Artykuły

"Elektra" Jana Giraudoux w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi

Dramaty wielkiej trójcy greckich tragików uplastyczniały na scenie cały mit o losie rodziny Atrydów wraz z przyczynami i skutkami moralnych konfliktów. Szczególnie Ajschylos - w swej "Orestei" wyczerpał temat całkowicie. Giraudoux ujął w tok akcji tylko część, tragicznego wątku. Resztę wypowiedział ustami Żebraka, dając niejako komentarze do zdarzeń.

Przedstawiając proces zemsty narastającej w sercach dzieci Agamemnona, Giraudoux skoncentrował uwagę na duszach bohaterów. "Elektra" symbolizuje ducha prawdy i sprawiedliwości. Nie ma ceny dość wysokiej, gdy trzeba, dojść do prawdy, nie zbyt wielkiej, gdy trzeba dosięgnąć zbrodni. Nieubłagana, przerażająca swym uporem Elektra nie wydaje się nam krwiożerczą istotą, lecz uosobieniem czystości ducha, dążącego do prawdy za wszelką cenę.

We wszystkich sztukach Jana Giraudoux poprzedzających "Elektrę" klucz zdarzeń dzierżą w ręku kobiety. Im powierza poeta kierownictwo, władztwo serc i dusz ("Siegfryd et le Limousin", "Amphitryon"), choć mężczyźni toczą uczone i głębokie rozmowy o życiu. Są to utwory na wskroś intelektualistyczne, niedostępne dla szerokiego ogółu, nazywane przez Francuzów "divertissements de litre". A jednocześnie prowadzą nas w światy najczystszej poezji, uskrzydlającej uczucia i myśli.

"Elektrę" możnaby nazwać ucztą duchową dla smakoszów. Jest wykwitem ducha francuskiego, cudownym odwarem najlepszych wartości, w których czuje się smak klasycznych pierwiastków Racine'a, mądrość-filozoficzną Montaigne'a i całe bogactwo duchowe wielu pokoleń literackiej Francji, wyrażające się w nieśmiertelnym "esprit gaulois".

Tylko wspaniały, finezyjny duch francuski mógł zdobyć się na tak mistrzowskie połączenie najróżnorodniejszych elementów scenicznych, jak to uczynił. Giraudoux w "Elektrze".

Znakomite to dało rezultaty. Jakąż niezwykłą siłę wyrazu mają np. Eumenidy rosnące - ucieleśnione głosy sumienia, powiększające się fizycznie w miarę dojrzewania zemsty w sercach Elektry i Orestesa; chór antyczny zastąpiony postacią Żebraka, który instynktowną mądrością i jasnowidztwem rozstrzyga problemy, przepowiada fakty. Żebrak, myśli przyrodniczo. Konkretyzuje pojęcia abstrakcyjne, wyjaśniając je w formie przypowieści z życia ludzi i zwierząt. Autor wciąga widza w krąg namiętności, kierowanych jednak przepotężną i nieubłaganą ręką bóstwa. Narzędziem karzącej siły jest Elektra, która jawi się w złym i przewrotnym środowisku, jako bogini czystości i prawdy. A gdy dokonał się akt zemsty, gdy sprawiedliwości stało się zadość i winni zostali ukarani [brak fragm. tekstu] tylko w otoczeniu żebraków, zapalają się pierwsze promienie świtu, zwiastujące lepsze jutro. Ta końcowa scena ma głęboką wymowę, symboliczną: królewna - uosobienie niezłomności i prawdy - odnajduje ją w kontakcie z prostaczkami.

"Elektra" odbiega daleko od dotychczasowych utworów, zbudowanych na starożytnym micie o rodzinie Atrydów. Nie wiele ma wspólnego z tragedią grecką czy teatrem pseudoklasycznym. Nie było więc rzeczą łatwą znaleźć właściwy kształt sceniczny dla sztuki, łączącej w sobie elementy klasyczne i romantyczne z nowoczesną introspekcją psychologiczną.

Na scenie Teatru Wojska Polskiego opracowano "Elektrę" z głębokim odczuciem ducha twórczości Giraudoux. Wszystkie subtelności poetyckiego "esprit" zostały uwypuklone staranną reżyserią. Reżyser Wierciński wykazał dużo pomysłowości i intuicji w rozplanowaniu postaci zgodnie z ich symboliczną rolą. Głęboko wzruszyło spotkanie Elektry z Orestesem; piękne było ich zaśnięcie urozmaicone doskonale zagraną sceną Eumenid w maskach. Reżyser umiejętnie wykorzystał wymowę milczenia i ciszy. Tragiczna rozgrywka: dwóch kobiet - Elektry i Klitemnestry - wyraziście uwypuklona jako centralne zagadnienie sztuki. Końcowe sceny drugiego aktu wypracowane w najdrobniejszym szczególe wywierały potężne wrażenie. Do słabych momentów w trzeba zaliczyć monotonny i źle zaakcentowany monolog ogrodnika, zawierający przecież tak bardzo efektowne i głębokie myśli.

Zofia Mrozowska z prostotą i szczerością zagrała rolę Elektry, wykazując duże zrozumienie tej postaci. Była pełna godności i królewskiego dostojeństwa, a jednocześnie uosobieniem kobiecej czułości wyrażającej się w uczuciach dla ojca i brata. Zofia Małynicz w roli Klitemnestry, miała szereg momentów mistrzowskich, oddając mimiką cały bezmiar duchowych tortur zbrodniarki i starzejącej się kochanki, Aleksander Zelwerowicz reprezentujący w roli Żebraka głos życiowego rozsądku potraktował tę postać realistycznie, ściągając myśli z obłoków na ziemie. Z niezwykłą siłą dramatycznej ekspresji stworzył typ żebraczego łazęgi, którego ustami wypowiada się pierwotna mądrość ludu. Egistos (Jan Kreczmar) był przekonywującym władcą-autokratą. Orestes (Jan Świderski) miał trochę za mało temperamentu zwłaszcza w scenach nienawiści. Groteskowa postać Prezesa Sądu (St. Łapiński) przypominała komiczne figury molierowskie. Antonina Górecka, jako zmysłowa Agata, wyrażała rabelaisowską jurność życia na tle tragicznych konfliktów. Żywe jak rtęć Eumenidy uosabiały doskonale niepokoje sumienia.

Teresa Roszkowska stworzyła piękne ramy sceniczne dla przedstawienia. Fragment greckiego pałacu miał w sobie klasyczną prostotę połączoną z romantyzmem nastroju. Zręczne rozplanowanie architektoniczne powiększało scenę. Na szczególne podkreślenie zasługuje gra świateł dyskretnie stonowanych. Kostiumy stylowe i starannie opracowane były jeszcze jednym dowodem, że w wystawienie "Elektry" włożono wiele wysiłku i scenicznego zapału. "Scena poetycka" Teatru Wojska Polskiego wykazała, że ma zespół na wysokim poziomie artystycznym, zgrany i wielce obiecujący.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji