Artykuły

Oj, biedny, biedny ten Pinokio

"Och, Pinokio!" w reż. Macieja Wojtyszki w Operze Krakowskiej. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Nie ma powodu, żeby wyrażać radość z powodu tego "Pinokia". Należy raczej ubolewać, że powstało widowisko ciężkie i krzykliwe.

Baśń Collodiego została sprowadzona do podstawowej fabuły, przygody drewnianego pajacyka straciły magię i delikatny humor, trudno też dostrzec przemiany charakteru tytułowego bohatera. Wszystkie postaci zresztą narysowano grubą krechą - to musical, więc pewne uproszczenia są możliwe, ale tutaj poszły za daleko. Może dlatego, że śpiewacy opery i operetki nie potrafią grać, a raczej grają tak jak zawsze. Czyli dobitnie recytują, gestykulują i albo popisują się nadekspresją, albo w ogóle ekspresji nie mają. Gdy zaś śpiewają, kiepska dykcja utrudnia zrozumienie tekstu.

Maciej Wojtyszko jakby nie mógł się zdecydować, czy chce zrobić spektakl współczesny, czy staroświecki. Musicalowy czy operetkowy. I po co te dwie konwencje na siłę żenić. Zwłaszcza że są one w gruncie rzeczy - mimo różnych kostiumów - do siebie podobne. Podobne, bo matką ich i ojcem jest krakowska operetka, w której próby zaszczepienia jakiejkolwiek nowszej estetyki są skazane na niepowodzenie. W "Wesołych wdówkach" i "Księżniczkach czardasza" wrażenie podróży w teatralną przeszłość nie musi być nieprzyjemne, ale w spektaklu, który kokietuje "współczesnością", i owszem.

Z operetki pochodzą główne postaci: Wróżka (Katarzyna Oleś-Blacha) w różowej sukni, błękitnym płaszczu i z brylantową wieżą na głowie, Kruk i Sowa (Franciszek Makuch i Marta Abako), Lisica i Kot (Bożena Zawiślak-Dolny i Andrzej Biegun). Operetkowo kiczowate kostiumy, operetkowy humor (to zawieszanie głosu przed dowcipami), operetkowo przerysowane aktorstwo. Wróżka chwilami nawet jakby parodiuje zachowania śpiewaczki-gwiazdy, ale nie wiadomo, czemu ma to służyć. Z operetki pochodzi również nadmiernie kolorowa, a uboga scenografia.

Współczesność to gromada młodzieży, którą spotyka Pinokio - poprzebierany w kolorowe współczesne kostiumy chór. Oraz ekrany, na których wyświetlane są programy telewizyjne i gry komputerowe. "Och, Pinokio" w drugiej części staje się bowiem przedstawieniem antykonsumpcyjnym, obnażającym niebezpieczeństwa płynące z oglądania telewizji i bezmyślnego grania w gry komputerowe. Ale fragmenty programów (zgrabne animacje) pokazywane ku przestrodze, są plastycznie ciekawsze niż świat sceniczny, więc przestrogi przechodzą cokolwiek bokiem. Tak jak bokiem przechodzi historia Pinokia, utopiona w krzykliwych kolorach i marnym aktorstwie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji