Artykuły

Wieś przed katastrofą

Po tym, co napisałem o poprzednim spektaklu, nie spodziewałem się, że zostanę jeszcze kiedykolwiek wpuszczony do Teatru Nowego. Fragmenty mojej recenzji z obrzydzaniem i ironią cytował dyrektor Adam Hanuszkiewicz na zakończenie "Dulskiej", pomnażając w ten sposób liczbę osób, które zapoznały się z moim tekstem. Aby mnie jeszcze bardziej zohydzić w oczach oczarowanych przedstawieniem widzów, zaznaczał, że "... Express Wieczorny jest gazetą lewicową". Jego teatr, jego poglądy, jego reakcja na krytykę... Wreszcie, niewielki tylko procent moich pieniędzy idzie na utrzymanie dyrektora i jego teatru. Muszę jednak przyznać, iż nie tylko mnie wpuszczono, ale przysłano zaproszenie i usadzono pośrodku drugiego rzędu.

W czasach, gdy Adam Hanuszkiewicz nie był jeszcze kombatantem, ale pieszczochem ówczesnej władzy, wystawił "Miesiąc na wsi" Iwana Turgieniewa w Teatrze Małym. Było to przedstawienie bardzo popularne i nietuzinkowe. Na scenie rosła prawdziwa trawa, płynęła prawdziwa woda z Grubej Kaśki, wespół z aktorami szalały psy, a podobno w zaroślach kląskały żywe słowiki, zaś najprawdziwsze komary cięły do krwi publiczność i wykonawców. Tym razem miejsce trawy zajęło zielone sukno, z gatunku tych, które zdobiły niegdyś stoły prezydialne, ptaszki natomiast śpiewają z głośników. Na scenie przeżywają swoje aktorskie wzloty i upadki dwie wyżlice, które karmione na co dzień wyłącznie przez Magdalenę Cwenówne, lgną do jej rąk, jak do puszki ze smakowitymi Pedigree Pal. Nie jest to wszakże sztuka zrealizowana na zlecenie Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt ani Polskiego Związku Kynologicznego. Jakie niesie przesłanie? Mówi przede wszystkim o potrzebie miłości drzemiącej w każdym z nas, o jej poszukiwaniu w każdych warunkach i za wszelką cenę. Ale mówi także o miałkości egzystencji, o uciekaniu przed prawdziwymi problemami życiowymi w świat ułudy. Tak, jak po lekturze "Niebezpiecznych Związków" skłaniamy się do wniosku, że zepsuty i sztuczny świat ich bohaterów musiał zostać zmieciony przez Rewolucję, tak i ten pseudosielankowy świat, nieodwołalnie czeka tragedia. A postacie dramatu?

Najbardziej sztuczna i papierowa, rodem z niedobrej adaptacji teatralnej którejś z powieści dla pensjonarek, jest grająca Annę, matkę Isłajewa - Hanna Cnojnacka. Nie przekonująca jest także Edyta Jungowska jako Wieroczka, do przesady podkreślająca każdym gestem swoją dziewczęcą niedojrzałość. Czy Bielajew, dwudziestopięcioletni mężczyzna, mógłby być aż tak dziecinny, jak usiłuje go nam przedstawić Artur Sokołowski? Przecież w tamtych czasach każdy chciał i musiał być dorosły o wiele wcześniej niż teraz. Szczególnie, gdy było się pozbawionym rodziców studentem z niższych sfer. To dopiero nasz świat przepełniony jest kilkudziesięcioletnimi, niedojrzałymi uczuciowo chłopcami.

Dopiero ostatnie czterdzieści lat uczyniło z młodości najwyższą wartość. Jerzy Karaszkiewicz jest i zabawny, i groźny zarazem. Niepotrzebnie tylko zwraca się bezpośrednio do widzów, pomijając swych współtowarzyszy na scenie. Magdalena Cwenówna całkiem udatnie wciela się w rolę kobiety romansującej nieco dla zasady, bo wymaga tego jej pozycja społeczna, a trochę z potrzeby przeżycia uczucia autentycznego, innego niż nijakość i letniość jej małżeństwa. Gdy przychodzi miłość, czy też może jej namiastka, jest tym boleśniejsza i prawdziwsza, bo niespełniona. Tylko po co ten ociekający seksem głos, a przede wszystkim suknia z firany, rozcięta z jednej strony od pasa w dół? Jeśli już poszło się w stronę naturalizmu, czy choćby namiastki dosłowności wprowadzając wspomniane wyżły i ptasie trele, to przydałoby się zachować choćby pozory historycznej wierności kostiumu. Dziewiętnastowieczna dama z wyższej sfery w prześwitującej sukni z rozcięciem ukazującym pachwinę? Nawet kokota we własnej garsonierze ubierała się skromniej... I jeśli można dać naprawdę życzliwą radę, to warto zrezygnować z tanecznych pas na zakończenie dramatu. Jakoś to nie na miejscu, nie a propos, a i oklaski wcale nie większe. Wreszcie Isłajew, mąż Natalii, najbardziej chyba tragiczna postać dramatu, dość udatnie, choć też niekiedy w sposób przerysowany - grany przez Andrzeja Niemirskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji