Artykuły

Na lodzie i w wodzie

"Eugeniusz Oniegin" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

A także pod brzozami, wśród lustrzanych ścian, liter z rzutnika, obrazów cerkwi, na bilardowym stole, na kanapie, w łóżku, pod kapiącym wodą żyrandolem rozgrywa się ten "Oniegin". Wszystkiego jest za dużo i wątpliwej jakości. Oprócz muzyki.

Gdy podnosi się kurtyna, scena tak błyszczy, tyle się na niej dzieje, że aż trudno dostrzec śpiewaków. Ściany są wyłożone metalową srebrzystą folią, w której nie wiedzieć po co wycięto wielkie koliste otwory. Z góry gęsto zwisają pnie brzóz - nie dotykają podłogi, za to u góry umieszczone są w tajemniczych przezroczystych plastikowych opakowaniach. Być może chodziło o skontrastowanie rosyjskiego stereotypu (bieriozki) ze współczesnymi materiałami (plastik, metal), ale czy na pewno? I w jakim celu?

Gdy już zlokalizujemy śpiewaków, okaże się, że noszą oni stroje mniej więcej z epoki Puszkina, ale z kolei nijak się nie stosują do jej zwyczajów. Panowie tańczą w cylindrach, panna Olga gra w bilard w towarzystwie pobudzonej jej obecnością gromady mężczyzn, Oniegin wkracza do sypialni Tatiany i rozsiada się w jej panieńskim łóżeczku. Nie jest więc realistycznie - cóż, nie musi, ale o co chodziło reżyserowi? Michał Znaniecki jakoś nie mógł się zdecydować, co chce swoim "Onieginem" powiedzieć. Być może pragnął stworzyć atmosferę wszechogarniającej namiętności, pakując Tatianie Oniegina do łóżka czy otaczając go uwodzicielskimi wiejskimi pannami w samych koszulkach. Poloneza w III akcie odtańczyli zaś półnadzy tancerze i skąpo odziane tancerki - a bynajmniej nie był to taniec dostojny.

Bywa też symbolicznie - pojedynek Oniegina i Leńskiego odbywa się na lodowych krach; coś między przyjaciółmi pękło? Potem, w wodzie po kostki (i pod świecznikiem, z którego kapie woda) odbywa się bal u księcia, męża Tatiany, na który po latach wędrówki przybywa Oniegin. Balowe towarzystwo w bieli, czarna woda - niby wszystko pięknie i widmowo, ale efekt psują gumiaki, które zapobiegliwie wdziali goście. Zresztą, gdy półnadzy tancerze o pobielonych twarzach ustępują miejsca parom w sukniach i frakach, cała sytuacja staje się śmieszna. Czemu bal odbywa się w basenie? Ekstrawagancja rosyjskiej arystokracji?

Muzycznie spektakl był bardzo udany - Mariusz Kwiecień (Oniegin) i Ewa Biegas (Tatiana) to dobrana para: ciepły, silny, uwodzicielski baryton i ciemny, dramatyczny sopran. Druga para - Adam Zdunikowski (Leński) i Iryna Zhytynska (Olga), też była dobrze dobrana: subtelny, chłopięcy tenor i mocny mezzosopran. Gremina świetnie zaśpiewał Aleksander Teliga. Orkiestra pod dyrekcją Łukasza Borowicza zagrała znakomicie.

Znaniecki i jego włoski scenograf są specjalistami od psucia efektu - cierpią na lęk przed pustą przestrzenią i w każdy z obrazów scenicznych upychają wszystko, co sobie wymyślili. A że ani to piękne, ani celowo brzydkie (celem była raczej uroda wizualna, tyle że się nie udało), nadmiar elementów scenograficznych powoduje jedynie chaos, przeszkadzający i w śledzeniu dramatu bohaterów, i w słuchaniu muzyki. Można niby zamknąć oczy, ale przecież nie po to idzie się do opery, żeby nie patrzeć na scenę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji