Artykuły

Produkcyjniak podinscenizowany

"Lekcje stepowania" w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Sztuka nawet nie jest humorystyczna. To produkcyjniak o brygadzie, która demaskując dywersantów przekracza normę pracy wyznaczoną przez kierownictwo zakładu. "Lekcje stepowania" na jubileusz 60-lecia mają być świadectwem dojrzałości i rozwoju Teatru Powszechnego...

Klucz do produkcyjniaka jest następujący. Bohaterem zbiorowym są uczestnicy kursu stepowania. Normę wyznacza występ na koncercie dobroczynnym, wieńczący roczną naukę. Rolę reakcyjnych sabotażystów pełnią życiowe kłopoty.

Tekst Richarda Harrisa nie zawiera nawet krztyny intrygi. Bite dwie godziny - z przerwami na parę kroczków - są sklejone z czczej licytacji, która ze stepujących kobiet ma gorzej w domu. Pierwsza nie ma dziecka, chociaż chce. Druga ma dziecko, chociaż nie chce. Trzecia nie ma pieniędzy. Czwarta ma raka. Piątą mąż bije... Jest jeszcze jeden facet, któremu umarła żona. Może to i celnie podpatrzone typy adresatek zajęć terapeutycznych wszelkiej maści. Ale powinna to być podstawa do zbudowania jakiejś intrygi... Swoje dołożyła Elżbieta Woźniak, tłumaczka, która z perspektywy Londynu straciła kontakt z potoczną polszczyzną. Kto o swoim pasierbie mówi per "mój pasierb"? Co na to świekra lub zołwica?

Z takim tworzywem Krystyna Janda zrobiła wszystko, co mogła. Widowisko jest popisem sprawności inscenizacyjnej. Nie piszę tego ironicznie. W każdej scenie dziesięć postaci przemieszcza się po scenie, przebiera się, rozgrywa minietiudy, tworząc złudzenie, że coś się jednak w "Lekcjach stepowania" dzieje. Niestety, nie jest to ruch myśli.

Na scenę nie przedostaje się nawet źdźbło psychologicznej prawdy. Damy plus Marek Bogucki jako Geoffrey nie wykraczają poza stereotypy. Jedna Magda Zając w roli katowanej przez męża neurotyczki usiłuje zagrać. Inna sprawa, że to jej przypada jedyna trafna kwestia sztuki: "Mam was wszystkich dosyć". Resztę pań otuliłbym ciepłym kocem, radząc, żeby sobie dały spokój. I Marka Boguckiego też.

Koniec spektaklu przynosi wielki finał. Bohaterki występują podczas koncertu charytatywnego - przebrane za sex-króliczki. Gwiazdeczki z "Playboya" i jeden sutener tańczą w króliczych uszkach z króliczymi ogonkami. Cztery osoby na dziewięć stepują prawie równo. Widz udaje się do Teatru Powszechnego, a ląduje w Domu Publicznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji