność chyba to odczuwała, wszędzie były brawa i wspaniałe recenzje.

Jeśli chodzi o moją rolę, to lubię grać ten spektakl i to zarówno dla młodzieży przed południem, jak i wieczorem, choć obserwuję, że z uwagi na różnicę pokoleń reakcje widzów bardzo się różnią To zasługa samego spektaklu, który jest wielowarstwowy i wieloznaczny. Dla mnie, młodego aktora, zaszczytem jest udział naszego spektaklu w projekcie "Teatr Polska", a zwłaszcza zaproszenie "Mein Kampf na wyjątkową prezentację w Instytucie Teatralnym w Warszawie.

Skuteczność "Teatru Polska"

Jak podają roczniki teatralne, w sezonie 1968/1969 dwadzieścia pięć polskich teatrów pokazało w terenie 4839 spektakli w 1008 miejscowościach. Obecnie, w gospodarce rynkowej, w projekcie "Teatr Polska 2010" szesnaście teatrów zaprezentowało 144 spektakle. Jak twierdzą pomysłodawcy, projekt ma dopiero drugą edycję i to od teatrów, i od zapotrzebowania na teatr w małych ośrodkach zależy powodzenie następnych edycji. Z doświadczeń Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu wynika, iż jest ogromne zainteresowanie naszym repertuarem, a jedyne, co może stać na przeszkodzie, to brak środków finansowych. Projekt Instytutu Teatralnego im. Z. Raszewskiego "Teatr Polska", finansowany z pieniędzy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pozwoli na złagodzenie problemu.

Na zdjęciu: "Mein kampf"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji