Artykuły

Gdańskie Zdarzenia zdecydowanie na plus

XII Międzynarodowy Festiwal Zdarzenia im. Józefa Szajny w Tczewie. Pisze Łukasz Rudziński na portalu Trójmiasto.pl.

Festiwal Zdarzenia im. Józefa Szajny w ramach swojego wymiaru metropolitalnego przywędrował z Tczewa do Gdańska, gdzie pokazano trzy przedstawienia. To była bardzo dobra promocja tczewskiej imprezy, z pewnością warta powtórzenia podczas kolejnych edycji festiwalu.

W "Białym małżeństwie" [na zdjęciu] Tadeusza Różewicza reżyser Krzysztof Rau sięga po teatr, jaki uprawiano w Polsce kilkadziesiąt lat temu. Czyni to z rozmysłem, bardzo klarownie ukazując dramat głównej bohaterki - Bianki, która ma wyjść za Beniamina, choć panicznie boi się i nie rozumie swojej seksualności. Wspólnie ze swoją siostrą Paulinką, Bianka próbuje się dowiedzieć, o co chodzi w zbliżeniu erotycznym i czym ono tak naprawdę jest. Na narzeczonym wymusza obietnicę, że będą białym małżeństwem. Jednak lęk przed erotyzmem staje się obsesją Bianki, która przytłoczona swoimi wizjami erotycznymi, zbudowanymi na szczątkowej wiedzy na temat seksu, wyrzeka się swojej kobiecości.

Aktorzy całe przedstawienie grają w drażniący, przerysowany sposób - Kucharcia zachowuje się "po chłopsku", Bianka jest przesadnie infantylna, jej matka nadmiernie egzaltowana i emocjonalnie rozedrgana, ojciec Bianki nadpobudliwy erotycznie itd. W swojej manierze aktorskiej są od początku do końca konsekwentni, a pokrętna rzeczywistość świata widzianego oczami Bianki (każda postać ma jakieś zwierzęce alter ego i stąd wszyscy oprócz Bianki mają maski, które ich "drugie ja" charakteryzują) staje się zaskakująco wiarygodna. Zakończenie "Białego małżeństwa" to największe wyzwanie sztuki Różewicza. U Krzysztofa Rau finałowe wyznanie Bianki skierowane do męża - "jestem, jestem twoim bratem" jest wyrazem rezygnacji, porzucenia swojej seksualności, transformacją symboliczną, a nie realną, jak sugerował Różewicz.

"Spettatori" szwajcarskiej Szkoły Teatru Dimitri wywiedziony jest z banalnego, jak sam tytuł, pomysłu. Tytułowi widzowie najpierw oczekują na widowisko, później oglądają je na scenie teatru. Wpatrzeni najpierw w ścianę, potem w widzów, szybko zaczynają się nudzić - zasypiają,zasłaniają sobie wzajemnie, potrącają się. Po chwili jednak sytuacja zmienia się nie do poznania. Aktorzy zaczynają wykonywać solo, w duetach lub zbiorowo niezwykle efektowne etiudy taneczno-ruchowe, ujawniając nie tylko bardzo dobre przygotowanie aktorskie, ale też gimnastyczne, taneczne, muzyczne i cyrkowe. Sam spektakl oparty jest o tak plastyczną pantomimę, że pomimo odległości od sceny, każdy gest, a nawet ściągnięcie brwi przez aktorów jest świetnie widoczne.

Nie sposób opisać spektaklu "Spettatori" w kilku słowach - to wyjątkowy pokaz finezji i fantazji zamkniętych w osiemdziesięciominutowym spektaklu. Aktorzy są precyzyjni w każdym geście, wszystkie zdarzenia dopracowane są w najdrobniejszych szczegółach i nawet te najtrudniejsze wydają się im przychodzić lekko i bez większego wysiłku. Choreografia przedstawienia Pavla Štourača to prawdziwy labirynt wejść i zejść ze sceny w ściśle określonym momencie, ponieważ ci aktorzy, którzy akurat nie uczestniczą w scenach ruchowych, dbają o muzykę spektaklu, tworząc wyjątkowo wszechstronny zespół artystyczny, który zaraz po zadaniu aktorskim, gra na instrumentach, tańczy i śpiewa.

Szwajcarzy kreują absurdalny, błyskotliwy i bardzo plastyczny świat, kompletnie oderwany od rzeczywistości, czego najlepszym przykładem gigantyczne papierowe koszulki, biegające po scenie ku wielkiej uciesze publiczności. Spektakl momentami traci jednak dynamikę, pomysły się powtarzają, a niepasująca do wcześniejszych finałowa scena - z symbolicznym zerwaniem kokonu spraw jaki mamy w i na głowie - po prostu trąci banałem. Z łatwością jednak można to wybaczyć, bo szwajcarskie przedstawienie jest po prostu wirtuozersko zrealizowaną krotochwilą i prawdziwą sceniczną perełką, bez pretensji do opowiadania poważnych historii i odkrywania ukrytych sensów.

Gdański dzień Festiwalu Zdarzenia zwieńczył spektakl-instalacja "Miasto możliwe". Rozpoczynające się od efektownych wizualizacji (m.in. ujęcia Motławy i Żurawia) oraz mocnej, energetycznej muzyki widowisko, składało się z przedstawienia kilku morskich symboli, zaprezentowanych przez uczestników warsztatów, którzy przygotowali spektakl wspólnie z Katarzyną Zawistowską, Katarzyną Pastuszak i Łukaszem Borosem. Według zapowiedzi miała to być "wizualna opowieść o codziennym życiu na wodzie", ale do przejawów życia na wodzie odwoływała tylko ciekawie oświetlona scenografia Katarzyny Zawistowskiej. Zabrakło dramaturgii i szczątkowej chociaż fabuły. Jednak pomysł, by stworzyć widowisko podkreślające wymiar metropolitalny festiwalu, a dzięki pływającej barce w naturalny sposób łączące oba miasta, zdecydowanie wart jest kontynuacji.

Rozszerzanie Zdarzeń na Gdańsk wypadło pozytywnie. Warto to powtórzyć w kolejnych edycjach festiwalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji