Artykuły

O Cwojdzińskim, Toli Korian, Kawce i - Karpackiej Brygadzie

Stwierdził to już Stanisław Baliński, że "Hipnoza" jest chyba najlepsza z dotychczasowych sztuk Cwojdzińskiego. Ja dodałbym, że ta "komedia naukowa" jest jednocześnie - narodowym dramatem... To nie tylko bohaterka sztuki śpiewaczka-emigrantka, jest "arcy-polskim typem kobiety" - jak wyraził się Baliński. Arcy-polski jest cały klimat, czy też intelektualny i uczuciowy podtekst tej nieporównywalnej komedii. Zwłaszcza akt drugi - jak stal poddawana próbie ognia - jest rozżarzony do białości miłością rzeczy ojczystych - z narodowym teatrem i narodową literaturą na czele. Ten uczuciowy podtekst - zaznaczony na początku niby to mało ważnym napomknięciem o "Karpackiej Brygadzie" - w drugim akcie, w wielkiej scenie "hipnotycznej" dochodzi do głosu z siłą żywiołowej eksplozji. Tu już - powiedziałby zapewne Cwojdziński - przemawia nasza podświadomość, nasz instynkt. Brawa zrywające się zazwyczaj na widowni w tym akcie przy podniesionej kurtynie, rozdzieliłbym sprawiedliwie na trzy równe części: dla Cwojdzińskiego, dla pary znakomitych aktorów (Tola Korian i Jerzy Kawka) i dla - Hemara. To jego piosenki (o wiośnie w Warszawie, o Mickiewiczowskiej Maryli) tak nas urzekają.

I tutaj - wydaje mi się - należy najbardziej podziwiać kulturę artystyczną i wielki talent Cwojdzińskiego, który umiał odruchowemu wybuchowi patriotycznego sentymentu (podświadomość?) nałożyć tłumik dobrego smaku i świadomej dyscypliny. Sprawia to, że chociaż wzruszenie chwyta nas za gardło - nie mniej silnie, zapewne, niż śpiewaczkę-emigrantkę, bohaterkę sztuki - śledzimy z niesłabnącą uwagą misterny dialog komediowy i raz po raz wybuchamy śmiechem. (Choć skurcz w gardle nie rozluźnia się, a oczy zachodzą mgłą.) Oto mistrz! Tak igra naszymi uczuciami.

Oczywiście, sam tekst sztuki nie wystarczyłby do tego by nas tak zaczarować swoją magią, czy też - być może - wprowadzić nas w stan zbiorowej hipnozy, gdyby subtelna plecionka obu nurtów tej arcy-polskiej sztuki nie znalazła tak znakomitej pary aktorów. "Świt, dzień i noc" komedie Niccodemiego (w świetnym przekładzie Zofii Jachimeckiej) pamiętamy dzięki grze Malickiej i Węgierki. Gdy dzisiaj po iluż latach! Myślę o tamtym przedstawieniu, wydaje mi się że Malicka i Węgierko to właśnie te postacie z Niccodemiego. Że nie grali swoich ról, ale tacy byli. Tamten tekst zrósł się w mojej pamięci z tamtą parą aktorów; "Hipnozy" nie zapomnę zapewne nigdy dzięki Toli Korian i Kawce. Być, być odtwarzana postacią, nie grać. Oto - sądzę - optimum, kres jakaś górna granica.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji