Artykuły

Czarny bohater Hamlet

Kłopot z "Hamletem": im męcej się przy nim majstrują tym bardziej nie chce się podporządkować natrętnym interpretatorom

Rozmach, z jakim Krzysztof Nazar przygotował "Hamleta" na 50-lecie gdańskiego Teatru Wybrzeże, może zdumiewać. Reżyserowi udało się dodać coś do gigantycznej o biblioteki interpretacji szekspirowskiej arcytragedii. Oryginalność ma jednak swoją cenę. Rachunek za nią zapłacił nie Nazar, ale sam William Szekspir.

Dania jest więzieniem. To wiemy. Jednak na scenie Teatru Wybrzeże jest także labiryntem zapadni i zwodzonych mostów. Swoistą kopią komputerowych gier. Bohater błądzi tu po komnatach pełnych zasadzek, poszukując ukrytego skarbu. Cele Elsynoru zmieniają się to w salę gimnastyczną, to w cmentarz, to w ring.

Kim jest duch?

Kolejni inscenizatorzy głowią się, kim jest duch ojca Hamleta. U Nazara ducha nie ma wcale. Dlaczego? Odpowiedzi, tak jak interpretacje, mogą być dwie - psychiatryczna i religijna. Zacznijmy od drugiej, ciekawszej.

Hamlet sam wygłasza monolog ducha. A właściwie wypluwa go z siebie, miotając się po scenie. Tak jakby duch ojca opętał go. Hamlet nie waha się więc, ale zmaga z demonem, który chce go skłonić do zabicia stryja - mordercy Klaudiusza. To demon zmusza Hamleta do kolejnych zbrodni. Czy w jakikolwiek inny sposób można wyjaśnić rosnące gwałtownie okrucieństwo młodego, inteligentnego i do tego zakochanego chłopaka? Jak inaczej objaśnić rolę Mirosława Baki, zbudowaną na dwóch kontrastowych tonach - wykrzykiwanej retoryce szaleństwa i wyciszonej ironii, która tylko chwilami tonuje opętańcze monologi.

Wedle drugiej interpretacji Hamlet Baki cierpi na nadzwyczaj dorodny kompleks Edypa. Żeby powiedzieć trywialnie, Hamlet do tego stopnia kocha mamusię, że nie chce, aby zbliżał się do niej jakikolwiek mężczyzna, nieważne, ojciec czy stryj. Z godną wariata konsekwencją przeprowadza plan zemsty. Ale w pewnym momencie przestaje już mieć jakiekolwiek znaczenie jej cel. Liczy się tylko przemoc. Zarazi nią nawet Ofelię, graną z poświęceniem przez Martę Kalmus (przyjechała ona aż z Krakowa, aby zostać ciężko poturbowana i niemal zgwałcona przez Hamleta-Bakę). Nie ma co się dziwić Klaudiuszowi, że próbuje za wszelką cenę powstrzymać szalejącego bratanka. Przecież naprawdę kocha jego matkę Gertrudę, a młody książę w ataku zazdrości paskudnie się nad nią znęca.

Hamlet kadłubek

Nazar i Baka konsekwentnie kompromitują Hamleta. Chyba nigdy dotąd nie był on czarnym bohaterem. A przynajmniej aż tak czarnym. Jednak koszty są ogromne. Taki Hamlet jest właściwie tylko kadłubkiem swojego protoplasty. Do tak zredukowanej postaci Szekspir pewnie by się nie przyznał, a i dla Freuda nie byłby to zbyt interesujący przypadek.

Kłopot z "Hamletem" polega też na tym, że im więcej się przy nim majstruje, tym bardziej nie chce się podporządkować natrętnym interpretatorom.

Dlatego na scenie Teatru Wybrzeże spójne są poszczególne role, kwestie, czasami sceny. Ostatecznie przedstawieniem rządzi jednak logika teatralnego efektu. Często prowadzi ona do zwykłego efekciarstwa.

Zmienia spektakl w paradę atrakcji, gąszcz pomysłów (np. Hamlet swój najsłynniejszy monolog wygłasza z gimnastycznego konia, na cmentarzu całuje czaszkę Yorricka, z przylepionymi jeszcze włosami i skrawkami skóry, w końcu z Laertesem wyrywa sobie wywleczone z grobu ciało Ofelii).

Szekspir z komputera

Czy bez tych pomysłów spektakl byłby uboższy? Czy nie są one tylko protezami, które zastąpić mają ucięte, chociaż zdrowe kończyny "Hamleta"? Czyżby Szekspira uatrakcyjniać dziś trzeba teatralnymi sztuczkami? Traci na tym teatr, który mimo najlepszych chęci i tak przegrywa w konfrontacji z grami z komputera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji