Artykuły

Kulisy wojny

Młodzieńcza sztuka Artura Millera "Wszyscy moi synowie", pisana jest krwią i żółcią. Brzmi w niej bunt i oburzenie przeciw tym, którzy wzbogacili się na wojnie, podczas gdy najlepsi synowie Ameryki ginęli na frontach nieraz z ich winy. Artur Miller przemawia w tej sztuce jak młody gniewny: przeciw korupcji, oportunizmowi, godzeniu się ze złem. I dlatego, mimo pewnych słabości artystycznych, wynikających z niedoświadczenia autora, sztuka ta, jak się okazuje, pozostała żywa po dziś dzień.

Pozostając pod przemożnym wpływem Ibsena wpisał młody Miller problematykę moralną, społeczną w ramy dramatu rodzinnego. Zadanie polega dziś na tym, by stonować najbardziej warstwę sentymentalno-obyczajową i podkreślić najmocniej jej wymowę moralną. Zrozumiał to bardzo dobrze reżyser przedstawienia telewizyjnego, Jan Kulczyński. Im dajej, w głąb spektaklu, tym mocniej brzmi jego moralistyka, która wysuwa się zdecydowanie na pierwszy plan.

Przedstawienie wywarło wielkie wrażenie zarówno dzięki trafnemu odczytaniu tekstu, jak i bardzo dobrej grze aktorów. Mocnego mężczyznę, wielkiego przemysłowca, walczącego do końca o swój majątek i życie, grał niezwykle przekonująco Henryk Bąk. Z bardzo trudnej roli jego żony, znajdującej się na pograniczu histerii i obłędu, wyszła zwycięska ręką Hanna Skarżanka. Ich uczciwym i bardzo nieszczęśliwym synem był Piotr Fronczewski, zaś pełna wdzięku jego partnerką - Jolanta Zykun. Małą, ale bardzo ważną rolę adwokata podejmującego walkę o dobre imię swojego ojca, zagrał z wielką siłą wyrazu - Marian Kociniak.

Widziałem w Polsce kilka przedstawień tej sztuki Millera. Śmiem twierdzić, że ten spektakl telewizyjny był z nich najlepszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji