Artykuły

Kraków. "Emigranci" w Łaźni Nowej

Ponadczasowy dramat Sławomira Mrożka po raz pierwszy na deskach Łaźni Nowej. Mrożek przemówi językiem inteligenta i chłoporobotnika. Obnaży brak porozumienia. Kim są bohaterowie "Emigrantów" w czasach szybkich pieniędzy, dynamicznych karier, otwartych granic? Premiera 13 maja

W ostatniej scenie "Emigrantów", po podarciu banknotów przez XX, gdy AA niszczy notatki do dzieła życia, a z jego piersi wydziera się bolesny krzyk, XX chrapie. Polski chłoporobotnik nie słucha projektu polskiego inteligenta. Brak porozumienia między chłopstwem a szlachtą, potem inteligencją a ludźmi pracy, jest problemem, który dał się już we znaki bronowickim weselnikom Wyspiańskiego, młodopolskim poetom, peerelowskim twórcom sztuki, a dziś nurtuje jednostki szczególnie wyczulone na brak równości, wolności i braterstwa, pragnące żyć w świecie, gdzie naprzeciwko człowieka stoi człowiek, nie tytuł, instytucja, czy urząd. W "Emigrantach" rola społeczna i pochodzenie okazują się być ostatecznie przeciwstawnymi narracjami, nieprzystającymi do siebie projektami, antagonistycznymi rzeczywistościami, w których pogrążeni są bohaterowie. Trudno o wspólny cel, kiedy inna średnica wyznacza horyzont.

Kim są bohaterowie "Emigrantów" w czasach szybkich pieniędzy, dynamicznych karier, otwartych granic? Czy zdeterminowane pochodzeniem losy ludzkie mogą się dogadać tylko z własnymi odbiciami? Mrożkowski inteligent nie ma skutecznych narzędzi do rozczytywania dzisiejszej rzeczywistości, tak samo jak nie ma ich jego partner. Zresztą, kto je ma? (Może dysponujemy nimi tylko czasami? Na chwilę?) Kto ma wiedzę, ten ma władzę, ale w jakim świecie żyjemy, jeśli jest to wiedza sprzed dekady? Narzędzia do rozczytywania rzeczywistości zużywają się szybciej niż tenisówki. Mrożkowscy "Emigranci" prezentują pozorny projekt porozumienia, a zarazem autentyczną wiarę w jego brak. Język braku kompromisu, zwłaszcza po stronie inteligenta, udaje dialektyczne intencje, drażni, prowokuje, by go demaskować, żeby z nim walczyć, żeby nowe projekty tworzyć w opozycji do niego.

Spektakl jest próbą zbadania języka sankcjonującego brak autentycznego dialogu. Wiktor Rubin przygląda się językowi inteligencji dzierżącej władzę nad znaczeniami, symbolami, nazewnictwem. Językowi mówiącemu z piedestału, mającemu monopol na rację i wiedzę z nieco już przegnitymi korzeniami. Polski inteligent ochoczo opisując inne klasy społeczne, nie daje im dojść do głosu, nie widzi potrzeby, by wpuścić je do swoich bibliotek i na swoje mieszczańskie sceny. Chyba, że w roli swojego narzędzia, snując marzenia o wspólnym poświęceniu w imię sprawy narodowej. A gdyby pomieszać języki przypisane przez tradycję do określonych ról społecznych, zaprosić nowe słowa, wypracować wspólne kody, bez podziału na role? Każdy może grać każdego, być każdym. W teatrze być znaczy grać, a może nie tylko w teatrze? Wejść w czyjąś skórę, posmakować czyjegoś położenia lub poniżenia. Czy taka zamiana ról może być polem budowania wspólnego? Czy ma szansę być drogą do równości? Czy żonglując i bawiąc się rolami mamy szansę spotkać się poza nimi?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji