Artykuły

Zemsta na wysokich szpilkach

Reżyser sięga głęboko do mitu i wydobywa z niego opowieść o cierpieniu, które okalecza człowieka, niszczy go niemal fizycznie - o "Hekabe" w reż. Łukasza Chotkowskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pisze Małgorzata Tarkowska z Nowej Siły Krytycznej.

"Hekabe" Eurypidesa jest opowieścią o bólu, którego człowiek nie jest w stanie unieść i który rodzi niepohamowaną i destrukcyjną chęć zemsty. W spektaklu Łukasza Chotkowskiego najważniejsze i najcenniejsze jest wyzbycie się patosu na rzecz ukazania współczesnej wrażliwości. Reżyser dystansuje się od starożytnego mitu, przystosowując go do współczesnych realiów. Tak jak u Eurypidesa jest to opowieść o zemście, ale umieszczona we współczesności, a ta, według Chotkowskiego, pozostawia człowieka bez nadziei i złudzeń. Antyczna Hekabe zwraca się do bogów, ma świadomość istnienia innego świata, który może obdarzyć ją łaską i ocalić. W dzisiejszym świecie błagania Hekabe pozostają daremnym wołaniem, z góry skazanym na niepowodzenie. Świat ten jest bowiem pustelnią, pozbawioną transcendencji. Hekabe pozostawiona jest sama sobie, jedyne, co może ją ocalić, to właśnie zemsta. Czy zemsta może być ocalająca? Czy ma prawo być siłą, która pobudza do działania i daje odwagę? Wokół tych pytań buduje swoją inscenizację Chotkowski.

Już pierwsze minuty pokazują, że to nie będzie łatwy w odbiorze spektakl. Pogrążony w ciemności widz słyszy głośną, natarczywą, kakofoniczną muzykę. To pierwszy znak zapowiadający, że widza chce się pozbawić poczucia bezpieczeństwa - wprawiać w zakłopotanie, irytować, wzruszać, pobudzać. Specyficzny rodzaj napięcia tworzy się dzięki genialnej scenografii Anny Met. Zamiast teatralnej kurtyny pojawiają się blaszane, ciężkie drzwi, przypominające wejście do fabryki czy magazynu. Gdy się podnoszą, ukazuje się pełna scena: surowa, biała podłoga, porozrzucane buty i koszule, wyglądające niczym zastygłe, zasypane popiołem dowody zbrodni, śmierci - być może to ciała poległych w Troi, a może po prostu śmietnisko współczesnej kultury? Porzucone resztki ubrań stanowią metaforyczną i dosłowną przeszkodę. Metaforyczną, bo te rzeczy symbolizują utraconych bliskich, wspomnienia, przeżyte traumy, które nie pozwalają pójść dalej, zapomnieć, wybaczyć, budzą pragnienie zemsty i odpłaty. Dosłowną, bo faktycznie ograniczają ruch bohaterów. Szczególnie kobiety, które mają niezwykle wysokie szpilki, poruszają się niezgrabnie, a chwila nieuwagi zawsze kończy się potknięciem bądź upadkiem. W głębi sceny znajduje się łańcuchowe koło-huśtawka - najbardziej interesujący i dramatyczny element scenografii. Łańcuchowe koło przypomina klatkę lub pułapkę, do której udają się dusze zabitej Polykseny oraz Polydora. To symbol Hadesu, ale bardziej dramatyczny, bo jest to kraina zmarłych pozbawiona bóstw, prawa łaski, zbawienia. Tak skonstruowana przestrzeń nie jest jedynie tłem, ale pełnowartościowym elementem budującym rzeczywistość pełną dramatyzmu i okrucieństwa, świat pogrążony we wszechogarniającej pustce, która zawiera szczątki przeszłości i tragicznie pozbawiona jest nadziei.

Zamiast opowieści o Hekabe, antycznej królowej Troi, żonie króla Priama, która w czasie burzenia Troi przeżyła śmierć wszystkich swych dzieci i została niewolnicą Odyseusza, reżyser kreuje opowieść o współczesnej zemście, o pasji, z jaką się owa zemsta dokonuje i jak kiełkuje w człowieku doświadczonym tragedią. Chotkowski obnaża pewien archetyp, sięga głęboko do mitu i wydobywa z niego opowieść o cierpieniu, które okalecza człowieka, niszczy go niemal fizycznie. Reżyser ukazuje uniwersalne problemy, ale uwagę koncentruje przede wszystkim na analizie mechanizmów kierujących współczesnymi kobietami. Mężczyźni są i ofiarami, i oprawcami, zawsze jednak to kobiety stoją w centrum uwagi. We wcześniejszych realizacjach reżyser również poświęcał kobietom wiele uwagi, np. w inscenizacji dramatu Elfriede Jelinek "O zwierzętach" reżyser skupił się na różnorodności i złożoności kobiecej natury. Dla Eurypidesa kobiety również stanowiły inspirację, dlatego czyni je bohaterkami wielu dramatów, w których są jednocześnie ofiarami i katami, to one doświadczają cierpienia, rodzącego szaleństwo, sprawiającego, że kodeks moralny i prosty podział na dobro i zło tracą swoje znaczenie.

Już pierwsza scena, w której eksponuje się ciało, pokazuje, że zamiast opowieści o antycznej królowej u schyłku życia będzie to opowieść o współczesnych, emanujących cielesnością i seksualnością, dominujących, żądnych władzy i sukcesu kobietach, mających wszystko i wszystko kontrolujących. Traumatyczne doświadczenia powodują całkowity przewrót, budzą pragnienia zemsty, upokorzenia kogoś innego. Sprawiają, że pomiędzy miłością i nienawiścią, między grzechem a skromnością, władzą i niewolnictwem istnieją jedynie cienkie granice, które niezwykle łatwo przekroczyć. Wówczas atrybuty kobiecości: szpilki i czerwone pomadki, dające śmiałość i poczucie bezpieczeństwa, tracą swoją moc. Hekabe w niebotycznie wysokich obcasach nieustannie potyka się, przewraca, a kontrolę nad jej życiem przejmują uczucia, cierpienie przekraczające granice ludzkiej wytrzymałości.

Tak skrajne emocje wymagają aktorstwa niezwykle mocnego i wyrazistego. W tytułową rolę wcieliła się Marta Nieradkiewicz. Jej Hekabe jest niezwykle erotyczna, dominująca, intrygująca, ale jednocześnie pogrążona w smutku, który determinuje jej los naznaczony goryczą. Moim zdaniem bardziej wyrazista i intrygująca jest Polyksena grana przez Magdalenę Łaskę. Ta młoda aktorka wykorzystuje całe ciało, które nieustannie emanuje energią, wewnętrznym napięciem. Już siedząc na fotelu, pogrążona w bezruchu wygląda na cierpiącą. Swobodnie łączy niewinność z erotyką. Najmocniejsza i przejmująca jest scena składania ofiary, podczas której Polyksena mówi różnymi głosami - od niskich tonów przypominających demony do krzyku niewinnego dziecka.

Na uwagę zasługuje również ośmioosobowy chór, który komentuje losy bohaterów w sposób daleki od antycznych konwencji: krzyczy, skanduje, pojawia się za widownią, na balkonie, by ostatecznie wkroczyć na scenę. Partie chóru połączone z wizualizacjami i filmami wyświetlanymi na ekranach telewizorów ustawionych na scenie, niezwykle trafnie dookreślają reżyserską interpretację. Dzięki temu jest to głośny komentarz obnażający mechanizmy współczesnego świata, w którym nie ma ani heroizmu, ani Boga, pozostaje pustka i wola człowieka rozdartego pomiędzy dobrem a doznawaną krzywdą.

Chotkowski w antycznym dramacie chce odnaleźć wielość perspektyw, złożoność ludzkich postaw i czynów. Poszukuje własnej, indywidualnej drogi, ale gubi się w nadmiarze konwencji. Całość jest efektowna, nie nuży i nieustannie zaskakuje widza. Przez ten nadmiar zatraca się jednak sens. Zabrakło spójności i dominanty kompozycyjnej, która uczyniłaby ten spektakl wyraźniejszym i bardziej zdecydowanym głosem. Wówczas kończące spektakl "Ja zabiłam", wypowiedziane przez Hekabe, zabrzmiałoby donośnie i dotknęło widza niezwykle mocno. Należało zatem w tym bogactwie znaleźć umiar.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji