Artykuły

"Dziady"

Frontalny zamach aż trzech teatrów na arcydramat Adama Mickiewicza "Dziady wywołał powszechną dezaprobatę opinii publicznej. Poza telewizyjnym "Pegazem" nie znalazł się bodaj jeden sprawiedliwy, który wziąłby w obronę "szydercze" inscenizacje. Nawet "Kultura" analizując "Dziady" opolskie w reżyserii Tomasza Zygadły dochodzi do wniosku, że doszło oto "do całkowitego galimatiasu znaczeń" zaś spektakl "wywołuje efekty niezamierzonego humoru". "Jakieś duchy - czytamy o manifestacji Zygadły - zaczynają się wcielać w obecne na scenie postaci. Użyczające im swej powłoki media popadają w coraz większe podniecenie, które przejawia się w histerycznym śmiechu i jękach oraz konwulsjach ciał. Uczestnicy seansu wyładowują w ten sposób swoją złą krew i nieukierunkowaną energię". "Aktorzy - pisze dalej Anna Schiller - mówią tekst nie troszcząc się o jego sens (widać to szczególnie dobitnie w Wielkiej Improwizacji), postaci - nie wyreżyserowane - nie istnieją".

Wobec "pomysłów" Tomasza Zygadły krytyka jest bezradna. Co więcej "polemika z tymi pomysłami jest niemożliwa, w sposób oczywisty są one świadectwem całkowitej bezradności reżysera. Jest to spektakl tak chaotyczny i bezmyślny w swym wyrazie, że dziwić się należy, iż doczekał się on premiery w teatrze, gdzie jest aż trzech kierowników literackich i inteligentny dyrektor".

Podobne rozgoryczenie Anny Schiller wzbudza inscenizacja wrocławska Kazimierza Brauna, także chwalona tylko przez tv "Pegaza": "Aktorzy znają tekst na pamięć, ale nie bardzo wiedzą co mówią. Reżyser też zdaje się nie wiedzieć. Odczytał dokładnie muzyczne wskazówki Mickiewicza i wyciągnął z nich wnioski słyszalne, ale nie wsłuchał się w jego myśl ani też nie miał własnej. Pytania o sens interpretacji pozostają bez odpowiedzi".

"Smutny, żałosny, przygnębiający bilans" - konkluduje Anna Schiller. I dodaje: "Wniosek jest tylko jeden, pobożny; by w przyszłości "Dziady" dostawały się w ręce zainteresowanych osobiście nimi, myślących, odpowiedzialnych i powołanych do ich wystawienia reżyserów".

Czy taki moment nastąpi? "Dziady" zapowiada w Teatrze Narodowym Adam Hanuszkiewicz, jeden z tych nielicznych współczesnych reżyserów polskich, którzy nie rezygnując z pietyzmu wobec myśli i melodii wiersza Mickiewiczowskiego potrafi jego inscenizacjom nadać piętno osobiste. Do premiery warszawskiej "Dziadów" przyjdzie poczekać kilka miesięcy, tymczasem w kulturze obowiązują nadal normy określone przez nas niedawno w artykule "Monopol na rozum". W 20 numerze "Ekranu" pisaliśmy min. W projekcie zreformowanej szkoły znajduje się dział poświęcony wiedzy o filmie. Wśród wielu pozycji widzimy też znany film historyczny Andrzeja Wajdy "Popioły". Tymczasem jest to projekt programu szkolnego, który jeszcze nie obowiązuje. Gdy wejdzie w życie będziemy mogli spokojnie sięgnąć do "Nieśmiesznych igraszek" Zbigniewa Załuskiego (gdzie Autor komentował skutki swoich publicystycznych batalii) i zacytować in extenso: "Z czasem, gdy ucichła dyskusja, zdawało się, że problem jest wyczerpany, wróciła do "Popiołów" Wajdy telewizja. (...) Nie ukazały się żadne recenzje, nikt nie przypominał, iż przed kilku laty udowodniono, że to wszystko nieprawda. (...) Dzisiaj śmiało już możemy stawiać przed maturzystami takie tematy: "Wojna w obronie polskiego imperium kolonialnego w Ameryce Środkowej w świetle "Popiołów" Żeromskiego" albo "Popioły" Żeromskiego jako zwierciadło ludobójczego reżimu okupacji polskiej w Hiszpanii". Nie minęły dwa tygodnie a Jerzy Urban w artykule pt. "Tematy" znalazł dla tekstu Zbigniewa Załuskiego taką oto szyderczą wykładnię: "Otóż więc widzę felieton w formie takiego obstalowanego wypracowania. Nasi z pobudek polsko-patriotycznych najeżdżają z Napoleonem Hiszpanię nie wiedząc o tym, że według późniejszego marksizmu na bagnetach niosą w mroki feudalizmu rewolucję francuską alias burżuazyjną. Lud Hiszpanii też nie wie, że ma być przez nas mimo woli klasowo wyzwolony i stawia opór z pobudek patriotycznych, które pogrążą Hiszpanię w zacofaniu aż po dzień prawie dzisiejszy. Polski patriotyzm leje się z iberyjskim. Nasza krew cieknie w imię słusznych klasowych interesów hiszpańskich, których nasi nie znają, a gorąca krew ludu hiszpańskiego leje się na przekór jego interesom, których oni też nie znają. Nasi ją wytaczają dla dobra tych, z których jest puszczana."

Drwina, groteska, szyderstwo - oto jak kwituje się każdą poważną propozycję dyskusji o wartościach ideowych, etycznych, moralnych; o naszej historii, literaturze, sztuce. Zgodnie z zasadą, że pułap polskiego myślenia i polskiej wrażliwości należy wciąż obniżać, aż do stanu stagnacji i redukcji samoświadomości. Mówi w 21 numerze "Perspektyw" reżyser Krzysztof Wojciechowski: "Pamiętam, była kiedyś moda na literaturę amerykańską. To był wręcz snobizm. I kiedy jedna snobka zapytała mnie, czy czytałem Faulknera, to pomyślałem sobie, że skoro ona mogła, to ja powinienem go przeczytać. Zachwyciłem się, zacząłem sięgać po inne pozycje. Natomiast dzisiaj tamte snobizmy wygasły i jest moda na strip-tease, pornografię, playboya, Pewex. Mnie to denerwuje. Chcę o tym mówić, robić filmy, walczyć z tym. Nie wstydzę się tego, bo tak zostałem wychowany i pewnie tylko dlatego do tej pory nie zwariowałem".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji