Artykuły

"Zun", czyli ćwiczenia ze sztuki

Mieliśmy w Szczecinie gości niezwykłych. Założony przed sześciu laty w Sopocie "Teatr Ekspresji", przyjechał do nas po raz pierwszy. Wieści o tym zespole - brane z drugiej ręki, zasłyszane tylko i szczątkowe - docierały tu w różny sposób po "Umarli potrafią tańczyć" z 1988 roku i "Dantończykach", pokazanych w rok później. "ZUN" - ich trzecie i ostatnie, jak dotąd, przedstawienie - w trzy lata po premierze dotarło na zamkową scenę Opery i Operetki.

Założycielem i dyrektorem "Teatru Ekspresji" jest Wojciech Misiuro, absolwent Gdańskiego Studia Baletowego i - co często i wyraźnie się podkreśla - były aktor Pantomimy Wrocławskiej Henryka Tomaszewskiego. Profesjonalne zainteresowania Misiury oraz późniejsze doświadczenia, zdobyte we współpracy ze znakomitszymi scenami dramatycznymi i muzycznymi w kraju, skłoniły artystę do poszukiwań nowego typu scenicznej ekspresji.

"Misiuro wraz z grupą młodych sportowców - napisano w programie do spektaklu - rozpoczął pracę nad wykształceniem nowego języka z pogranicza baletu, pantomimy i sztuki teatralnej". Zadanie to dość ambitne, ale też ryzykowne. Tym bardziej, że do jego realizacji poproszono nie artystów, lecz długowłosych absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego. Teoretycznie, przygotowanie zawodowe wykonawców nie ma wpływu na tak zwany "efekt artystyczny". Zdaje się jednak, iż w przypadku "Teatru Ekspresji" głównym atutem widowiska uczyniono właśnie sprawność fizyczną.

Krytycy prześcigają się w odczytywaniu filozoficznych znaczeń w przedstawieniach Misiury. Nie warto chyba powtarzać uzasadnień, wywiedzionych w gruncie rzeczy, z jednej, odwiecznej opozycji między Naturą a Kulturą. Wyjaśnianie symboliki "ZUN", byłoby raczej przyznaniem się do znajomości intencji reżysera, zasugerowanych w teatralnym programie, niż rzeczywistym opisem artystycznych walorów przedstawienia. Poprzestańmy na tytule.

"ZUN", to w wolnym tłumaczeniu - Zmysły, Uczucia, Namiętności. Wszystkie gesty, sceniczne akcje i perfekcyjnie zaprogramowany ruch wykonawców mają wyrażać tę zaszyfrowaną ideę widowiska. Jednak poza mechaniką zachowań, nie ma w nich emocji, które pozwoliłyby przyznać, że chodzi tu o coś więcej, niż tylko o prezentację - godnej zresztą pozazdroszczenia - kondycji. Dynamika, energia i sprawność to cechy główne opowieści, pozbawionej całkowicie poezji. "ZUN" mogłoby ocalić swą wartość, gdyby jego realizatorzy zechcieli zdecydować na przykład, że głównym walorem ma tu być estetycznie pokazane ciało człowieka. Nagość, potraktowana jednoznacznie! w bardziej interesujący sposób oświetlona, odsłoniłaby wówczas tajemnice kobiecości i męskości. Tymczasem, nawet odważna, lecz nie pozbawiona widocznego wstydu, prezentacja phallusa nie jest w stanie nadać sensu nieustannemu pędowi, grze mięśni, włosów, dotknięciom i rytualnym niemal układom postaci. Wtedy może jeden z "szalonych" tańców różniłby się czymś od naśladowania kulturysty na dyskotece.

Dobrze stało się, że zobaczyliśmy "Teatr Ekspresji" w Szczecinie. Być może kolejne propozycje tego zespołu, będą konsekwentniejszą artystycznie wizją zmagań człowieka z jego własnymi sprzecznościami. Szanse na taką prezentację są. Na razie jednak ukryte w potencjalnych zdolnościach wykonawców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji