Artykuły

Prorok, heretyk, szaleniec

"Zaratustra" w reż. Krystiana Lupy w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Dzieło filozoficzne na scenie - to buduje dystans, wzbudza szacunek, podszyty może nawet strachem. Strachem, że będzie trudno, niejasno i nie dla każdego. Tymczasem jest trudno, niejasno, ale jednak dla każdego

Bohaterem "Zaratustry" nie jest filozof, który głosi prawdy ujęte w intelektualny system, ale człowiek, który sam na sobie doświadcza drogi poznania. Prorok, który zmaga się z poczuciem, że Bóg umarł, że człowiek musi się przemienić w nadczłowieka, przezwyciężyć siebie sam, bez Boga. Zaratustra podąża własną drogą - krętą, ciemną, pełną zasadzek, lęków, pokus, wycofań, błędów, ale też iluminacji.

Słowa i śmierć

Spektakl zaczyna się niepostrzeżenie. Światła widowni są jeszcze zapalone, ludzie zajmują miejsca, stoją na schodach, niektórzy z nich wchodzą na scenę. Pojawia się młody człowiek - to Zaratustra (Michał Czernecki). Skupiony, zacięty, wygłasza monolog: "Będę nauczać was nadczłowieka. Człowiek jest czymś, co trzeba przezwyciężyć. Coście zrobili, żeby go przezwyciężyć?". Ludzie go nie słuchają, czekają na obiecany występ linoskoczka. Ale nie słuchają go nie tylko dlatego, że są leniwi duchowo i nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, ale dlatego, że monolog Zaratustry jest czystą retoryką. To słowa - piękne i słuszne, ale nieprzeżyte, niepoparte własnym doświadczeniem.

Linoskoczek spada; jego śmierć, ostateczne doświadczenie cielesności, łączy go z Zaratustrą. Ciało i myśl muszą potwierdzać się nawzajem. Objawień nie można przeżywać bezkarnie. Dwóch z tłumu zostaje przy Zaratustrze - to Mateusz (Adam Nawojczyk) i Johannes (Bogdan Brzyski), chcą być jego uczniami. Towarzyszyć mu będą po przemianie już jako Wąż i Orzeł. Uczniowie, świadkowie, obserwatorzy duchowej podróży Zaratustry.

Herezja

Następny etap to podróż w głąb siebie. Młodego Zaratustrę zastępuje starszy (olśniewająca rola Zbigniewa W. Kalety). Podróż w głąb siebie to praca umysłu, dokonywana w samotności, przygotowana oczyszczeniem - bez snu, bez jedzenia, w bezruchu. Na scenie nie ma pustelniczej górskiej jaskini. Scena jest cały czas taka sama - niemal pusta, zamknięta piętrową ścianą z ciemnoczerwoną górą. Jaskinia to wnętrze umysłu Zaratustry. Scena. Pojawiają się tu postaci, będące ucieleśnieniem najgłębiej skrytych lęków, przeczuć, niechcianych, uporczywie powracających. Wydobywające się z różnych rejonów jaźni sobowtóry.

Doświadczenie Zaratustry - poszukiwanie, czy raczej budowanie od nowa własnego systemu duchowego - ma charakter heretyckiego aktu religijnego. Heretyckiego, bo własnego, bez oparcia w istniejących systemach. Zaratustra ogłosił śmierć Boga, ale miejsce po Nim nie jest puste i gotowe na przyjęcie nowej religii. To miejsce wizji, przerażających, nieprzyjemnie fizjologicznych. Pojawia się Przemytnik, wiozący na wózku ze szpitalnymi akcesoriami Ostatniego Papieża (Zygmunt Józefczak) i skulonego w szklanej skrzyni nagiego, oblepionego pijawkami człowieka. Papież mówi, że Bóg starzał się i w końcu udusił się współczuciem dla świata. Potem wtaczają łóżko, na którym okryty brudnymi szmatami leży Zabójca Boga, nazywany też Człowiekiem Najstraszliwszym. Teoretycznie brzmiąca w ustach młodego Zaratustry teza o śmierci Boga objawia tutaj całą swoją potworność.

Droga Zaratustry wydaje się zakończona - na piętrze, na tle czerwonej ściany, stoją pięknie ustrojeni wszyscy rozmówcy proroka, gotowi go uczcić. Wznoszą toast. Rozbrzmiewa majestatyczna pieśń. Ale to pułapka, kusząca bezruchem. Zaratustra przełamuje go ekstatycznym monologiem wygłaszanym wraz z Cieniem (Urszula Kiebzak). Tak kończy się akt drugi i drugie wcielenie Zaratustry.

Z innej strony

Akt trzeci to zmiana perspektywy. Zaratustra (Krzysztof Globisz) to sam Nietzsche. Dramat Einara Schleefa poświęcony jest ostatnim latom życia chorego, szalonego filozofa spędzonym pod opieką siostry i matki. Oglądamy teraz rewers duchowych poszukiwań. Poszukiwania te przedsięwziął przecież człowiek; do tej pory widzieliśmy jego ducha, teraz - ciało. Ciężkie, niezdarnie poruszające się, wymagające nieustającej opieki. Kąpania, ubierania. Matka (Iwona Bielska) i siostra (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) traktują Fritza-Zaratustrę jak dziecko, bóstwo, jedynego mężczyznę. Mieszczański dom jest przedstawiony jako piekło wzajemnych udręczeń, ale bez intencji satyrycznych. To dotkliwy i okrutny dramat egzystencji. Tak jak dotkliwy i okrutny jest świat, w którym na końcu znajduje się Fritz-Zaratustra.

Obraz ostatni jest odbiciem pierwszego - na scenie znajdują się wszyscy aktorzy, tyle że nie czekają już na linoskoczka, a poszarzali i zbiedniali stoją w kolejce po zupę. Ludzkie nieszczęście nie ma w sobie patosu, jest ciche. Cicho i bez patosu umiera też pobita przez kochanka uważającego się za nadczłowieka, zalana krwią dziewczyna, przy której bezradnie klęka Zaratustra. Odpowiedział na "wołanie w potrzebie", które zakłócało mu do tej pory proces duchowy.

"Zaratustra" Lupy to spektakl olśniewający. Nie ma tu inscenizacyjnych popisów, wszystko podporządkowane jest tematowi. Lupa niczego nie upraszcza, nie tłumaczy, pokazuje drogę Zaratustry w całej jej niejasności i zawikłaniu, całej jej prawdzie. A że prawda ta przełożona jest po mistrzowsku na ciała aktorów, żywą materię teatru, można ją odczuć, wchłonąć w siebie, a potem zrozumieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji