W związku z "Oresteją" przyjrzyjmy się chórom
I.
Na grób Agamemnona przybywają kobiety dla złożenia ofiar, wskazują na swe twarze i na swe szaty dla wyrażenia bólu, jaki przeżyły. Mówiąc o tym, mówią: "my".
Nagle odzywa się jakieś "ja" i mówi mniej więcej tak: Przysłała mnie tutaj żona Agamemnona, przysłała mnie obłudnie, ze strachu przed cieniem zabitego przez nią męża. Wypowiadam to z bojaźnią. Czyż istnieje rozgrzeszenie za krew przelaną?
Potem znowu brzmi "my": Otacza nas ciemność. Lud słucha nowych władców ze strachu. Sukces jest najwyższym bogiem świata.
Potem - bezosobowo - rozlegają się sentencje: Gdy ziemia ojczysta wessała krew, wina wypisana jest na niej niezatartą czernią. Zemsta podnosi winnego, aby na niego spaść, gdy stanie w kwiecie swych grzechów. W końcu znowu "my": Uciska nas jarzmo. Żałoba leży na naszej duszy. Cóż znaczą te zmiany mówiącego podmiotu? Dlaczego słyszymy raz "ja", w innych razach "my"? Nie wiem, jak to wyjaśniają znawcy greckiej tragedii i greckiego teatru; z wielu okoliczności zdaje się wynikać, że jest to dla nich tylko sprawa muzyczna: okazja do przeplatania partyj chóralnych partiami solowymi, i że traktują oni Chóry jako zbiorowość jednolitą w myślach i uczuciach, przy czym przyjmują, że - gdy w miarę rozwijania się akcji myśli te i uczucia ulegają wahaniom lub zmianom - chórowa zbiorowość przechodzi wahania i zmiany jednolicie. Jeśli tak pojmuje się Chóry, pojmuje się je błędnie.
Przypatrzcie się owemu "ja", a zauważycie, że jest to ktoś bojaźliwy, ktoś, kto myśli o sprawie niezdecydowanie lub może nawet pesymistycznie, ktoś, kto sobie i innym zadaje niepokojące pytanie. Gdy w odpowiedzi zabiera głos pierwsze "my", reaguje na owo pytanie - przyjrzyjcie się - wymijająco, wskazuje tylko na otaczającą ciemność, na sukces winnych jako ugruntowanie ich bezkarności. Następują potem mocne i optymistyczne tendencje, ale wypowiadane są bezosobowo. W końcu przemawia "my", podobne do tego, jakie słyszeliśmy poprzednio.
Może ten przebieg rzeczy dowodzi r ó ż n o 1 i t o ś c i Chóru? W obrębie jednego śpiewu odzywają się różne głosy może nie tylko dla urozmaicenia fonetycznego, ale dla wyrażenia różnych charakterów i różnic w tym, co one mają do powiedzenia? Może w Chórze znajduje się - prócz Przodownicy - jeszcze jakaś inna jednostka o charakterze wyraziście zarysowanym, a nadto grupy, również wyodrębniające się jakimiś psychicznymi cechami wspólnymi? Może odbywa się między nimi konfrontowanie różnych myśli? I może jednostka i grupy ustosunkowują się do siebie - wewnątrz Chóru - w rozmaity sposób?
II.
Orestes uplanował już zabicie matki i jej kochanka, Chór kobiet zna ten plan i przeżywa niespokojne chwile oczekiwania.
Po kilku strofach, w których kobiety - bezosobowo - stwierdzają nieobliczalność męskiej siły woli i kobiecej zbrodniczości, odzywa się głos jednostkowy: "Gdy wspominam tak niecne czyny, czyż mogę...?" Nie kończy zdania. Ale to urwanie mówi więcej, niż powiedziałyby słowa dopowiedziane. Rozumiemy, że mówi ktoś bojaźliwy, kto nie łatwo dochodzi do końca myśli śmiałych, a ryzykownych, kto z niepewnością zatrzymuje się przed obrazem krwawej zapłaty. I przypomina się nam owo "ja" bojaźliwe, które poznaliśmy poprzednio. Pewnie to ta sama kobieta. I rzeczywiście: to, co mówi potem, jest odpowiednikiem tego, co mówiła w poprzednim wystąpieniu, a co tym razem prowadzi ją do żalu, że ugina się przed majestatem Klitemnestry, zabójczyni. W obu wystąpieniach Chóru odzywa się więc głos jednostkowy, jako wyraz określonego charakteru ludzkiego.
Pojawia się tu "ja" jeszcze kilka razy, ale tak że może nim przemawiać inna kobieta lub kolejno dwie inne kobiety, raz jednak także tamta bojaźliwa, ale wyprowadzona już ze swej bojaźni i tylko bezradnie zadająca pytanie.
W końcu - jak gdyby w odpowiedzi na to pytanie - następują mocne twierdzenia o losie, który posługuje się mieczem przeciwko gwałcicielom praw boskich, twierdzenia wypowiadane przez większość silną i zdecydowaną, a może nawet już przez całą chórową zbiorowość.
A więc i w tym wystąpieniu ma Chór różnolitość analogiczną do poprzedniej, ale konfrontowanie myśli idzie tutaj dalej, przechodzi w przekonywanie się wzajemne, które nie pozostaje bez wyniku. Chór ma tu w sobie jednostkę (może nawet dwie lub trzy jednostki) i może nawet dwie grupy - o różnych myślach, które ścierają się ze sobą. Chór nie ma jednomyślności. Dąży do niej.
III.
Erynie, wzburzone gniewem, że Orestes zdołał im umknąć, oskarżają Apollina o ułatwienie mu ucieczki.
Ich wypowiedzi - w urywkach - wyglądają tak: "Wpadłyśmy w zasadzkę". "Tyle trudu zadałyśmy sobie na nic". "Zabierasz nam matkobójcę, ty, bóg! Któż powie że to sprawiedliwość?" "Oto, co czynią ci bogowie nowi, którzy chcą mieć więcej, niż przyznaje im prawo!" "Straciłam mą zdobycz! Straciłam ją przez ciebie, synu Zeusa, zręczny łajdaku, którego młodość rzucała się na plecy starych kobiet, diablic!" "Nie ucieknie mi!" "Nienawidzę go!".
Z wypowiedzi choćby tylko tej serii nie trudno wysłuchać charakterową różnicę głosów. Większość Erynij biada nad ucieczką matkobójcy, ale bez szału nienawiści; ba, większość Erynij powołuje się na praworządność i sprawiedliwość. Tylko w głosie
jednostkowym słychać nienawiść żywiołową, a jednostka, od której głos ten pochodzi, charakteryzuje samą siebie ordynarnością słów, jakimi obrzuca Apollina, w późniejszych zaś wystąpieniach będzie siebie charakteryzowała jeszcze żądzą krwiopijstwa.
Że w Chórze Erynij takie zróżnicowanie charakterów i podejść do sprawy rzeczywiście istnieje, tego dowodzą reakcje Apollina. Jego odpowiedź na oskarżenia ma wyraźnie dwa adresy: początek i koniec skierowany jest do większości Erynij czy też do nich wszystkich jako do ogółu, środek zaś przeznaczony jest dla owego "ja" ordynarnego. Ale nie tylko dwa różne adresy ma odpowiedź Apollina, ma też dwie różne barwy, dostosowane ściśle do charakteru adresatów. Eryniom, jako ogółowi, odpowiada z poczuciem swego władztwa, lecz bez zniewag: "Precz stąd natychmiast, rozkazuję to ja! Wychodźcie z tego miejsca wróżb, jeśli nie chcecie, żeby was dosięgła skrzydlata żmija, pocisk wytrysły ze złotej cięciwy".
Jednostce ordynarnej odpowiada ordynarnie: "Idź, bo każę ci wyrzygać w konwulsjach ludzką krew, każę ci wydać ze siebie skrzepy mleka, którymi się dławiłaś. Moja świątynia nie jest dla ciebie. Idź, gdzie są sądy i katowskie egzekucje, gdzie są oczy, które się wyrywa, głowy, które się strąca, kobiety, którym z łon wydziera się płody, członki, które się kaleczy, idź gdzie odbywa się kamieniowanie i gdzie rozlega się nie wzbudzające litości wycie tych, których wbito na pal".
Gdy po takim wybuchu gniewu zwraca się znowu do wszystkich Erynij - jakżeż wielkim psychologiem jest tu Ajschylos! - Nie stać go już na poprzedni umiar; awersja, jaką wzbudziła w nim jednostka, przechodzi w pewnej mierze na ogół, nie na tyle jednak, aby jej barwa nie przystosowała się do adresata nowego: "Słyszycie? Jaskinia lwa zakochanego we krwi to jest wasze miejsce naturalne, w nim możecie roztaczać brud waszej obecności, a nie tu w miejscu porad wróżebnych". Ta reakcja Apollina jest ważną pomocą w racjonalnym pojmowaniu Chórów. To, co ukazały powyżej analizy trzech chórowych wypowiedzi, potwierdza się rozróżnieniem, jakie czyni w stosunku do Chóru postać, która z nim mówi.
IV.
W teatrze Chórzystka czy Chórzysta, występujący ze swym odrębnym "ja", powinni je wyrażać całym swym wyglądem, całym swym zachowaniem się, nawet sposobem zajmowania swego miejsca w chóralnej zbiorowości.
Grupy lub jednostki mogą aprobować lub dezaprobować tamto "ja"; mogą to czynić przez różnego rodzaju potakiwania lub przeczenia, mogą to czynić przez zbliżanie się do tamtego "ja" lub oddalanie się od niego. Wniesienie w chórową zbiorowość różnic charakterowych nadałoby Chórowi nowe walory sceniczności; wyzwoliłby się Chór z owczej grupowości, wzbogaciłby się w ruchy zróżnicowane, miałby w sobie życie śród jednostkowe, przegrupowywałby się ekspresyjnie pod wpływem przelotów myśli, pochodzących z różnych gniazd - żyłby!