Artykuły

Statystyka prawdę powie?

Ze statystyk repertuarowych wyłania się z pewnością obraz polskiego życia teatralnego. Ale jak to bywa ze statystykami - nie mówią one całej prawdy - O polskich dramatach przez pryzmat liczb pisze Wojciech Majcherek w czasopiśmie Teatr.

Co jest grane w polskich teatrach? Jaki repertuar dominuje? Czego jest więcej: klasyki czy literatury współczesnej? Na te i inne pytania próbowałem znaleźć odpowiedź w przygotowanym niedawno przez Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów raporcie na temat kondycji naszych teatrów w latach 2007-2009.

Informacje zawarte w raporcie pochodziły z ankiet, które skierowano do instytucjonalnych teatrów dramatycznych, lalkowych i muzycznych. Ponieważ nie wszystkie teatry udzieliły odpowiedzi, nie można przedstawić pełnych statystyk. Niemniej nawet z cząstkowych danych wyłonił się obraz tego, co się znajduje na afiszach. Liczba premier, a przede wszystkim struktura repertuaru, jaką tworzą, może oczywiście wiele powiedzieć o rysujących się tendencjach artystycznych.

W ankiecie wzięło udział 46 teatrów dramatycznych, informacje w niej zawarte dotyczą 668 spektakli premierowych. Nie jest to mało. Najprościej można je uporządkować według rodzajów wystawianych tekstów. A więc na liście znalazły się:

- inscenizacje polskiej i obcej dramaturgii,

- inscenizacje polskiej i obcej dramaturgii współczesnej,

- adaptacje polskiej literatury dawnej i współczesnej,

- adaptacje obcej literatury dawnej i współczesnej.

Należy wyjaśnić, że dla rozróżnienia czasowego: dramaturgia, literatura dawna - współczesna przyjąłem cezurę, jaką zastosowano w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej organizowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jego regulamin za sztukę współczesną uznawał utwór opublikowany w ciągu minionych 40 lat (zasadę tę w obecnej edycji konkursu ograniczono do 20 lat). Podział ten jest rzecz jasna umowny i nie ustrzegł nas od paradoksów - na przykład twórczość Sławomira Mrożka mogła się znaleźć częściowo w inscenizacjach polskiej dramaturgii dawnej, częściowo zaś współczesnej. Gdyby granice czasowe przesunąć w taki lub inny sposób, tendencje, które się ujawniły w analizie repertuarów, można by inaczej charakteryzować. Dylematy trzeba było jednak rozstrzygnąć, a postąpiono zgodnie z porzekadłem Zbigniewa Wilskiego, znakomitego historyka teatru, który przy wątpliwościach w stosowaniu tzw. nauk pomocniczych zwykł mawiać: "głupio, ale konsekwentnie".

Pogrupowanie premier w zaproponowanym podziale ujawniło dość zaskakujące rezultaty. Okazało się bowiem, że w latach 2007- 2009 zdecydowanie dominowały premiery współczesnej dramaturgii zagranicznej. Z wszystkich wystawianych spektakli aż 241 mieściło się właśnie w tym dziale. Premier polskiej dramaturgii współczesnej zrealizowano 141 w 39 teatrach. Łatwo zatem zauważyć, że najchętniej grywane na naszych scenach były sztuki współczesne, które łącznie - zagraniczne i polskie - stanowiły ponad połowę całego repertuaru premierowego.

Jak na tym tle wyglądała klasyka? Premiery obcej klasyki to 124 propozycje w 40 teatrach. Polska klasyka to zaledwie 72 premiery w 34 teatrach. Dawna, rodzima twórczość dramatyczna stanowi zatem nieco ponad 10% całego repertuaru teatralnego. Warto by sprawdzić, jak te proporcje układały się w poprzednich dekadach, ale chyba bez specjalnego ryzyka można stwierdzić, że tak duża przewaga współczesnej dramaturgii nad klasyką jest nowym zjawiskiem.

W minionym dziesięcioleciu z pewnością wiele zrobiono, by przełamać nieufność do nowych tekstów. Impuls dała na przykład kampania Romana Pawłowskiego na rzecz młodej dramaturgii (dwie opublikowane antologie: Pokolenie porno i Made in Poland), ale także działalność Laboratorium Dramatu Tadeusza Słobodzianka, konkursy dramatopisarskie (w tym ciesząca się prestiżem Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna), niezliczone czytania sztuk, organizowane w różnych teatrach, aktywność wydawnictw specjalizujących się we współczesnej dramaturgii (na przykład Panga Pank czy ADiT, nie zapominając oczywiście o zasługach miesięcznika "Dialog") i wreszcie last but not least wspomniany już Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, którego inicjatorem był, o czym warto pamiętać, Kazimierz Dejmek. To ten właśnie konkurs poprzez zachętę finansową dla teatrów najbardziej zaktywizował je do odważniejszego poszukiwania nowego repertuaru.

Wszystkie te działania pewnie nie miałyby powodzenia, gdyby nie potrzeba twórców i oczekiwania publiczności, by o współczesnych problemach mówić już bez kostiumu klasyki. Ta oczywiście jest nadal obecna w repertuarach, stałą pozycję mają tacy autorzy jak Szekspir i Czechow, zdarzają się chwilowe mody na niektóre teksty (jak swego czasu na Makbeta), a jednocześnie mało jest odkryć utworów zapomnianych, spoza kanonu. Problem ten dotyczy klasyki zarówno obcej, jak i polskiej. W przypadku tej

drugiej zainteresowanie pobudza... kalendarz. Okazuje się, że w omawianym trzyleciu najwięcej wystawień miały dzieła Wyspiańskiego i Słowackiego, co wiązało się przede wszystkim z okrągłymi rocznicami ich

śmierci i urodzin.

O wiele większą inicjatywę teatrów dramatycznych widać więc na terenie współczesnej dramaturgii zagranicznej. Sporo było prapremier. Niektóre teatry konsekwentnie w każdym sezonie wprowadzały nieznane wcześniej w Polsce tytuły. Taki program mają m.in. Teatr Wybrzeże w Gdańsku, Teatr Jaracza w Łodzi i w Olsztynie, Teatr Horzycy w Toruniu, Prezentacje w Warszawie. Ryzyko nowości podejmują teatry funkcjonujące poza wielkimi ośrodkami, m.in. Teatr Żeromskiego w Kielcach, Teatr Modrzejewskiej w Legnicy, Teatr Kochanowskiego w Opolu.

Przekrój repertuaru w dziedzinie zagranicznej dramaturgii współczesnej jest bardzo szeroki. Polskie teatry grały sztuki autorów z rozmaitych krajów i obszarów językowych. Jednym z najczęściej wystawianych dramaturgów okazał się Iwan Wyrypajew, którego teksty siedmiokrotnie inscenizowano (najczęściej Dzień Walentego). Popularnością cieszyły się również dramaty bułgarskiego pisarza Christo Bojczewa (Orkiestra "Titanic" i Pułkownik Ptak) oraz Chorwata Miro Gavrana (Wszystko o kobietach i Wszystko o mężczyznach). Rosyjską dramaturgię w minionym trzyleciu reprezentowali tacy autorzy jak Kuroczkin, Kolada, Griszkowiec, Sigariew. Nadal nie słabło powodzenie irlandzkiej dramaturgii (McDonagh, McPherson). Obecna była oczywiście dramaturgia niemiecka (Müller, Dobbrow, Mayenburg, Loher, Dorst), brytyjska (Ayckbourn, Hare, Harrower, Thompson, Ravenhill, Marber, Crimp, Stoppard), francuska (Sibleyras, Schmitt, Reza), amerykańska (Mamet, LaBute, Allen). Swoich przedstawicieli miały Czechy (Zelenka, Havel), Węgry (Háy), Serbia (Srbljanović), Szwecja (Enquist, Norén), Norwegia (Fosse), Izrael (Levin, Mazya).

Zestaw tych autorów i tytułów wskazuje na spore ambicje polskich teatrów. Wniosek ten jednak nieco osłabia fakt, że najpopularniejszym zagranicznym dramaturgiem współczesnym na naszych scenach pozostaje Ray Cooney - autor chętnie grywanych komedii w rodzaju Mayday. Obok niego niemałym powodzeniem cieszyła się podobna produkcja takich autorów jak Pörtner (Szalone nożyczki), Foot (Bez seksu proszę), Ludvig (Pół żartem, pół sercem), Hawdon (Wieczór kawalerski), Taylor (Stosunki na szczycie). Niemal każdy z tych tytułów miał po kilka premier.

Podobnie jak w przypadku współczesnej dramaturgii zagranicznej, nasze teatry wykazały dość dużą odwagę w prezentowaniu nowych sztuk polskich. Na 142 premiery aż 105 to były inscenizacje prapremierowe. Są teatry, które bardzo chętnie sięgały po nowości. Do nich należały m.in. Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Teatr Powszechny w Łodzi, Teatr Polski w Poznaniu, Teatr Polski w Bielsku-Białej, Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu, Teatr Na Woli w Warszawie, Teatr Powszechny w Radomiu, Teatr Polski we Wrocławiu.

Analizując poszczególne tytuły i autorów, należy jednak zauważyć, że nie ma wśród nich wyraźnych liderów. Właściwie tylko o dwóch dramaturgach można powiedzieć, że byli częściej wystawiani. Teksty Pawła Demirskiego miały osiem premier w czterech teatrach (skupionych głównie na Dolnym Śląsku: Teatr Polski we Wrocławiu, Dramatyczny w Wałbrzychu i Teatr Norwida w Jeleniej Górze). Michał Walczak może się natomiast pochwalić sześcioma premierami w sześciu teatrach dramatycznych. Bardzo niewiele sztuk polskich miało więcej niż jedną inscenizację. To jest charakterystyczne zjawisko. Nawet rozgłos, który daje nagroda, czy popularność autora, nie sprzyja większemu zainteresowaniu jego twórczością w teatrach. Dramaty Magdy Fertacz Trash Story i Mariusza Bielińskiego Nad - laureaci Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej - miały, jak do tej pory, tylko po jednej realizacji. Dramatopisarski debiut Doroty Masłowskiej "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" ma więcej wystawień za granicą niż w kraju, gdzie odbyły się dwie inscenizacje. Podobnie stało się z "Między nami dobrze jest". Ciekawe, czy Nasza klasa Tadeusza Słobodzianka doczeka się większej liczby inscenizacji, choć w tym przypadku opór stawia sam autor. Na tym tle o sukcesie może mówić Anna Burzyńska, której Akompaniatora zagrano w trzech teatrach.

Trudno właściwie orzec, dlaczego nie ma prawdziwych hitów wśród najnowszych polskich sztuk. Czy teatry nie chcą sięgać do już "sprzedanych" tytułów, ponieważ to ogranicza promocję premiery (każdy woli mieć prapremierę, a nie kolejną realizację sztuki, z którą ktoś wcześniej odniósł sukces)? A może po prostu nowe dramaty nie są na tyle nośne interpretacyjnie? Swoją drogą, ciekawe, czy gdyby dzisiaj Sławomir Mrożek na pisał "Tango", to też kariera sceniczna tego utworu zakończyłaby się na prapremierze? Do dramaturgii Mrożka sięgano w trzyleciu 2007-2009 czterokrotnie (przypomnijmy jednak, że policzono w tym przypadku tylko utwory opublikowane w ciągu ostatnich 40 lat). Tymczasem żaden ankietowany teatr nie wykazał premiery sztuki Tadeusza Różewicza! Symboliczna była obecność innych dramatopisarzy, którzy debiutowali w okresie PRL-u, jak na przykład Janusza Głowackiego, Władysława Terleckiego czy Ireneusza Iredyńskiego. Z doświadczonych autorów właściwie tylko Maciej Wojtyszko wciąż pisze sztuki, które są wystawiane w teatrach.

Warto zauważyć, że współczesna dramaturgia ma również przewagę w teatrach lalkowych. W tym przypadku jednak słupki statystyki podnosi praktyka pisania i wystawiania przez lalkarzy-reżyserów własnych wersji klasycznych bajek. Na szczęście wciąż funkcjonuje grupa znanych autorów oryginalnych tekstów dla teatrów lalkowych: Liliana Bardijewska, Andrzej Maleszka, Maciej Wojtyszko, Krystyna Jakóbczyk. Obok nich pojawili się debiutanci, na przykład Robert Jarosz z tekstem W beczce chowany, zagranym w dwóch teatrach (bielska Banialuka i poznański Teatr Animacji). O dużym powodzeniu może mówić młoda autorka Marta Guśniowska, której aż osiem sztuk (m.in. O rycerzu Pryszczycerzu, O rycerzu bez konia, Baśń o grającym imbryku, O mniejszych braciszkach oew. Franciszka) wystawiano w sześciu teatrach.

Omawiając obecność współczesnej dramaturgii polskiej na scenach teatralnych, należy dostrzec odrębne zjawisko, czyli premiery spektakli autorskich reżyserów. Z jednej strony są to ich własne próby dramatopisarskie czy scenariuszowe (takie realizacje mają na koncie m.in. Przemysław Wojcieszek, Tomasz Man, Maciej Kowalewski, Piotr Waligórski, Paweł Kamza, Sebastian Majewski). Oprócz nich mamy przedstawienia, które nie są inscenizacjami dramatów, powstają zwykle przy współpracy tzw. dramaturgów - często mają formułę kolażu tekstów, najrozmaitszych kompilacji, wykorzystujących również improwizację aktorską jako element struktury dramaturgicznej. Wyrazisty przykład takiej praktyki artystycznej to Persona. Tryptyk/Marilyn Krystiana Lupy (notabene spektakl nagrodzony w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej w 2010 roku). W odniesieniu do części repertuaru teatrów dramatycznych literackie podziały gatunkowe okazują się czysto umowne czy wręcz anachroniczne.

*

Ze statystyk repertuarowych wyłania się z pewnością obraz polskiego życia teatralnego. Ale jak to bywa ze statystykami - nie mówią one całej prawdy. Sama lista tytułów i autorów jeszcze nie tworzy teatru, a rankingi nie decydują o sztuce. W ankiecie Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów zabrakło pytania o liczbę zagranych przedstawień dla poszczególnych tytułów (teatry podawały tylko dane zbiorcze). Dałoby to wgląd w preferencje publiczności. Pośrednio można je rozpoznać na podstawie porównania, co grano na dużych scenach, a co na scenach małych. Nie jest zaskoczeniem, że prawie wszystkie angielskie komedie oferowano większej widowni. Ambitniejsza dramaturgia współczesna polska i obca trafiała zwykle na małe

sceny.

Osobnym zaś problemem pozostaje ocena artystyczna współczesnego repertuaru. Na ile nowa polska dramaturgia jest oryginalna, inspirująca dla teatru i ważna dla publiczności? Czy to ona buduje wizerunek dzisiejszego polskiego teatru? Jak wypada jej porównanie z zagraniczną literaturą dramatyczną, która tak mocno zaistniała na naszych scenach? A jakie szanse mają nasi dramatopisarze na zainteresowanie poza krajem?

Skrócona i nieco zmodyfikowana wersja artykułu zamieszczonego w publikacji Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów oraz wygłoszonego podczas II Forum Polskiego Teatru.

Wojciech Majcherek - krytyk teatralny, wieloletni redaktor i sekretarz miesięcznika "Teatr"; obecnie redaktor TVP Kultura.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji