Artykuły

Brunet wieczorową porą

"Śmierć i dziewczyna" w reż. Marka Wortmana w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Ada Romanowska na stronie Polskiej Sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych.

Gdyby nie zepsuty na trasie samochód i pomoc przypadkowego mężczyzny. Gdyby nie... przeszłość - życie toczyłoby się jak gdyby nigdy nic. A jednak - mężczyzna nie okazał się przypadkowy.

"Śmierć i dziewczyna" Ariela Dorfmana to dramat psychologiczny, thriller trzymający w napięciu. Nie wiadomo, co wydarzy się za chwilę. Nie wiadomo też, jaka jest prawda, bowiem każdy z bohaterów ma swoje racje. Potrafi przekonać gestem, mimiką, postawą. Każdy jest wiarygodny, więc im bliżej końca, tym więcej pytań - jak jest naprawdę? Do owego biegu zdarzeń dochodzi więc świetne aktorstwo, które jest niewątpliwie atutem sztuki. To aktorskie kreacje tworzą charakter spektaklu i wobec tego całość można określić mianem DOBREJ SZTUKI. Tak też wyrażają się ci, którzy mieli okazję obejrzeć przedstawienie w teatrze im. Stefana Jaracza.

Akcja toczy się współcześnie w Chile. Paulina Escobar (Agnieszka Grzybowska) - ofiara prześladowań byłego reżimu wojskowego - czeka na męża (Artura Sterankę), który wraca z wiadomością, że zaprosił swojego wybawcę - doktora Mirandę (gościnny występ Rafała Walentowicza). Do spotkania dochodzi już niebawem. Kobiecie wydaje się, że rozpoznaje w gościu byłego oprawcę, który przed laty gwałcił ją i maltretował. Zna jednak tylko jego głos, gdyż w czasie tortur miała zawiązane oczy. Mimo niepewności - która zmniejsza się w miarę upływu czasu - postanawia się zemścić. Przywiązuje swojego kata do krzesła, knebluje go bielizną i... Ta noc na pewno jest nocą bezsenną.

Spektakl to studium ludzkich uczuć. Reżyser - Marek Wortman - koncentruje się głównie na warstwie psychologicznej bohaterów. Pod lupę bierze przede wszystkim Paulinę. Ukazuje bowiem kobietę, dla której na nic powiedzenie: Czas leczy rany. W tym przypadku czas je jeszcze pogłębia - mimo iż na straży stoi zdrowy rozsądek. Agnieszka Grzybowska wciela się w postać balansującą pomiędzy nienawiścią, a darowaniem kary. Walczy nie tylko z oprawcą, ale też sama ze sobą. Walczy z wewnętrznym wahadłem - zupełnie jak jej mąż - Artur Steranko. Tylko, że on "pulsuje" pomiędzy solidarnością z żoną, a literą prawa. Twierdzi - niczym Krzysztof Kąkolewski - że zemsta to marnotrawienie energii. Ale myśli jednocześnie o zmarnowaniu samego siebie, swojej kariery - jako członka komisji prezydenckiej. Wobec tego - jakie jest najlepsze wyjście z tej sytuacji?

"Śmierć i dziewczyna" to sztuka pełna kontrastów. Tutaj złapać za gardło widza ma przede wszystkim rozdźwięk. Bo czy mogą współgrać ze sobą agresja i muzyka klasyczna (tytułowy utwór Schuberta)? Bo spokojna Paulina może zmienić się w pełną ekspresji kobietę? Bo czy elegancki i wyciszony doktor Miranda może być potworem? I w tym wszystkim scenografia Bogusława Cichockiego - pokój, w którym tragizm historii miesza się ze spokojem Oceanu Spokojnego, jaki zapewne za oknem.

Kontrast wzbogaca przedstawienie - tak jak każda różnica w rzeczach i w ludziach wzbogaca życie.

W spektaklu można doszukać się aluzji do obecnej sytuacji w Polsce. "Oglądając go trudno będzie odciąć się od fali lustracji, komisji śledczych - mówi Marek Wortman - To sztuka niezwykle aktualna, wpisana w nasze otoczenie. Poruszamy tu problem winy i kary, nienawiści i przebaczenia." Ale to nie wszystko. Przecież i w Polsce niegdyś na porządku dziennym były przesłuchania pełne przemocy. Paulina równie dobrze może być bohaterką filmowego "Przesłuchania" w reżyserii Ryszarda Bugajskiego - tyle, że te 15 lat później.

"Śmierć i dziewczyna" to jednak sztuka, o której szybko się zapomina. Spektakl trzyma w napięciu, ale nie zapada w pamięć. Mimo iż porusza psychologię ludzką i mówi o sprawach nader ważnych, to jednak nie wrzyna się w istotę człowieka. Inscenizacja ta to jedynie dobrze opowiedziana historia. Oglądamy ją, interesujemy się losami bohaterów - ale tylko będąc w teatrze. Później omamia nas rzeczywistość - włączymy telewizor, wsłuchujemy się w coraz to ciekawsze informacje o komisjach, o gwałtach, prześladowaniach, ale to tylko... fakty, które dzieją się - mimo iż w polu naszego widzenia - to jednak poza nami. Minęły już czasy, gdy czytało się między wierszami. Obecnie czyta się to, co podane jak na dłoni. Więc i ta sztuka traktowana jest powierzchownie. Tu i teraz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji