JA czyli kontrapunkt
"Ja" w reż. Wiktora Ryżakowa w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Recenzja Szymona Kiżuka w Gazecie Pomorskiej.
"Wschodni" kierunek zainteresowań Teatru Horzycy znów zaowocował ciekawym spektaklem. Iwan Wyrypajew, jeden z najgłośniejszych współczesnych dramaturgów, specjalnie dla toruńskiego teatru napisał "Ja" - teatralną "wariację" opartą na swych tekstach. Przedstawienie wyreżyserował Wiktor Ryżakow, od lat współpracujący z Wyrypajewem.
Pięcioro aktorów staje z boku sceny. Na melodię cerkiewnych chorałów zaczynają śpiewać jedno tylko słowo "ja" - i tak zaczyna się przedstawienie, które przypomina właśnie taką melodię, złożoną z opowieści pięciu aktorskich głosów. Nieprzypadkowo - historia opowiada bowiem o dwojgu aniołach, przybyłych do Irkucka i szukających tam... kontrapunktu. A kontrapunkt to przecież także - jak głosi definicja - "technika równoczesnego prowadzenia samodzielnych linii melodycznych - głosów - w utworach wielogłosowych".
"Melodia", którą grają aktorzy Teatru Horzycy, brzmi bardzo dobrze. Nie ma fałszywych nut. "Pierwsze skrzypce" niewątpliwie gra Jarosław Felczykowski, ale - jeśli już trzymać się muzycznej terminologii - pozostali aktorzy budują swoje fragmenty opowieści "jak z nut". Wychodzą z szeregu drzwi, tworzących skromną sugestywną scenografię i opowiadają o tym, "co najważniejsze". O miłości i śmierci, o przyjaźni i samotności, o życiu i Bogu - o tym wszystkim, co składa się na "ja". Śmiech miesza się z zadumą, nie ma słów, które padałyby w przestrzeń.
Do zbudowania spektaklu, który budzi emocje, wcale nie potrzeba wielkich środków. Dobry tekst, reżyseria, dobrzy aktorzy. Słowa, które słyszymy przez nieco ponad godzinę ze sceny Teatru Horzycy, jeszcze długo zostaną gdzieś w głębi naszego "ja".