Artykuły

Globisz: Coś nam odjęto

- Tak trudno w takiej chwili powiedzieć coś, co by miało ręce i nogi... Kiedy przygotowywałem się do przeczytania "Tryptyku rzymskiego" na płytę dołączoną do książki, bałem się, jak Papież odbierze moją interpretację. Wiedziałem, że aktor Karol Wojtyła będzie oceniał moje umiejętności. W trakcie nagrywania płyty zdarzały się dziwne rzeczy. Z Watykanu docierały do nas nowe, poprawione fragmenty "Tryptyku". Jak się okazało, zmiany wprowadził sam Papież po tym, jak przeczytał ponownie swoje dzieło po przepisaniu go przez zakonnice. Siostry, przepisując tekst, nieco złagodziły jego wymowę, Ojciec Święty na nowo przywrócił swoją wersję.

Gdy czytałem "Tryptyk", miałem świadomość, że napisała go osoba dojrzała. Ja, choć nie jestem młodzieńcem, miałem w sobie obawy, czy sprostam wyzwaniu. Myślałem, że gdyby to On czytał poemat, czytałby go głębiej, z większym spokojem. Dzięki informacjom z Rzymu moje obawy nie sprawdziły się. Ojciec Święty był zadowolony z wykonania. Najcenniejszą dla mnie pamiątką pozostanie egzemplarz "Tryptyku" z podpisem Ojca Świętego. Już widać, że Papież miał problemy z utrzymaniem pióra. Patrząc na to, co dzieje się po odejściu Papieża, myślę, że wszyscy to przeżywamy bardzo pięknie i spokojnie. Pewnie dzięki temu, że On nas na to przygotował.

Pamiętam mszę na Błoniach, na której Papież nie pojawił się z powodu choroby. Tamta sytuacja uprzedzała to, co się stało 2 kwietnia. Wtedy czuliśmy, że coś nam odjęto. Teraz też tak czujemy, choć wydaje mi się, że jeszcze to, co się stało nie dotarło do nas. Jeszcze przyjdzie czas na tęsknotę i pustkę, jaką po sobie pozostawił Ojciec Święty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji