Równy Becketowi
Na pewno Białoszewski wielkim poetą był. Jest to absolutnie ranga Becketta - mówi Piotr Cieplak, reżyser "Wypraw krzyżowych" Mirona Białoszewskiego. Dziś o godz. 19 w Sali im. Haliny Mikołajskiej Teatru Dramatycznego odbędzie się premiera tego spektaklu.
Na pustej scenie stoi łóżko. W łóżku On i Ona. Na początku spektaklu jest schludnie zasłane kapą i białymi poduszkami z falbankami. Po godzinie wszystko jest kompletnie rozwalone. Zostają zgliszcza.
W tej scenerii rozgrywa się wstrząsająca scena finałowa. To polski szpital, gdzie odwiedziny są o określonych godzinach i gdzie Ona nigdy nie może zdążyć, by przynieść mu kompot.
- "W sprawie kompotu dla Kocha od Koch" - woła rozpaczliwie.
Sztuka powstała na podstawie trzech dramatów: "Wypraw krzyżowych", "Pani Koch" i "Perugi".
- To opowieść o kobiecie i mężczyźnie, o ich byciu. Jest pełna treści, ale też jest bardzo prosta. Kobieta i mężczyzna żyją razem, śmieją się, nudzą i umierają - mówi Piotr Cieplak.
Tłumaczy, że ta sztuka wymaga wirtuozerii aktorskiej, a nawet czegoś więcej. Aktorzy muszą wnieść swoje człowieczeństwo.
- W paru słowach, linijkach Białoszewski zawiera to, na co inny autor potrzebuje całych aktów - mówi reżyser. - Gdy się pracuje nad takim tekstem, ma się poczucie, że robi się coś bardzo ważnego. Nie chodzi o egzaltowanie się słownymi zabawami Białoszewskiego. Chodzi o odczytanie sensów.
W sztuce gra Adam Ferency i Aleksandra Konieczna. Integralną częścią spektaklu jest muzyka Pawła Czepułkowskiego, który gra na preparowanym basie i pianinie.
Adam Ferency: - Obcujemy z Białoszewskim już od pół roku. Czytamy ten tekst, próbujemy go mówić, rozumieć, rzucić na nasze najdelikatniejsze struny i nim grać. Mamy uczucie, że to nasze intymne wyznanie. Nie łudźmy się, jest to przedstawienie dla ludzi, którzy czytają poezję, niekoniecznie Białoszewskiego. Ale jestem pewien, że trzeba podejmować poważne rozmowy w teatrze. Nie chcemy, żeby wszystko było w sprayu.
Aleksandra Konieczna: - Boję się bardziej niż zwykle. Przedstawienie jest bardzo trudne warsztatowo. Jest On i Ona - i właściwie nic. Każde drgnienie palca, powieki staje się czymś. Dla jednych może to być melodramatyczna, fabularna opowieść, dla innych - tylko jazgot i zamęt.
- To materia fikająca, dlatego kształt przedstawienia będzie się zmieniać ze spektaklu na spektakl - zapowiada reżyser.