Grać czy mieć
Aktorzy w XXI wieku zarabiają w serialach i reklamach, a artystami są w teatrze. - Zmieniła się ich rola społeczna - uważa prof. Wiesława Kozek, autorka publikacji "Polaktor. Aktorzy na rynku pracy". O publikacji czytamy w Rzeczpospolitej.
- W czasach komunizmu mieli poczucie misji, dbając o kulturę wyższą czy angażując się w bojkot radia i telewizji w stanie wojennym. Wolny rynek sprawił, że zaczęli myśleć o pieniądzach i konsumpcji. Nadal uważają jednak, że powinni świecić przykładem, dlatego biorą udział w akcjach charytatywnych i publicznych dyskusjach. Książka "Polaktor" jest opracowaniem ankiet przeprowadzonych wśród kilkudziesięciu aktorów.
Grać czy mieć?
- W środowisku upadł etos pracy - mówi prof. Kozek - Kiedyś dużo czasu spędzano w teatrze, gdzie kształtował się duch zespołowości. Te więzi się rozpadły - aktorzy angażują się bowiem w wiele projektów naraz. Nadal jednak scena jest dla nich miejscem artystycznego spełnienia.
Największym prestiżem cieszą się role w stołecznym Narodowym i krakowskim Starym.
- Narzekają na niskie zarobki w teatrach, ale są gotowi do poświęceń dla satysfakcji z tworzenia spektakli i kontaktu z publicznością - uważa prof. Kozek.
W środowisku zmieniło się podejście do gry w serialach.
- W latach 90. publicznie krytykowano występy w telenowelach - mówi prof. Kozek. - Obecnie role telewizyjne traktuje się jako źródło dochodu. Polskie stacje tworzą także coraz więcej ambitnych produkcji, które są wyzwaniem dla artystów.
Amatorzy występujący w serialach, filmach i teatrze oskarżani są przez zawodowców o psucie rynku i kultury.
- Niektórzy aktorzy są rozgoryczeni, że w telewizji grają ludzie bez dyplomów - komentuje prof. Kozek. - Cenią jednak naturszczyków, którzy przejawiają talent. Dlatego też nie ma solidarnego sprzeciwu wobec ich obecności na małym i dużym ekranie.
Środowisko jest pozbawione wspólnych wartości, a także reprezentacji w postaci silnego związku zawodowego.
- Kiedyś ważne było uznanie innych aktorów, obecnie wielu artystów nie liczy się nawet z opiniami starszych kolegów - podsumowuje prof. Kozek.
Artystka czy matka?
Aktorzy od początku poddawani są selekcji. Jej pierwszym etapem jest trudny egzamin do szkoły teatralnej, następnymi - zaliczanie semestrów i dyplom.
- Edukacja artystów głęboko przekształca ich osobowość oraz ingeruje w tożsamość - mówi prof. Kozek. - Student musi niemal wyłączyć się na kilka lat z życia poza szkołą.
Corocznie na rynku pojawia się ok. 80 absolwentów uczelni teatralnych. Niezwykle trudno im o pracę.
- Młodzi powinni dostać możliwość scenicznego stażu, jak lekarze w szpitalach - twierdzi prof. Kozek. - Teatry rzadko jednak zatrudniają nowych aktorów, szczególnie na etaty. W ten sposób marnowane są pieniądze - inwestuje się w studentów, którzy potem są bezrobotni. Wielu, nawet bardzo zdolnych artystów, nie może odnaleźć się na rynku, dlatego zaczepiają się w innych zawodach.
Miejscem ostrej konkurencji są castingi.
- Wiedzą, że aby osiągnąć sukces potrzebne jest szczęście. Nie marnują więc żadnej okazji, aby się zaprezentować - zauważa prof. Kozek.
W szkołach teatralnych nie ma przedmiotów, które uczyłby adaptacji do rynku pracy.
- Starsi aktorzy podziwiają młodych za upór i wytrwałość - mówi Kozek - Kiedyś aby znaleźć zatrudnienie wystarczyło przyjść do SPATiF-u.
Najgorszą pozycje w zawodzie mają kobiety.
- Mniej zarabiają i przeżywają ogromny stres próbując łączyć pracę i obowiązki rodzinne - twierdzi prof. Kozek.
Książka "Polaktor" powstała na zlecenie Związku Zawodowego Aktorów Polskich.