Artykuły

Szekspir... albo co chcecie

"Wieczór Trzech Króli", reż. Gennady'ego Trostyanetskiy'ego w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Tadeusz Pieriak w Gazecie Wyborczej - Częstochowa.

Reżyser "Wieczoru Trzech Króli" zabawę wyciągnął na pierwszy plan. Najwyraźniej wyszedł z założenia, że miejsce mistrza ze Stratfordu nie zawsze musi być na piedestale.

Szekspir wrócił na częstochowską scenę po prawie ćwierćwiecznej nieobecności. Za to w bogatej wystawie - w najnowszym spektaklu Teatru im. Mickiewicza gra 17 aktorów, dla których przygotowano 33 kostiumy i ponad 130 rekwizytów. Każdy listek na teatralnym drzewie, każdy paciorek na kostiumie został przygotowany i przytwierdzony ręką pracowników technicznych teatru. Nic dziwnego, że po premierze reżyser Gennady Trostyanetskiy dziękował im ze sceny za trud.

Spójrzmy więc najpierw na scenografię i kostiumy Viacheslava Okuneva. Dominującym elementem stało się ogromne lustro, wygradzające lewy narożnik sceny. Z jednej strony to mur zamku księcia Orsino, z drugiej - zwierciadło zdarzeń. Pięknie zagrało, kiedy w narożniku zakwitło wspomniane drzewo, odbijając się w tafli. Rozzłociło się, gdy przy baszcie zasiadł paw, wręcz rokokowy w bogactwie kostiumu.

Równie piękne - jawnie w konwencji dell'arte - są kostiumy komediowych postaci "Wieczoru Trzech Króli". Szczególnie sir Toby'ego Czkawki i Andrzeja Chudogęby oraz Malwolia, choć jego strój po przemianie w fircyka jest już stylistyczną hybrydą. Pewnie koturny w jego przebraniu, jak i te na nogach Marii, są sygnałem uniwersalności teatru - historycznej i geograficznej. Są też przymrużeniem oka w stronę widza: "komedia jest po to, by się nią bawić".

To przymrużenie oka pojawia się w częstochowskim przedstawieniu także w warstwie słownej. - Asta la vista baby - powtarza służka Maria, zwracając się do Chudogęby. Błazen śpiewa: "jesteśmy na wczasach...". Dla odmiany Malvolio, którego osobowość inscenizator podkreślił, każąc mu mówić po niemiecku, przy jednym z monologów bawi się kulą, jak Chaplin globem ziemskim w "Dyktatorze". Mamy też ciekawy zabieg imitowania scenicznych dźwięków przez perkusję ukrytą za dekoracjami. Przypomnijmy, że podtytuł komedii Szekspira brzmi "...albo co chcecie", co do woli rozwija reżyser.

Bo też Trostyanetskiy zabawę i prostą komediowość wyciągnął na pierwszy plan swojej inscenizacji Szekspira. Wychodząc najwyraźniej z założenia, że miejsce mistrza ze Stratfordu nie zawsze musi być na piedestale. Sięgając do wiedzy o tym, że teatr elżbietański był również ludyczny. Przed sceną w Globe stał prosty lud Londynu, śmiejący się do rozpuku z kopniaków i razów wymierzanych sobie przez postaci komedii. Choć oczywiście w tej komediowości kryła się głębsza refleksja i społeczna satyra. Nadal czytelna w realizacji Teatru im. Mickiewicza. A tak ustawiona przez reżysera komediowość daje aktorom możliwość zbudowania prawdziwych kreacji - jak choćby właśnie Malvolio grany przez Adama Hutyrę.

Świat komedii jest kolorowy i dynamiczny. Jest jednak w "Wieczorze" spora dawka liryzmu i dramatyzmu. Orsino kocha bowiem beznadziejnie Olivię, która mu nie sprzyja. W jego imieniu o względy damy zabiega Viola, która wyrzucona przez burzę na morski brzeg w męskim przebraniu służy księciu. Nierozpoznana do tego stopnia, że w jej męskim wcieleniu zakochuje się Olivia. W komediowym zamieszaniu jej miłość zostaje przyjęta przez Sebastiana, brata bliźniaka Violi. Którego z odmętów uratował i wspierał radą oraz majątkiem Kapitan Antonio aresztowany wkrótce przez straż książęcą.

Kapitana gra Michał Kula i w tonacji dramatycznej jego monolog, gdy posądza Sebastiana o wiarołomstwo, jest jednym z piękniejszych fragmentów przedstawienia. Tak jak majstersztykiem umieszczonym na innym biegunie jest pantomimiczna "pieśń" Błazna - Waldemara Cudzika, który też wypowiada kwestię bardzo istotną dla częstochowskiej realizacji "Wieczoru Trzech Króli. Mówi o niedoskonałości słowa. Dlatego ideą reżysera stało się przeniesienie ciężaru znaczeniowego w spektaklu ze słowa na ruch. Konsekwencją było zatrudnienie reżysera ruchu - Vladimira Goncharova. Jeśli wspomniana pantomima była tego efektem - brawo. Choć doskonałości ruchu poza nią i klownadami raczej w spektaklu nie widać.

"Wieczór Trzech Króli" w Częstochowie trwa dwie godziny pięćdziesiąt minut (w Teatrze Globe ponad pięć godzin). Czas płynie jednak dość szybko. Najgorszy jest początek, kiedy wydaje się, że reżyser będzie proponował nam Szekspira widzianego przez pryzmat Kurosawy i cyrku zarazem. Trzeba nieco czasu, by wejść w konwencję "...albo co chcecie" i naprawdę dobrze się bawić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji