Artykuły

Robótki a la richelieu

- Każda moja serweta, firanka, abażur ściśle związane są z pracą w teatrze, bo najczęściej powstają podczas prób. Wszyscy w teatrze przywykli do tego, że nie rozstaję się z szydełkiem, również reżyserzy, i Bogu dzięki tolerują moje fanaberie. - opowiada EWA KOLASIŃSKA, aktorka Starego Teatru.

Mieszkanie wygląda jak prawdziwe muzeum: sypialnia - biały buduar z błękitnymi dodatkami, kuchnia w - każdym detalu granatowo-pomarańczowa, salon tonie w beżach i zieleni, a łazienka to różowy cukierek.

Wszystkie wnętrza przyozdabiają cudeńka wykonane przez panią domu Ewę Kolasińską, aktorkę Starego Teatru. A są nimi: bajecznie kolorowe gobeliny oprawione w ramki, obrusy, firanki, serwety i abażury robione na szydełku lub szyte. Do tego skrzynie, bibeloty, koszyki - wszystko ręcznie malowane przez aktorkę, nawet szyby w drzwiach. Każdy element kolorystycznie dostosowany jest do wnętrza. Mistrzostwo precyzji, wyczucie formy, koloru i dowód anielskiej cierpliwości. A przede wszystkim szalonej pasji pani Ewy do ręcznych robótek, którym poświęca każdą wolną chwilę.

- Wszyscy w teatrze wiedzą, że jestem szalona, ale mam do tego prawo, bo urodziłam się 13 i w piątek - mówi aktorka. Cała zabawa zaczęła się w klasie maturalnej. Złamałam nogę, leżałam w gipsie i kombinowałam, czym by się zająć. No i wykombinowałam. Najpierw zrobiłam na drutach sukienki dla lalek. Kiedy przyjechałam na studia do Krakowa, druty zabrałam ze sobą. W teatrze powstały na nich krawaty dla kolegów i kolejnych narzeczonych. Sekundowały mi w tym koleżanki, równie jak ja zwariowane na punkcie robótek. Potem doszło szydełko - ściegiem koronkowym zrobiłam firankę. No i wreszcie wpadły mi w ręce niemieckie pisma z gobelinami. Wówczas nie było mowy o kserowaniu wzorów, więc przerysowywałam je ręcznie na papierze milimetrowym. To była praca dla świętego. I wtedy powstały moje pierwsze obrazy - dwie gobelinowe panny. Jak się w tym haftowaniu zakochałam, to nie mogę przestać do dziś. Uwielbiam to robić.

W salonie wiszą przeróżne gobeliny. Ukochane, to portrety dwóch psów pani domu. Są też koty i ptaki. Każdy szczegół jest wyraźnie widoczny: źrenica oka, wielobarwna łatka, plamka wokół nosa - wszystko mieni się różnymi odcieniami, kolorów powstałych wskutek mieszania kilkunastu różnokolorowych nici. Kolejne obrazy to czerwone i zielone drzewa robione ściegiem krzyżykowym - bardzo czasochłonnym. Jego bazę stanowi splot tkaniny - kwadrat o boku zwykle dwóch milimetrów. Każdy wypełniony jest krzyżykiem, a ich setki tysięcy tworzą sporych rozmiarów obraz, w tym wypadku drzewa, na których widoczny jest każdy listek w różnych odcieniach.

Prawdziwą burzę kolorów i formy stanowi gobelin przedstawiający łąkę Moneta: zieleń, różnobarwne kwiaty i zachmurzone niebo. - To niebo prułam chyba ze trzy razy, bo odcień beżu mi się nie podobał. Największy stres stanowi dla mnie dobór kolorów - godzinami nad tym siedzę. I jeśli coś mi nie gra, nawet niezauważalne gołym okiem detale, to potrafię spruć rok mojej pracy i zacząć od początku. Tak było z najpiękniejszym moim dziełem - firanką robioną ściegiem koronkowym. Jestem wariatką na punkcie precyzji.

Kanapę w salonie zdobią poduszki z wyhaftowanymi ściegiem gobelinowym scenami rodzajowymi. Nad kanapą wisi gobelin przedstawiający rozkoszne szare zające buszujące w gęstwinie zieleni, a nieopodal widzę londyńską katedrę św. Pawła. Złocenie kopuły, cienie na murach, zdobione okna - każdy szczegół jest wyhaftowany. - Katedra kosztowała mnie dużo zdrowia, bo architektura jest nudna do haftowania, ma wiele prostych form. Ja lubię bardziej skomplikowane, dlatego szaleć zaczynam przy detalach. Niedaleko katedry widzę kolejny gobelin, a na nim kobieta w stylowej sukni z psem. - To niby mam być ja, jako Modrzejewska, i mój pies Kubuś. Nigdy nie zagrałam pani Heleny, więc przynajmniej ją sobie wyhaftowałam - żartuje aktorka, która opowiada

o swoich pracach z żarliwościąi temperamentem prezentowanym niejednokrotnie na scenie.

- Każda moja serweta, firanka, abażur ściśle związane są z pracą w teatrze, bo najczęściej powstają podczas prób. Ukochane firanki zaczęłam robić w trakcie prób do spektaklu "Markiza de Sade", a skończyłam po dwóch latach, już przy innych przedstawieniach. Wszyscy w teatrze przywykli do tego, że nie rozstaję się z szydełkiem, również reżyserzy, i Bogu dzięki tolerują moje fanaberie. Zresztą zaraziłam nimi teatralne koleżanki, m.in. Anię Radwan, Beatę Paluch. Wracając do firanki. Robiona jest kilkoma ściegami, a wzory kwiatowe i geometryczne wymagały ode mnie matematycznej wiedzy. Całość składa się z setek tysięcy oczek. Powstawała kawałkami, a potem, wszystko łączyłam. Dlatego mogłam ją robić poza domem. Natomiast gobeliny wymagają specjalnego stelaża, który stoi w sypialni i tam na nim pracuję.

Pani Ewa obdarowuje swoimi cudeńkami wielu przyjaciół, a także wspiera aukcje charytatywne. Kiedyś zwrócił się do niej z prośbą o pomoc kolega z teatru - Szymon Kuśmider. Organizował aukcję. Podarowała na nią serwetę, powstałą podczas prób do spektaklu "Tango. Gombrowicz". Wylicytowano ją za 800 zł. - Byłam dumna i szczęśliwa. Jednak poza aukcjami nic nie sprzedaję - to moja żelazna zasada - ponieważ wszystkie prace są dla mnie bezcenne. Obdarowuję nimi przyjaciół, kolegów z teatru. Tadek Huk dostał abażur, Hanka Polony wiele prac, m.in. Matkę Boską i piękny kołnierz.

Haft richelieu to kolejna specjalność pani Ewy. - To jest dość nudna praca, bo wciąż trzeba przekładać nitkę monotonnym ruchem ręki w jedną stronę. Lubię ściegi skomplikowane, które sprawiają trudność. No i komponowanie wzorów. Najładniejsze efekty uzyskuje się, mieszając ściegi: krzyżykowy, gobelinowy, płaskiego haftu. Wówczas można ciekawie rozkładać kolory, wydobywać odcienie, iluzje głębi. Dzisiaj można już dostać w sklepach dziesiątki pism, więc buszuję po Empiku i podglądam wzory, kolory, ściegi.

Pani Ewa lubi także wyszywać koralikami. W pokoju wisi taftowo-brokatowy motyl mieniący się paciorkami, a w szafie koronkowa kamizelka przyozdobiona setkami kolorowych koralików, które tworzą bajeczne wręcz wzory.

Niciane robótki, to nie jedyne cacuszka pani Ewy. Sama szyje wszelkie zasłonki, czasami dla siebie jakąś finezyjną spódnicę. Wszystko jest oryginalne, o niepowtarzalnych fasonach i krojach.

- Nie powiedziałyśmy jeszcze o tym, że maluję nie tylko na szybach, skrzyniach, łazienkowym piecyku, ale także ściany. Jak wprowadziłam się do tego mieszkania, to właśnie od malowania zaczęłam - oczywiście bez wzorów nie obeszło się. W zależności od tego, jakiej farby używałam, to z takim kolorem grzywki przychodziłam do teatru. Jestem krótkowidzem i stąd te problemy. Koledzy na próbie od razu wiedzieli, co aktualnie robię i wołali: "Ewa maluje łazienkę, bo dziś jest na różowo".

Wszystkie te prace wymagają benedyktyńskiej cierpliwości. Pani Ewa ją posiada, choć, jak sama przyznaje, jest nerwusem. - Sama nie wiem, na czym to polega, że gdy siadam przed płótnem, to nic nie potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Nawet prucie efektów rocznej pracy. Kiedy pytam, czy artystka ma jakieś niezrealizowane marzenie w nicianej materii, słyszę gwałtowną odpowiedź: - Z powodu braku miejsca na stelaż muszę zmienić mieszkanie na większe. Jeśli mi się to uda - dokonam największego artystycznego szaleństwa w moim życiu. Spakuję tę kolekcję w pudla!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji