Artykuły

Tego chciałaś, Polsko

"Grzegorz Dyndała" w reż. Martello Frangivetriego na Scenie Letniej Teatru Wybrzeża w Pruszczu Gdańskim. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej Trójmiasto.

Dramat Moliera w spektaklu wyreżyserowanym przez Martello Frangivertiego stał się tylko pretekstem do zabawy faktami i bardzo uproszczonej satyry na stosunki panujące w Unii Europejskiej

"Grzegorz Dyndała jest uwikłany w polityczną bezpardonową walkę. Stawia czoło obłudzie, by jak Wołodyjowski, albo Superman walczyć o prawdę. Pragnie zniszczyć liberalizację stosunków seksualnych, których stał się ofiarą. Zdrady jego żony stanowią tylko fabularny zabieg, by ukazać jak okrutny i bezlitosny jest świat dla ludzi z silnym kręgosłupem moralnym" - czytamy w zapowiedzi do najnowszego spektaklu Teatru Wybrzeże "Grzegorz Dyndała" na podstawie tekstu Moliera, którego premiera odbyła się na Scenie Letniej w Pruszczu Gdańskim. Wartość tego spektaklu, którego twórcą jest młody reżyser Piotr Jędrzejas, ukrywający się pod zmyśloną biografią i pseudonimem Martello Frangiverti (włoskie: młotek do rozbijania szyb w razie niebezpieczeństwa), określa najpełniej rozrzut między rozbudzonymi biograficznym performancem poprzedzającym spektakl nadziejami widza i sporymi ambicjami reżysera, a tak zwanym produktem finalnym.

"Grzegorz Dyndała, czyli Mąż pognębiony" (czy też: Mąż zmieszany) to jedna z późnych komedii Moliera, traktująca o bogatym chłopie, który z próżności i snobizmu, chcąc zyskać społeczny awans, żeni się z córką ubogiego szlachcica. Po ślubie nie jest różowo: żonie nie w głowie przejmowanie się kwestią wierności - przecież wyszła za mąż z musu, nie z miłości. Teściowie gardzą nim, uważając za niższą kategorię człowieka - prostaka i nieudacznika. Z tej klasycznej komediofarsy Jędrzejas postanowił wydobyć jednak więcej. Dyndała (Krzysztof Matuszewski), prosty, lekko gburowaty chłop, któremu towarzyszą pod sceną wiejskie atrybuty - gumiaki, kraciasta koszula, snopki siana, bocian, a nawet najprawdziwszy ciągnik i żywa, nieustannie rycząca z przerażenia krowa, są uosobieniem Polski, która poprzez ślub z Anielą (Anna Kociarz) - Europą/Unią Europejską wżeniła się w cały ten kram, z namaszczeniem zasiadający do konferencyjnego, przykrytego granatowym suknem stołu. Chciał czy nie, jego nowa rodzinka to Niemcy w osobie stylizowanej na Angelę Merkel, twardej i zdystansowanej teściowej - Pani de Dupeck (Joanna Bogacka) oraz Francja - elegancki, dystyngowany i tchórzliwy Pan de Dupeck (Krzysztof Gordon), "lojalni" i służalczy wobec wyraźnie ich zniewalającego amanta Klitandroffa - Rosji (Cezary Rybiński), z którym romansuje ich córka. Jest też pokojówka młodej żonki - tu spędzająca swój czas przed komputerem albo pod stołem asystentka Klaudyna (Wanda Skorny) oraz sypiący z rękawa banałami, zaciągający z angielska, "napalony" Amerykanin komandos (Jerzy Gorzko) - "niedyskretny powiernik miłosnej tajemnicy".

Trzonem całej akcji jest rozpaczliwie ukrywany romans UE z Rosją. Co ciekawe - i chyba w zamierzeniu reżysera prowokacyjne - to właśnie Polska usiłuje doprowadzić do ujawnienia zdrady, sama oczywiście tracąc przy tym najwięcej, ponieważ nikomu nie zależy, by tę - w sztuce tajemnicę poliszynela - ujawniać. Dramat Moliera stał się tu tylko pretekstem do prywatnej zabawy reżysera faktami i bardzo uproszczonej satyry na stosunki panujące w Unii. Wrażenie - oby zamierzone - wszechobecnej tandety pogłębia bardzo prosta scenografia Marcina Chlandy - wspomniany "unijny" stół oraz boczne ściany sceny pokryte biało-czerwonymi deskami/sztachetami. Można oczywiście ponaciągać znaczenia - że całość dzieje się w polskiej stodole, że Polska, wstępując do Unii, "ma, co chciała", że cytowane raz po raz fragmenty traktatu lizbońskiego sprawiają, że nasz śmiech staje się coraz bardziej gorzki. Tylko po co? "Grzegorza Dyndały" nie ratuje nawet bardzo przyzwoita gra aktorska, a co dopiero padające co chwilę ze sceny slogany i banały. Chyba że to komedia szerszego formatu - na cały tak zwany teatr zaangażowany. A na pewno kolejna w ostatnim czasie "uwspółcześniona" za pomocą łatwego wytrychu klasyka w Teatrze Wybrzeże. Tylko co chciał przez to powiedzieć Martello Frangiverti, przygotowując ten spektakl z okazji polskiej prezydencji w Unii Europejskiej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji