Wyznania
Nie mam nic do powiedzenia od siebie. Nie mam mądrości, którą bym chciał przekazać światu - pisze Artur Pałyga w felietonie dla e-teatru.
Chyba, że czyjąś, którą przeczytałem i mi się spodobała.
Sam od siebie nie. Nic.
Zdarzyło mi się może dwa, trzy razy w życiu takie,powiedzmy, olśnienie, że ha! Że wiem! No
ale o
tym to nie warto mówić. W ogóle. To ja wiem. I to tylko dla mnie.
Jedyne co, to sytuacje.
Jakie jest przesłanie pana sztuki? No takie, jakie wynika z tego, no nie wiem.
.
Na przykład idę na próbę. Dwóch facetów siedzi na ławce przed teatrem. Jeden woła do
mnie, o
czym ta premiera będzie, co ma być? To mu mówię, że o Afganistanie, o wojnie, o takiej
sytuacji,
w której wstrzeliliśmy się w inny świat, w inną kulturę, której nie rozumiemy, nie wiemy kompletnie, nic nie wiemy poza jakimiś cepeliowymi wyobrażeniami. No i ten facet z ławki
prosi
mnie na dwa słowa na bok. Już wiem, o co
chodzi.
Jestem uprzedzony może, ale wiem o co chodzi
i nie mylę się. Opowiada mi w kilku zdaniach uproszczoną historię swojego życia, która
kończy się
tym, że chciałby coś zjeść, a nie ma pieniędzy i mieszka w kanale, mogę przyjść, zobaczyć. A
ja idę
na próbę. Robimy o Afganistanie, w którym jest biednie i pogorzelisko. A on prosi papierosa.
I
mówi, że kocha teatr, że teatr to kiedyś było jego życie, i że pisze wiersze. I recytuje mi wiersz -
jeden, drugi. I skacze koło mnie, jakby od recytacji tych wierszy nie wiem już co zależało.
Wymienia nazwiska zmarłych, którzy kiedyś pracowali w tym teatrze. Pytam się go, dlaczego
nie
mieszka w domu dla bezdomnych, a on, że tam kradną i woli w kanale. Tą recytacją wierszy -
mówię
- zapracował sobie pan. Bo jest mi głupio dać mu ot tak, jak żebrakowi i chrzanię coś trzy
po trzy. Robię sobie ten prezent i lekko wzruszony sam sobą daję mu dwie dychy i kupuję
paczkę
papierosów. No to on wtedy chce moją wizytówkę. Nie mam wizytówek. No to on w
jakikolwiek
sposób chce ze mną mieć stały kontakt. Noszkurwa! Denerwuję się, bo idę na próbę! I łapię
się na
tym, że się denerwuję, bo idę na próbę spektaklu o biednym Afganistanie i zderzeniu kultur i
o
tragedii, a ten mi tu skacze, ten bezdomny, kurde, z kanału. I chcę już go minąć, żeby przejść
już
spokojnie do naszego biednego Afganistanu i tragedii i uwikłanych w nią ludzi. A ten mi
skacze i
skacze i nie daje przejść. I za chwilę go lutnę, jeśli nie przestanie, albo zawołam znajomego
komandosa, który akurat stoi pod teatrem, ale mnie nie widzi. I mówię: "Człowieku daj mi
spokój!
Dałem ci dwie dychy, kupiłem ci fajki, mało masz? Czego jeszcze? No czego?" A on mówi, że
tu
będzie zawsze, żebyśmy o nim pamiętali w tym teatrze, że się może przydać. Jasne - myślę
już
cynicznie, bo jestem wkurzony, ponieważ się spieszę. - Możesz się, facet, przydać, jako
temat.
Co też uczyniłem.
I to jest taka sytuacja, która coś mówi, ale nie wiem co. Nie moja to rzecz.
.
Albo kiedyś zacięła nam się czarna płyta...
To śmieszne, że ten wieczór,
akurat ten wieczór pamiętamy wszyscy.
Ze wszystkich wieczorów pamiętamy wszyscy
akurat ten wieczór. Ten wieczór,
kiedy zacięła nam się czarna płyta.
.
Po prostu chciałbym o tym opowiedzieć...
.
jak zamarzliśmy wtedy w zaciętym powietrzu,
jak się nikt nie mógł ruszyć.
Riedel śpiewał, gadaliśmy sobie, on sobie,
już wtedy chyba nie żył, albo jeszcze żył,
gadaliśmy sobie i nikt nie pamięta,
nikt nie pamięta już o czym.
Nieme, gadające twarze,
.
jak ci żołnierze z Kantora, z lat dwudziestych.
.
I tylko śpiew Riedla, śpiewa jedną frazę,
bo ten jeden raz i tylko wtedy na adapterze Magdy
w papierosowym dymie zacięła się płyta.
Po co w tym miejscu? Czemu na "nie ma boga"?
Jeżeli to nic nie znaczy, to co?
A co jeśli znaczy? Nic? I co wtedy? Jak? Kto?
.
Nikt nie może się ruszyć, żeby to wyłączyć.
Nikt nie może się ruszyć, żeby to wyłączyć.
.
I nie ma przesłania!