Artykuły

Na marginesie białostockiego "Wyzwolenia"

Ponoć reżyser ma prawo robić poważne nawet cięcia - nie wolno mu jednak nic dodać do tekstu. Ale czy świadome (bądź błędnie odczytane) obcięcie, bądź podcięcie głównej idei nie stwarza "nowego" utworu? Czy "Nieboska Komedia", grana przed wojną za granicą z odrzuceniem słów Pankracego "Galileae vicisci" - nie uczyniła z hrabiego Krasińskiego - rewolucjonisty? Czy ogromny przecież autorytet - Szajna - nie stworzył jakiegoś "cyrku" z Fausta z "okrasą" - Małgorzatą jako zawodową prostytutkę? Pokazując kompromitujące nas sceny w Saragossie w "Popiołach" - komu oddał przysługę Wajda - Polsce czy Niemcom, twierdzącym, iż "czego do nas macie pretensje, wyście też mordowali niewinnych". A defetystyczne zakończenie filmu (z Olbromskim - chochołem), idące tylko po linii tytułu, ukazujące jedynie popioły ze wspaniałych zrywów narodowych - czyż nie zaprzecza głównej myśli autora "Sułkowskiego": w popiele drzemią iskry, które w odpowiedniej chwili płomieniem wybuchną? (Dowodem na to zaprzepaszczony w lochach carskiej "Ochrany" ciąg dalszy "Popiołów": nawiązujące do powstania listopadowego "Iskry", z których tylko fragment, małe arcydzieło "Wszystko i nic" ocalało).

Czy nie zgubił w swym "Faraonie" Kawalerowicz romantycznej idei: "i ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu, jeśli poległym ciałem dał innym szczebel do sławy grodu", "zapominając" o Herchorze, który, mimo śmierci Ramzesa, musi przeprowadzić przezeń zamierzone reformy?

Czy arcydzieło filmowe (które nawet zachwyciło nie znających naszych dziejów Francuzów) - "Wesele" ma mieć wydźwięk tylko katastroficzny? Toć słowa Chochoła: "będą tańczyć cały rok" symbolizują zdobycie wolnej Polski dopiero przez następne pokolenie (czyż nie sprawdziło się proroctwo?). Wspaniały Grotowski, mający już szkice monograficzne we francuskim, angielskim i...perskim (brak tylko w... polskim) pokazał nam kiedyś (w opolskim jeszcze okresie) "Kordiana" w szpitalu umysłowo chorych - gdzie cała akcja to wizja wariata. Ujęcie ciekawe, aczkolwiek kontrowersyjne. Czy jednak wielki reżyser, a jednocześnie "enfant terrible" naszego teatru - Hanuszkiewicz miał prawo z Balladyny tworzyć motocyklową farsę? Może to jednak dobry środek na zdobycie młodzieży - podobnie jak przerabianie dziś (chyba słuszne?) dzieła Beethovenów (by zejść z Parnasów) na muzykę młodzieżową, aby... "ideał sięgnął bruku"...

A jaką koncepcję reżyserską miał p. Rozen w naszym "Wyzwoleniu"? Cieszyliśmy się na wystawienie tej najciekawszej po "Weselu", ale i najtrudniejszej ze sztuk Wyspiańskiego, mając jednak pewne obawy. Niestety, były one słuszne. Inscenizację niektórych scen (zapożyczenia - czasem od Hanuszkiewicza) można by przyjąć z aplauzem - jak efekty ruchowe (w końcu spektaklu) tłumu przeszkadzającego Konradowi w wypowiedziach, co (nie wiem, czy słusznie) odebrałem jako prześladujące bohatera erynie. Odbiega też od przyjętej konwencji ciekawe umieszczenie sceny z maskami w sali prób. Ale tam, gdzie należałoby zrobić cięcia - nie dokonano tego, zaciemniając jeszcze bardziej abrakadabrę dla niewtajemniczonych. Dokonano za to cięcia, moim zdaniem, deformującego ideę utworu. Boć główną myślą - walka z mesjanizmem: dość cierpiętnictwa, poprzez czyn dążyć do wskrzeszenia Państwa. Przerwano oto w połowie najwspanialszy monolog Konradowy, usuwając te zwrotki:

...jest tyle sił w narodzie,

jest tyle, mnogo ludzi,

niechże w nie duch twój wstąpi

śpiące niech pobudzi.

Niech się Królestwo stanie -

nie księża, lecz zbawienia.

O daj nam Jezu, Panie.

Twą Polskę objawienia.

O Boże, wielki Boże,

Ty nie znasz nas Polaków

I nie wiesz, czym być może

straż polska u Twych znaków.

Zwyciężę na tej ziemi,

z tej ziemi Państwo wskrzeszę!...

Synami my Twoimi,

błogosław czyn i rzeszę...

I w drugim fragmencie - najpiękniejszym z liryków Wyspiańskiego: "chciałbym, by w letni dzień..." (powiedzianym n.b. z niepotrzebnym patosem) opuszczono ostatni akord: "Ty mówisz o Polsce, to widoczne!"... "Tak?..." A właśnie owo obcięcie słowa "tak" zaciemniło sens dialogu.

Miałem "nieszczęście" widzieć trzykrotnie w "Wyzwolenia" Osterwę... Więc "tu" nie mogłem się pozbierać. Z głęboką wdzięcznością przyjęlibyśmy zapowiedź wystawienia rzadkości na scenie - "Nieboskiej" (jakżeż by ile przydała zwłaszcza szkołom) i Hamleta! Ale kto zagra...? Osterwa wiele lat przymierzał się do tej roli - i ten wprost geniusz sceny - nie czuł się godny jej podźwignięcia. Któż u nas ją podejmie? Wraca wprawdzie do nas para artystów wielkiego wymiaru - p. Zapaśnik z małżonką - niezapomnianą Barbarą Komorowską. Aleć to inny genve. Bez gościnnych występów zatem "nie da rady".

Gdzież pointa felietonu? Chyba wszyscy byliśmy zachwyceni przed laty reżyserowanymi przez Zegalskiego i, mimo szeregu zmian, nie okaleczonymi ideowo - "Dziadami". Gdzież jest więc granica przeróbek? Czy nie warto by zrobić publicznej dyskusji po jakimś może spektaklu - o naszym teatrze, a z drugiej strony umożliwić na łamach prasy sąd publiczności o stylu współczesnego wystawiania klasyków?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji