Artykuły

Thriller w Powszechnym

"Sieroty" w reż. Grażyny Kanii w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Twoim Stylu.

Thriller "Sieroty" w warszawskim Powszechnym to jeden z najmocniejszych spektakli sezonu. Spektakl wszedł na afisz bez szczególnego rozgłosu. W obsadzie nie ma znanych z telewizji gwiazd. Autor, Dennis Kelly, zdobył już markę w Anglii, ale u nas pozostaje niemal nieznany. Reżyseruje niespecjalnie nagłaśniana przez media Grażyna Kania. Ale jej przedstawienia swego czasu narobiły sporo zamieszania, bowiem kształcona w Niemczech artystka próbowała przenosić na rodzimy grunt tamtejszy styl - brutalny i naturalistyczny.

"Sieroty" można oglądać niczym pierwszorzędny thriller. Pierwsza scena. Helen (Anna Moskal) i Danny (Grzegorz Falkowski) przy kolacji. Świece, romantyczna atmosfera. Wpada Liam (Piotr Ligienza), brat kobiety. Roztrzęsiony, zakrwawiony. Co się stało, będziemy dochodzić wraz z bohaterami przez całe przedstawienie. I nadziejemy się na kolejne niespodzianki. Bardzo nieprzyjemne niespodzianki. Każda ukaże trójkę osób w coraz gorszym świetle.

Na spektakl Kani można też patrzeć jak na opowieść o ulotności podstaw naszej codziennej egzystencji. Helen i Danny mają dom, dziecko, kolejne w drodze. Z pozoru ideał. Jednak wystarczy mały wstrząs, by wywołać lawinę. Na koniec oboje siedzą jak porażeni piorunem. Całe ich życie rozsypało się w drobny mak. Przed nimi tylko piekło. Bo światem rządzi strach - zdaje się mówić autor "Sierot".

Maleńkie, a zdumiewające przedstawienie. Chciałoby się od niego uwolnić, ale się nie daje. Wciąż rośnie przed oczami. Rzadko coś podobnego mi się zdarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji