Artykuły

Lubię sztuki z rozmachem

Rozmowa z Januszem Ostrowskim, reżyserem sztuki "Zmierzch" Babla wystawionej w Teatrze Zagłębia

- Skąd pomysł na wystawienie "Zmierzchu" Babla w teatrze sosnowieckim?

- Propozycja wyszła od dyrektora Adama Kopciuszewskiego, który widział tę sztukę w Starym Teatrze w Krakowie w realizacji Jerzego Jarockiego. Natychmiast przyjąłem tę propozycję, bo "Zmierzch" to znakomita literatura. Dla mnie jest ona podstawą dobrego teatru. Lubię też sztuki z rozmachem - wieloobsadowe. Takie reżyserowałem najczęściej. Były to m.in. "Opera za trzy grosze" Brechta czy "Na dnie" Gorkiego. Reżyser ma tu coś do powiedzenia. Jeżeli czuje światło, muzykę, przestrzeń sceniczną, może komponować obraz i dobierać barwy jak malarz.. A więc podsumowując - zadecydowała literatura i egzotyczny, bardzo pociągający klimat żydowsko-rosyjski sztuki Babla. Jest też temat żydostwa, aktualny wobec wypowiedzi papieża o wspólnych korzeniach chrześcijaństwa i judaizmu. Czy też ostatnich wydarzeń związanych z księdzem Jankowskim.

- Czy łatwo było oddać proporcje między warstwą obyczajowości a morałem sztuki?

- Sztuka Babla nie jest zbudowana jak klasyczny dramat. Jest to zestaw ośmiu obrazów rodzajowych, które stopniowo budują klimat i niepowtarzalną atmosferę życia środowiska żydowskiego w Odessie przed I wojną światową.

- Po każdym obrazie zapada kurtyna i słychać muzykę. Czy to jest pomysł na moment wyciszenia przed następną sceną?

- W "Zmierzchu" tylko dwie sceny dzieją się w jednym pomieszczeniu, a pozostałe na innych planach. Kurtyna musi opadać ze względów technicznych. Pomyślałem więc, aby wypełnić ten czas nastrojową muzyką. Dyrektor Kopciuszewski powiedział mi, że jest w teatrze świetnie śpiewająca dziewczyna. To z kolei skłoniło mnie, aby wmontować w przedstawienie jakieś Psalmy Dawida, Pieśń nad pieśniami, albo sięgnąć do poezji żydowskiej i do tego dopisać muzykę, co w końcu zaowocowało songami do Psalmu Dawida. Ideałem byłoby, aby każdorazowo zmiana dokonywała się na songu. Jednak w tym teatrze trudno byłoby to zrealizować. Nie można by było uzyskać właściwego efektu snopu światła, bieli i czerni. A jeszcze byłoby słychać przesuwanie dekoracji. Stąd dwa przerywniki muzyczne.

Wracając do pytania, to starałem się tak dobierać teksty songów, aby komentowały scenę poprzednią lub zapowiadały następną.

- Songi spełniają więc jakby rolę antycznego chóru?

- Pomyślałem, że będzie to taki teatr w teatrze. Songi chyba spełniły swą rolę, są świetne i jeśli się dobrze w nie wsłuchać - pouczające i wzruszające. Janusz Grzywacz napisał do nich przepiękną muzykę nie mającą klimatu żydowskiego, lecz zbliżoną do stylu współczesnej poezji śpiewanej.

- Właściwe pokazanie obyczajów żydowskich nie jest dziś sprawą łatwą. Czy pan konsultował z kimś ten aspekt przedstawienia?

- Przede wszystkim poszedłem za wskazówkami Babla, który mówi o tym, że tak na przykład było w bóżnicy uczęszczanej przez wozaków. Że panował tam wrzask i harmider. Żydzi modlą się, ale też plują na podłogę, załatwiają interesy. Konsultowałem się również ze znawcami tematu w Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Żydów w Katowicach.

- Ile osób z zespołu udało się w tej sztuce zaangażować?

- Cały. Niektórzy grają po trzy role.

- Z czego jest pan najbardziej zadowolony?

- Ogólnie jestem zadowolony z przedstawienia i zespołu, ale nie będę wymieniał nikogo szczególnie. Wydaje mi się, że klimat który chciałem wydobyć, jest wyczuwalny dla widzów. Nigdy nie oglądam premiery z widowni, bo bym nie wytrzymał. Siedzę w bufecie, gdzie jest nagłośnienie, i słucham. Reakcja publiczności, jak na premierową, była dosyć życzliwa - były brawa po każdym songu i po niektórych scenach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji