Artykuły

Kabaret na miarę

"Cztery pary roku" w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Recenzja Jerzego Szerszunowicza w Kurierze Porannym.

W sobotę Teatr Dramatyczny w Białymstoku zaprezentował "Cztery pary roku. Casting - Całkowicie Absurdalne Sposoby Trzymania Imbryka Na Głowie"

Jedna w pełni udana piosenka-parodia, kilka nieźle zaśpiewanych szlagierów i skrzący się humorem tekst Andrzeja Poniedzielskiego. Innymi słowy: jest tak, jak każdy widzi i słyszy - czym mniej, tym lepsza zabawa. "Cztery pary roku" nie są po prostu wiązanką znanych piosenek w nietypowych, bo zazwyczaj dalekich od oryginału, wykonaniach. Zamysł przedstawienia był głębszy i choć w trakcie oglądania lekko się rozmywa (a może tylko rozmył w czasie premiery), to warto go odnotować.

Czas castingu

Twórcy "Czterech par roku" zdają się mówić, że żyjemy w czasach powszechnego castingu. Jeżeli nie mamy nadziei na zakwalifikowanie się do tego czy innego show, nie jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie energii do zabawy, nie chce nam się pieśnią czy wierszem wyrażać uczuć, a zabawę kojarzymy zwykle z piciem wódki. Wystarczy jednak sugestia, że za chwilę przybędzie jakaś komisja castingowa, byśmy się nagle umuzykalnili, rozwinęli talenty wokalne i taneczne. Taką właśnie sytuację obserwujemy w "Czterech parach roku".

Coś z prawdy jest w tej diagnozie. A przy okazji daje ona pretekst do zaśpiewania kilkunastu znanych i lubianych piosenek. Szkoda tylko, że "warstwa ideowa" kabaretu wyłuszczana była bez gracji, do jakiej przyzwyczaił publiczność Andrzej Poniedzielski. Tym razem pozostał poza sceną i może dlatego co bardziej refleksyjne fragmenty jego tekstu brzmiały wyjątkowo "drewniano".

Jesień - super para roku

Skoro "Cztery pary roku" są castingiem, to każdy może wybrać jedną z czterech, jego zdaniem najlepszą parę. Osobiście stawiam na Dorotę Radomską i Roberta Ninkiewicza. Nie dali oni najmniejszych szans konkurencji. "Żółty jesienny liść" w błazeńskiej interpretacji Ninkiewicza to bezdyskusyjnie najlepsze minuty dwugodzinnego widowiska. Partnerująca mu Dorota Radomska śpiewała swoje "numery" poprawnie (choć nie bez zgrzytów), potrafiła zbudować postać charakterystyczną i intrygującą, a do tego wyglądała nienagannie - kreowana przez nią bohaterka, nawet po paru głębszych i jednej ordynarnej odżywce, nie przestała być damą. Oboje nie pokazali nic nowego, ale i tak byli klasą dla siebie.

Rozdzielając ukłony wykonawcom, warto wspomnieć o Bernardzie Macieju Bani, który pomimo absurdalnego kostiumu i uczesania wybronił "Wakacje z blondynką" Jonasza Kofty. Głęboki ukłon należy się też Agnieszce Możejko, która znalazła się ładnie w sentymentalnych szlagierach w rodzaju "Kiedy znów zakwitną białe bzy". To "kwitnienie" nie jest przypadkowe, podobnie jak "rude rydze", "Pędzące same" i inne atrybuty pór roku, a właściwie tytułowych "par roku".

Andrzej Poniedzielski zaprojektował całość bardzo starannie, a do tego dołożył końską porcję językowego humoru różnej wagi - od "odprawy posłów wszystkich" po cięższe uderzenia w rodzaju "akordeon w domu, harmonia w rodzinie". Aktorzy korzystają z tego arsenału ze zmiennym szczęściem, ale artykulacja jest poprawna - więc jeżeli nie uda się w teatrze, to można pośmiać się w domu... "Cztery pary roku" to "kabaret na miarę" - najlepszy, na jaki obecnie stać Teatr Dramatyczny. A że nie jest taki, jakbyśmy chcieli, to już zupełnie inna historia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji