Artykuły

Taneczna przystawka

"Czekając na..." w choreogr. Izadory Weiss Bałtyckiego Teatru Tańca na I Bałtyckich Spotkaniach Teatrów Tańca. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Czekając na..." - najnowsza premiera Bałtyckiego Teatru Tańca w choreografii Izadory Weiss - to raczej próbka nieprzeciętnych umiejętności gdańskich tancerzy niż skończone, zamknięte przedstawienie.

Pierwszą odsłonę Bałtyckich Spotkań Teatrów Tańca rozpoczął w sobotę spektakl "Last Touch First" w choreografii Jiriego Kyliana i Michaela Schumachera, w którym teatru było o wiele więcej niż tańca. W premierowym pokazie nowej choreografii Izadory Weiss i jej Bałtyckiego Teatru Tańca "Czekając na..." proporcje tych dwóch elementów były odwrócone.

Spektakl odwołuje się (przede wszystkim tytułem) do słynnego dramatu Samuela Becketta. Jednak to skojarzenie powierzchowne, odnoszące się raczej do zawartego w nim napięcia niż fabuły. Bo Izadora Weiss opowiada nam - z pomocą szóstki swoich tancerzy - w gruncie rzeczy o sytuacji banalnej: momencie poszukiwania nowych wrażeń, przede wszystkim próbie spełnienia erotycznego pożądania. Temat ten jest za to dobrym pretekstem do rozpisania na scenie pełnych czystych emocji - jak to zwykle bywa u tej choreograf - solo, duetów, układów na trójkę (tu - nieprzypadkowo) i szóstkę tancerzy.

Całość przypomina raczej próbkę nieprzeciętnych możliwości tancerzy BTT niż zamknięte, skończone przedstawienie. Przede wszystkim to, co widzimy na scenie, w niewielkim stopniu odsyła nas do zapowiadanych w programie literackich czy wręcz filozoficznych kontekstów. Choreografia Weiss, jak zwykle skomplikowana technicznie i wymagająca, tym razem pozbawiona jest powiewu świeżości; za często odnajdujemy w "Czekając na..." gesty czy rozwiązania sceniczne znane już z wcześniejszych przedstawień tej artystki. Brakuje też - w końcu w realizacji w zamierzeniu pełnej erotycznego pożądania - miejsca na improwizację, która dopracowanym (przez to - chwilami bardzo sztucznym) układom dodałaby więcej ognia.

Izadora Weiss po raz kolejny w swoim spektaklu wykorzystała miks lżejszej muzyki poważnej (Antonio Vivaldi) i współczesnych utworów popularnych (m.in. Janis Joplin). Tradycyjnie też jej choreografia w dużym stopniu ilustrowała muzykę, aż do układów praktycznie dosłownie ją opisujących, jak przy utworze "Summertime". W efekcie, przy mocno zróżnicowanej muzyce, momentami ruchowi "Czekając na..." brakowało spójności.

Pomimo paru drobnych potknięć świetnie zaprezentowali się tancerze BTT. Szczególnie Franciszka Kierc, Beata Giza i Michał Łabuś umocnili swoje pozycje niekwestionowanych liderów gdańskiej grupy. Bardzo dobrze poradziła sobie z dużą rolą Iuliia Lavrenova, która zatańczyła chyba najbardziej naturalnie i lekko z całej szóstki wykonawców.

Scenografia "Czekając na..." autorstwa Hanny Szymczak jest więcej niż ascetyczna. Jej właściwie jedyny element to ogromna platforma (wykorzystywana także w drugim spektaklu wieczoru - "Święcie wiosny" Weiss), lekko nachylona w stronę widowni. Rozwiązanie takie staje się już chyba znakiem firmowym produkcji Opery Bałtyckiej: podobnie pomyślaną scenę widzieliśmy już w paru realizacjach operowych. Taniec na pochyłej platformie był kolejnym utrudnieniem dla wykonawców, chwilami aż zaburzał ciągłość choreografii (tancerze podbiegali na tył sceny, by bardziej skomplikowane układy wykonać na ruchu z góry w dół).

"Czekając na..." prezentowane będzie w ramach jednego wieczoru z przygotowanym z większym rozmachem "Świętem wiosny". I tak należy traktować ten spektakl: jako przystawkę pobudzającą apetyt i pokazującą próbkę umiejętności kucharza, a nie główne danie, które ma nas nasycić na dłużej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji