Artykuły

Pod obuchem kryzysu

KIEDY lat przeszło dwadzieścia temu "Śmierć komiwojażera" po prapremierze w Zurychu zawo­jowała europejski rynek teatral­ny, przyczyna tego tkwiła nie tylko w znakomitym rzemiośle autora. Ta jego sztuka ukazywała kon­tynentowi europejskiemu, rozbitemu i pogruchotanemu przez drugą wojnę światową, kryzys amerykański lat trzydziestych w świetle dotychczas mu nieznanym. Dla Millera kryzys ów był tym samym, czym dla Europejczyka wojna światowa: zachwianiem wszelkiej równowagi, podcie­niem korzeni systemu, dowodem, że mimo wszystko, co nastąpiło po kryzysie, system ten zależnie od warunków i okoliczności stanąć może w obliczu zagłady. Komiwojażer Loman był u Millera symbolem, personifikował los setek tysięcy Lomanów.

Po latach dwudziestu Miller nie wyzwolił się spod obucha kryzysu. Jego "Cena", to dzieje rodziny zgruchotanej, wyrzuconej na bruk przez załamanie się systemu; Miller analizuje wnikliwie nie tylko sam kryzys, ale jego skutki, które uważa za katastrofalne. Sztuka jest w najlepszym tego słowa znaczeniu zaangażowa­na, ma w sobie coś z dzwonu alarmowego, z syreny, wieszczącej zagładę.

Może wszystko to nie wciągałoby nas z tak nieodpartą siłą, gdyby Miller nie był mistrzem w kształtowaniu postaci. Tak samo jak w "Widoku z mostu", jak w "Czarownicach z Salem" figury sceniczne Millera są od chwili pojawienia się na scenie żywe, bliskie nam i zrozumiałe.

Krystyna Przybylska w przydługim i mętnawym wywodzie, zamieszczo­nym w programie, śladami niektórych krytyków pasuje Millera na Ibsena Ameryki. To chyba przesada, bo Ibsen atakując frontalnie mieszczaństwo nie musiał czekać na kryzys, własnym umysłem i geniuszem przeczuł i zo­baczył ten kryzys od wewnątrz.

JAK powiedzieliśmy "Cena" podob­nie, jak inne sztuki Millera daje aktorowi możliwości nieograniczo­ne. Najbogaciej wyposażył Miller matuzalemowego handlarza starymi meblami Solomona. Jan Świderski znalazł tu materiał, z którego sko­rzystał iście po królewsku. Od chwili zjawienia się tego człowieka, który zanim został handlarzem służył w marynarce, był cyrkowcem (mimo woli przychodzi tu na myśl Chap­lin) jesteśmy jakby w jakimś za­czarowanym kręgu. Każdy gest, każ­de spojrzenie, każde słowo tego czło­wieka, któremu możność dokonania jeszcze jednej transakcji w życiu przywraca uśpioną już witalność, poz­wala prześwietlić go jakby rentge­nowskimi promieniami. Dzięki Świ­derskiemu ten handlarz filozof i psy­cholog długo pozostanie w pamięci. A ile przy tym daje Świderski ciepła, ironii i humoru. Syn zniszczonego przez kryzys ojca, Wiktor, który, aby utrzymać tego ojca musiał zrezyg­nować ze studiów, mimo miękkiego usposobienia, wstąpić do policji, zna­lazł w osobie Krzysztofa Chamca wykonawcę subtelnego, budzącego dla swoich przeżyć i cierpień nie tylko współczucie, ale i zaintereso­wanie. Trudniejsze zadanie miał w roli drugiego brata - Waltera Stani­sław Zaczyk. Miller potraktował te­go "schwarzcharaktera" zbyt po ma­coszemu. Hanna Skarżanka usiłowała ożywić papierową nieco rolę żony Wiktora.

Słowa najwyższego uznania należą się Januszowi Warmińskiemu. Nie si­ląc się na nowoczesność od siedmiu boleści, dał spektakl chwilami rewe­lacyjny, wraz z wykonawcami spra­wił, że dzięki ".Cenie" przeżyliśmy jeden z najbardziej interesujących wieczorów teatralnych ostatniego okresu. Przekład Kazimierza Piotrowskiego jak zazwyczaj - bez zarzutu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji