Artykuły

Farsa, kicz i kalka w Teatrze Wybrzeże

"Per procura" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Błyskotliwy żart, wciągająca fabuła, efektowna reżyseria - tego wszystkiego w farsie "Per procura" Niela Simona w reżyserii Adama Orzechowskiego - najnowszej premierze Teatru Wybrzeże - nie znajdziemy.

Choć wydarzeń w "Per procura" jest sporo, streścić sztukę Simona jest niezwykle trudno. Dlaczego? Ponieważ kryminalna zagadka (osadzona w środowisku amerykańskiej upper middle class), stanowiąca punkt wyjścia farsy, nie zostaje do samego końca rozwiązana. Za to po drodze do tego antyfinału mamy dziesiątki drobnych wydarzeń typu: pani rozkwasiła panu nos czy pan złapał panią za piersi. Są też - co oczywiste w farsie - dziesiątki pomyłek, kłamstewek i prób podszycia się pod kogoś innego, z których nic szczególnie śmiesznego nie wynika.

Jaki może być sposób na wystawienie tak kiepskiego tekstu? Najprostszy: nie ingerować zbytnio w całość i puścić wszystko na żywioł. Co najwyżej dodać dowcip z nazwiskiem jednej z aktorek oraz kiepściutką, dyskotekową choreografię do piosenki Kylie Minogue - jak to zrobili realizatorzy gdańskiego spektaklu. W efekcie "Per procura" to bieganina chaotyczna jak sam tekst - biedni aktorzy Wybrzeża przemierzają w trakcie spektaklu całe kilometry dużej sceny nie bardzo wiedząc, gdzie się podziać.

Reżyser Adam Orzechowski próbował przedstawiony świat (który już w tekście Simona jest komiksowy) dodatkowo przerysować. Przedstawienie otwiera animacja, stylizowana na filmową czołówkę: zdjęcia Nowego Jorku przeplatają się z fotografiami hollywoodzkich gwiazd (m.in. Jacka Nicholsona czy Julii Roberts). W końcu pojawia się informacja, że ci aktorzy w spektaklu... nie zagrają. Ten kiepski gag - zgapiony ze zwiastuna do filmu "Weekend" Cezarego Pazury - zapowiada poziom dowcipu w całym spektaklu. W efekcie zamiast przerysowania otrzymujemy płytki i prymitywny kicz - niespójny stylistycznie, okraszony wyświechtanymi kalkami z amerykańskiego kina gatunków.

Farsa zwykle jest polem do popisu dla aktorów. Tym bardziej, że w przypadku "Per procura" trudno mówić o konsekwentnym prowadzeniu aktorów; reżyser raczej zaufał ich talentowi i - zdaje się - dał im sporo wolności. Najlepiej skorzystał z niej Grzegorz Gzyl, artysta obdarzony lekkością gry i wyjątkową smykałką komediową. Potrafił on skupić na sobie całą uwagę publiczności, zachowując niewymuszoną pozę i autoironiczny dystans. Konsekwentnie i efektownie zagrali także Anna Kociarz i Dariusz Szymaniak.

Najlepsza z całości przedstawienia, choć nie do końca wykorzystana, jest eklektyczna scenografia Magdaleny Gajewskiej. Scenę domyka ogromna, półprzezroczysta ściana, służąca za ogromny ekran (do teraz nie rozumiem, dlaczego wyświetlano na nim obrazy Mondriana?), "musicalowe", szerokie schody (o które potykają się aktorzy w trakcie wykonywania układu tanecznego) i stylowe meble.

Zdaję sobie sprawę, ze repertuar jedynego w Gdańsku teatru dramatycznego powinien być zróżnicowany. Poza tym Wybrzeże potrzebuje spektaklu, który - mówiąc wprost - będzie dobrze się sprzedawał i poprawi budżet tej instytucji. Jednak nietrudno znaleźć inteligentne i zabawne teksty komediowe, które mają się nijak do marnej farsy Simona i bez wstydu można je pokazać na dużej scenie. Bo "Per procura" to największa artystyczna porażka trójmiejskiego teatru od naprawdę długiego czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji