Artykuły

Klatka na szczury

W ubiegłą sobotę prapremiera "Rodziny wampira" (na zdjęciu fragment spektaklu) Wasilija Sigariewa bydgoskiego Teatru Polskiego zainaugurowała pierwszą edycję Festiwalu Prapremier.

Przestrzeń gry przypomina ring, na który publiczność tak, jak mogłaby obserwować walkę bokserską. I w istocie to, co rozegra się przed naszymi oczyma przypomina bokserski mecz. Niemal od pierwszego słowa zostajemy wciągnięci w sedno dramatu, w walkę, która rozegra się w tym pozbawionym okien, klaustrofobicznym wnętrzu, które, jak mówi o nim reżyser spektaklu, Paweł Szkotak, mogłoby być pokojem w mieszkaniu fordońskiego blokowiska.

Wysokie ściany zmuszają, byśmy patrzyli na bohaterów jak na szczury w laboratoryjnej klatce, budują dystans, a zarazem skupiają uwagę na tym, co dzieje się pomiędzy nimi. W zaprojektowanym przez Izabelę Kolkę, wydzielonym ścianami z dykty wnętrzu jest tylko to, co niezbędne: stół, dwa krzesła, zlew, szafki kuchenne i telewizor, w którym Piotr - unieruchomiony na wózku kaleka, ogląda hokejowy mecz, bezskutecznie starając się tym szklanym ekranem odgrodzić od tego, co dzieje się obok. Jego bierność nie jest jednak obojętnością - jest ucieczką, zrodzoną z poczucia beznadziejności. Piotr - Wojciecha Kalwata - choć kaleki, nie budzi współczucia, nie chce go budzić, zamknięty w sobie, mrukliwy i oschły, chwilami tylko daje upust swej agresji, jakby chciał wykrzyczeć poczucie życiowej klęski. Jego przeciwieństwem jest żona Ludmiła - matka, która stacza beznadziejną walkę o syna-narkomana. Walkę z jego nałogiem. To subtelna, a zarazem z wielkim zaangażowaniem zagrana rola Teresy Kwiatkowskiej. Ludmiła jest tu jedyną osobą, która wbrew rozsądkowi do końca wierzy, że uzależnienie syna to choroba, z której można go wyleczyć. Jest w tej wierze po matczynemu naiwna, ale - i tu zwycięstwo aktorki - całkowicie w tej naiwności wiarygodna.

Ten spektakl nie zostawia nadziei, ukazuje upadek wszystkiego: degradację więzi rodzinnych, i klęskę miłości. Ale może ten dystans, który budują między nami a bohaterami tej historii wysokie ściany, sprawia, że ukazanie bezradności paradoksalnie staje się jej przezwyciężeniem. Zostaje iskierka nadziei - nie na scenie, ale ponad nią: w nas, na widowni.

"Rodzina wampira" w reżyserii Pawła Szkotaka to mocny, przejmujący spektakl. Jest jak przestroga, choć nie prawi morałów, ukazuje rzeczywistość, której istnienia wolelibyśmy nie dostrzegać, którą łatwo jest potępiać, póki zdaje się rzeczywistością marginesu społecznego.

Wielkie brawa dla młodych aktorów, przede wszystkim Agaty Życzkowskiej, Adama Łoniewskiego i Pawła L. Gilewskiego. Wiarygodne, odważnie poprowadzone role to wielki atut tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji