Artykuły

Igrzysko Lucyfera

"Sprawa" w reż. Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

"Sprawa" Jarockiego w Teatrze Narodowym to najlepszy od lat spektakl o Polsce - pisze Jacek Cieślak

Sąd Ostateczny nad polskim piekłem. Samuel Zborowski z urwaną głową u boku mówi, że nie chciał być lennikiem. Oskarża Kanclerza o niezabezpieczenie ciała i niegodny pochówek.

W postaciach granych przez Waldemara Kownackiego i Jerzego Radziwiłowicza w spektaklu według "Samuela Zborowskiego" Słowackiego można zobaczyć bohaterów dzisiejszego dramatu. Padają słowa "ptak Piłata", "tatarski taniec" oraz fraza "Krzyż musiał iść za trupów głowami/I stanąć u nas... jak chorągiew Boga". Jej sens rozświetla obraz tłumu zapalającego znicze na ulicy. Słowacki opisał nawet katastrofę samolotu: "chmurę czerwoną, która otworzyła się piekłem". Słyszymy eksplozję<\f>maszyny i zderzenie z ziemią. "Nie tak wielcy schodzą z gór (...). To nie ród imieniem świetny" - mówi Kanclerz.

Jerzy Jarocki zrobił z enigmatycznego tekstu hipnotyzujący seans tragicznej historii Polski. Słowacki nie tylko "wielkim poetą był". Okazał się również genialnym scenarzystą historiozoficzno-politycznego thrillera ze sceną sądową w finale.

"Sprawy" nie da się zrozumieć bez lektury "Samuela Zborowskiego" Jarosława Marka Rymkiewicza. Posługując się kostiumem historycznym, wykreował on Zborowskiego na współczesnego herosa, uosabiającego wolność, najważniejszą dla Polaków. Z Kanclerza Zamoyskiego, który doprowadził do śmierci Samuela, uczynił despotę. Pointę książki pisarz wygłosił, namawiając Jarosława Kaczyńskiego na udział w wyborach prezydenckich. Mówił, że jest to winny bratu.

Pisząc polityczny pamflet, Rymkiewicz pominął jednak grzechy Samuela i fakt fundamentalny w sztuce Słowackiego o Zborowskim. Jego adwokatem w sprawie przeciw Kanclerzowi, który mówi, że wzmacnia państwo, jest... Lucyfer.

Dziś powiedzielibyśmy, że romantyk napisał utwór satanistyczny. Ale dla Słowackiego upadły anioł był wcieleniem buntu. Dlatego, czyniąc się postacią dramatu, działa razem z Lucyferem, walcząc o wolność totalną. Znakomita Dominika Kluźniak zagrała poetę w białej koszuli z szerokim kołnierzem, osobowość o zaburzonej seksualności, z wampirycznym makijażem. Wieszczy historię Polski.

Poeta nie przewidział tylko perypetii związanych ze swoim - tu mamy kolejny gorący polski motyw - pogrzebem na Wawelu. Po politycznej awanturze w 1926 r. miał być ostatnim, który tam spocznie. Tę kwestię, ilustrowaną kronikami, przypomina z offu Jan Englert. Rzecz wygląda diabolicznie. Przemówienia prezydenta Mościckiego i Piłsudskiego sufluje... Lucyfer. I to on, po dźwiękach katastrofy lotniczej, zapala pierwszy znicz na ulicach. Oglądamy Polskę jako igrzysko szatana.

Mariusz Bonaszewski kreuje diabła wcielonego. Pachnące siarką tyrady wypowiada, jak smok zionący ogniem. Z drobnym, ale zauważalnym grzebykiem (włosów) na głowie. Wije się jak wąż do muzyki metalowego Behemotha, otoczony tancerkami w czarnych kostiumach płetwonurków, w klubie celebrytów.

W "Sprawie" Jarockiego, który jest wiecznie młody jak Faust, są również inne sceny komiczne - np. z mnichami. Mamy polski liryzm i pychę. To spektakl formalnie czysty jak łza. Trzeba ją uronić nad naszym przeklętym rozdarciem i powtarzalnością losu. Widowisko powinny obejrzeć miliony wyborców. Bratobójczy pojedynek na szable trwa. Żadna wataha nie może spać spokojnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji