Artykuły

Łódź. Wajda świętował urodziny w Muzeum Kinematografii

Reżyser odpowiadał na pytania prowadzącej rozmowę prof. Eweliny Nurczyńskiej-Fidelskiej, zgromadzonych gości oraz internautów, którzy oglądali transmisję z Kinematografu na żywo.

- Panie Andrzeju, gdzie można zobaczyć pana "Bramy Raju" i "Nastazję"? - zaciekawił się ktoś na forum - "Nastazję" najlepiej u mnie, bo mam ją pod łóżkiem - śmiał się reżyser. - A "Bramy Raju" sprzedają w Chinach. Tam na straganie można dostać wszystko.

Opowiada Andrzej Wajda:

O filmach historycznych

W latach 60. okazało się, że polskie kino nie spełnia oczekiwań politycznych. Musieliśmy zacząć nową erę, skłonić się ku historii. Nagle rodzima kinematografia osiągnęła światowy poziom. Kawalerowicz przy realizacji "Faraona" wysłał 13 pociągów drzewa na pustynię Kara-kum i pomalował armię na czarno. Wykreował coś fantastycznego! I od strony obrazu i treści. Filmy historyczne nie zaszkodziły polskiej kinematografii, tylko zatrzymały na chwilę nasze ambicje. Potem świadomie ubieraliśmy drażliwe tematy w historyczne kostiumy.

O najnowszym filmie

- O Wałęsie nic nie powiem. Albo powiem. To nie jest trzecia część "Człowieka z..." Chociaż ostatnio jeden z moich kolegów spytał czy nie chciałbym takiej nakręcić. Wyglądałoby to następująco. Stocznia Gdańska. Statki robią wynajęci Wietnamczycy, którzy gonią jak zwierzęta. Jeden z nich organizuje "Solidarność". Dobre, prawda? Szkoła, którą przeszliśmy pozwala nam dawać lekcje innym. Zrealizuję film o Wałęsie, bo nie podoba mi się, że wszyscy chcą go brać pod buty. On jest człowiekiem naszych czasów. To odpowiedni moment, żeby przypomnieć ludzi odpowiedzialnych za stworzenie sytuacji, w której żyjemy. Dostałem list z Wrocławia z jasnym przesłaniem - wąsy są najważniejsze! "Niech się pan nie pomyli" - czytałem. "Nie mogą być ani za jasne, ani za ciemne". Do listu dołączone było plastikowe pudełeczko, a w nim... wąsy. Wcześniej myślałem, że może zamknę drzwi, zrezygnuję, ktoś inny to nakręci? Teraz już nie mogę. Przecież wąsy już mam.

O "Tataraku"

- Z całą świadomością spotkałem się jeszcze raz z twórczością Iwaszkiewicza. Przełom nastąpił po nakręceniu "Katynia". Nie chciałem uchodzić za maniaka filmów politycznych! Szukałem drugiej części do "Tataraku". Początkowo myślałem o historii, którą usłyszałem w Moskwie... Znany aktor kręci z ekipą film na blokowisku. Nagle zauważa dziewczynę. Filmowcy się zwijają, a bohater mknie do bloku z nieznajomą. Zostaje na noc. Budzi się wcześnie następnego dnia, otwiera lodówkę, która okazuje się zupełnie pusta. Myśli "pięknie się zachowam" i idzie do sklepu po produkty na śniadanie. Kiedy chce wrócić, uświadamia sobie, że nie wie która to klatka, drzwi. Szuka przez godzinę i ostatecznie rezygnuje. Rozumie, że już nigdy nie zobaczy tej dziewczyny. Wszystko było cudnie do momentu, gdy zdałem sobie sprawę, że to historia nie o kobiecie, lecz o mężczyźnie. A już wymyśliłem, że Janda zagra tę rolę, uwiedzie go i będzie wspaniale. Zrezygnowaliśmy, ale pozostał pomysł zaznaczenia obecności ekipy w filmie. Potem Krysia Janda napisała dla mnie kilkanaście stron tekstu. Wiedziałem, że ma świetne pióro, ale nie zdawałem sobie sprawy, że pisze tak porywająco. "Pokazujesz mi to do poczytania czy chcesz to powiedzieć przed kamerą?" - spytałem. "Powiem to" - usłyszałem. W Berlinie dostałem za ten film nagrodę Bauera, którą przyznaje się debiutantom. Wcześniej nie odważyłbym się go nakręcić w ten sposób, ale na starość człowiek staje się bardziej otwarty na rzeczywistość. Pokazałem, że umiem się oddalić od polityki. Szukać innych ścieżek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji