Artykuły

Per pedes

Dawno temu Mrożek, posądzany od początku o nawiązywanie w swojej dramaturgii do Witkacego, odżegnywał się od tej sugestii, jak diabeł od święconej wody. Nawet bodajże stwierdził, że sztuk autora "Szewców" w ogóle nie zna, co zresztą w latach pięćdziesiątych mogło być zupełnie prawdopodobne. W rzeczywistości chyba jednak Mrożek nie był całkiem szczery. A o tym, że Witkiewicz jako twórca i jako postać musi go interesować i fascynować świadczy najlepiej jego ostatnia sztuka "Pieszo", opublikowana w sierpniu ubiegłego roku i wystawiona teraz przez Jerzego Jarockiego, najpierw w krakowskiej PWST, a obecnie na scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego.

Na tle całej dramaturgii Mrożka zajmuje ta sztuka pozycję dość wyjątkową. Podobną do tej, jaką wobec twórczości dramatycznej Różewicza zajmuje "Do piachu". Obie na pierwszy rzut oka, zdają się naturalistycznymi w swojej poetyce opowieściami, dalekimi od założeń formalnych i stylistyki tych dramaturgów. Obie też dzieją się podczas wojny i stanowią próbę rozliczenia się z tragicznym przełomem w naszej współczesnej historii, który wyznaczają rok 1939 i rok 1945. Zarówno partyzanci z "Do piachu", jak uciekinierzy z "Pieszo" są nosicielami doli polskiego ludu, który albo poszedł do piachu albo dalej - per pedes wyruszył na spotkanie nowej rzeczywistości, jak to się w latach czterdziestych oficjalnie nazywało. Ułan ze sztuki Różewicza, choć z innej "sfery", jest przecież z ducha i przynależności do faszyzujących Narodowych Sił Zbrojnych - kolega porucznika Zielińskiego z "Pieszo". Również rzeczywistość i tradycja Polski niepodległej sprzed Września 1939 roku jest i u Różewicza i u Mrożka uosobiona zarówno w kreaturach Zielińskiego i Ułana, jak i w imponujących postaciach Komendanta ("Do piachu") Czy Superiusza ("Pieszo").

Jednakże Mrożek dokonuje swojego rozliczenia z tradycją i w ogóle ze współczesną historią na innym piętrze niż Różewicz. Tamten pozostaje w kręgu oddziału partyzanckiego, ten pomiędzy swoich "uciekinierów i szmuklerzy wprowadza owego Superiusza alias Witkacego. Sprawia to, że Pieszo wydaje się od początku nie tylko niemal apokryficzną opowieścią o autorze "Pożegnania jesieni", ale także nadaje jej szczególny i dalej sięgający wymiar i zasadniczo pogłębia jej problematykę. Już samo wywołanie na scenę wielkiego katastrofisty, który popełnił samobójstwo 18 września 1939 roku, a więc w momencie kiedy Rzeczpospolita ostatecznie się załamała, pociąga za sobą bardzo znamienne implikacje. Witkiewicz-Superiusz jest nie tylko głównym bohaterem sztuki Mrożka, ale jest też, poprzez ogólne i szczegółowe diagnozy i wizje historiozoficzne zawarte w jego twórczości - niejako współautorem "Pieszo". Mrożek bierze na warsztat jego koncepcję zagłady jednostki, ujednolicenia i zmechanizowania (resp. "zbydlęcenia"), zapanowania swoiście rozumianego przez Witkacego "pragmatyzmu", klęski metafizyki pożartej przez etykę (czyli, ogólnie rzecz biorąc - krańcowo interpretowany egalitaryzm) i pisze tę swoją i zarazem - Witkiewicza sztukę - wyjątkowy zupełnie wyraz hołdu pisarza dla pisarza i dowód ciągłości tradycji myślowej i artystycznej.

Tak też Jarocki "Pieszo" odczytał i precyzyjnie zinterpretował, nadając tekstom swój własny kształt inscenizacyjny. Jego przedstawienie zaczyna się od fragmentu "Matki" Witkiewicza.

Pokrytą błotem scenę zamkniętą obojętnym, szarym horyzontem przecinają w poprzek szyny kolejowe. Nad nimi przeciągnięte dwie liny, a od horyzontu, ponad całą salę, kilkanaście cieńszych linek. W głębi, po prawej, za szynami stoi ogromna stara szafa. Otwierają się drzwi tej szafy i widać siedzących w niej, w "marynarskich" ubrankach - typowym stroju nastolatków z lat dwudziestych i trzydziestych - młodzieńca i dziewczynę. Mówią oni fragment dialogu Leona i Zofii z pierwszego aktu "Matki", ale jako postacie nie są jasno określeni, a raczej mogą budzić bardzo różne skojarzenia. Może to być też bohater "Ferdydurke" z Młodziakówną, albo Artur i Ala z "Tanga", a przede wszystkim - młody Superiusz z Panią w "Pieszo". Po wygłoszeniu swego dialogu obie postacie z "Dwudziestolecia" zamykają się w szafie, a na proscenium, brnąc w wilgotnym błocie wchodzi Ojciec (Zbigniew Zapasiewicz) z Synem (Konrad Łatacha). Zaczyna się właściwa akcja sztuki Mrożka. Akcja, która, najkrócej mówiąc, sprowadza się do ukazania, poprzez obraz grupki uciekinierów, sytuacji zwyczajnych łudzi bezskutecznie oczekujących na pociąg, jak na dopełnienie losu i nad którymi przewala się tworzona przez ościenne mocarstwa historia. Drugi wątek czy motyw tej akcji, to wspomniany już pomysł wprowadzenia w tę błotnistą i chmurną rzeczywistość roku 1945 - Superiusza-Witkacego (gra go Gustaw Holoubek) z całym bagażem jego filozofii, rozumienia historii i stosunkiem do świata - renesansowego artysty wykonującego swój "ostatni podryg" na błocie - wobec samozwańczego Porucznika, Draba, Baby-handlarki, jej zgwałconej przez obcą armię córki. Nauczyciela i Ojca z Synem - postaci mało określonych, ale zarazem stanowiących kwintesencję niedoli Polaków z tamtych lat.

Na przeciągniętych od horyzontu nad widownię linkach pojawiają się samolociki z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach i lecą ponad całą salę ciągnąc za sobą czerwone wstążeczki. Drepcącego w błocie Ojca z Synem mija roześmiana Pani (towarzyszka ostatnich dni Superiusza) - gra ją Ewa Decówna z podobnie roześmianym nauczycielem (Andrzej Blumenfeld). Oboje mierzą pole i wbijają w nie kołki dażąc ochoczo ku nowej przyszłości. Na linę zawieszoną wzdłuż sceny wbiega Bajadera, a za nią Superiusz. Oboje są w takich samych marynarskich ubrankach, jak para w szafie. Superiusz dobrotliwie i ironicznie pozdrawia gramolących się w dole rodaków, jak mówi - z innego czasoprzestrzennego wymiaru. A Ojciec i Syn ruszają znów po błocie, w tym samym kierunku, co samoloty. Spoglądając w górę Ojciec mówi - "Ci to mają dobrze. My musimy pieszo". Nie wiadomo czy chodzi tu o lotników czy o bujającego z Bajaderą w zaświatach Superiusza.

W tej inscenizacji najważniejsza jest wyraźnie uwidoczniona podwójna interpretacja - Witkiewicza przez Mrożka i jego sztuki - przez Jarockiego. Mrożek wyciąga daleko idące konsekwencje z przeniesienia Witkacego z całym jego bagażem myślowym w czas kończącej się wojny. Jarocki nadaje temu znakomicie pomyślanemu, paradoksalnemu "apokryfowi" teatralny kształt i atmosferę. Podkreśla rodowód sztuki (wprowadzenie fragmentu z "Matki"), osadza w realiach historycznych, do symboliki Mrożka (martwy Żołnierz-Skrzypek) dodaje własną - przede Wszystkim umieszczając wszystko, (a jest to i realizm i symbol) - w tej pokrywającej scenę mokrej ziemi, po której brnąć muszą ciągnąc swój los tylko, ci, którzy ją zamieszkują, którzy z niej wyrośli, uczestnicy wielkiej tułaczki sprzed trzydziestu sześciu lat.

W przedstawieniu Teatru Dramatycznego z tymi dwiema interpretacjami łączą się znaczące koncepcje postaci sztuki, przede wszystkim Ojca (Zapasiewicz) i Superiusza (Holoubek). Inne nawet te, których nie wymieniłem są bardzo dobre. Zapasiewicz zagrał tutaj, mimo wielu innych bardziej efektownych, bogatszych czy popisowych, najważniejszą może swoją rolę, od czasu kiedy na tejże scenie wystąpił jako Pijak w "Ślubie" Gombrowicza reżyserowanym przez Jarockiego. Mając w istocie bardzo ubogi materiał stworzył świetnie skomponowaną, od sylwetki po wewnętrzny wyraz - postać polskiego Everymana - upartego i zaciętego, z samozaparciem znoszącego swój los, a jednocześnie marzyciela, i kiedy zdejmie z pleców gniotący tobołek - rozrabiacza i zawadiaki. Przykład doskonałej, dyskretnej, świadomej w wyborze i stosowaniu środków pracy aktorskiej podporządkowanej prawdziwemu zrozumieniu sensu całej sztuki i wynikającego "z niego kształtu własnej scenicznej kreacji.

Holoubek zagrał jak zawsze, z lekkim ironicznym dystansem i wobec własnej roli i wobec innych osób na scenie. Stworzył znakomity portret wielkiego artysty i naiwnego dzieciaka zarazem - zagubionego, w wojennej zawierusze; jednocześnie pokazał jego prawdziwą duchową siłę i mądrość. A dodał do tej postaci własną interpretację Superiusza-Witkacego, już z innej perspektywy, płynącą z doświadczeń, które nie stały się udziałem autora "Szewców", a także tych, których nie miał Mrożek kiedy pisał "Pieszo".

I tak jest z całym tym przedstawieniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji