Artykuły

Kiedy mamy żyć?

"Obłomow" w reż. Alvisa Hermanisa z Schauspiel Köln na 36. Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Alvis Hermanis swojemu "Obłomowowi" dał podtytuł "Kiedyż więc mamy żyć?". To pytanie nie tylko pada wprost, ale - co ważniejsze - wyłania się ze scenicznej rzeczywistości, coraz bardziej natarczywie i dojmująco.

Jesteśmy świadkami całego niemal życia Obłomowa, cierpiącego na strach przed życiem, na lęk przed zaangażowaniem się w cokolwiek, od wyjścia z domu, poprzez zajęcie się majątkiem czy przeprowadzką, po związek z kobietą. Ale to nie satyryczny opis patologicznego lenistwa, choć Obłomow jest, i owszem, śmieszny. Życie przepływa Obłomowowi przez palce, ale czy i jego poukładanemu, czynnemu, zajętemu podróżami i interesami przyjacielowi nie przepływa podobnie? Obaj nie mają kiedy żyć, i to dotyczy wszystkich. Nienadążanie za życiem nie jest - jak się nam często wydaje - przypisane współczesności.

Na scenie mamy mieszkanie Obłomowa. Wielki, hiperrealistyczny pokój, nie tylko z czwartą ścianą zaznaczoną stiukową ramą, ale nawet z sufitem. Takiej scenografii nie widuje się we współczesnym teatrze, może tylko już u Hermanisa (np. w pokazywanej kilka lat temu na Reminiscencjach "Soni"). Dopieszczone w każdym szczególe XIX-wieczne zagracone i zaniedbane mieszkanie, z kanapą, na której poleguje Obłomow, w centrum. Ale Hermanis nie prowadzi gier i zabaw z konwencją teatralną czy też raczej zabawy nie są jego celem. W tej realistycznej do granic rzeczywistości scenicznej umieszcza aktorów pogrubionych i zdeformowanych watowanymi kostiumami i bujnymi perukami. Pierwsze wejście takiego aktora wywołuje śmiech - ale te groteskowe figury są nie tylko śmieszne. Hermanis pokazuje je delikatnie, z czułością niewykluczającą ostrości spojrzenia. Oddalenie od współczesności paradoksalnie przybliża.

Powoli ta tak precyzyjnie i smakowicie tworzona realistyczna konwencja zaczyna pękać, kolejne sceny rozgrywają się na tle zastawek-ekranów jak ze starego zakładu fotograficznego, przez drzwi wjeżdża wielki krzak bzu targany wichrem namiętności Obłomowa, zakochanego na moment w Oldze. Poproszona o zaśpiewanie arii "Casta diva" Olga wydobywa ledwo słyszalne dźwięki. Pojawiają się monologi wygłaszane do publiczności, przełamując dotychczasowy tryb opowieści.

Świetny, wsączający się powoli, ale skutecznie spektakl. I znakomicie zagrany. Do roli tytułowej Hermanis zaangażował swojego ulubionego aktora z ryskiego teatru Gundarsa Abolinsa, i słusznie uczynił. Ale aktorzy z Kolonii byli równie znakomici: Dagmar Sachse jako Olga, Martin Reinke jako Stolz, energiczny przyjaciel Obłomowa, Albert Kitzl - stary służący Zachar, Robert Dölle - Tarantiew i Torsten Peter Schnick - Aleksiejew.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji