Artykuły

Dance macabre u lalkarzy

"Widmo Antygony" w reż. Fabrizio Montecchi w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Cienie i ludzie żyją tu własnym życiem, widma wirują w upiornym tyglu, a my stajemy wobec ważnych pytań, których raczej chciałoby się unikać. Najnowsza, białostocko-włoska produkcja w Białostockim Teatrze Lalek to sugestywny fresk-moralitet.

Przed premierą "Widma Antygony" Marek Waszkiel, szef BTL, zapowiadał: - Nigdy dotąd w takim rozmiarze tak plastycznego teatru cieni u siebie nie mieliśmy. I rzeczywiście. Najbardziej spektakularną wartością widowiska opartego na dziele Sofoklesa jest scenografia i niezwykłe maski oraz lalki cieniowe Nicoletty Garioni. Cały spektakl to właściwie popis jej wyobraźni i malarskiego talentu, dzięki któremu część akcji rozwija się jak apokaliptyczny fresk: trochę tu "Tańca śmierci", upiornej ikonografii, drastycznych obrazów, wirujących w szaleńczym tempie, przy muzyce Góreckiego i Pendereckiego.

Ale spektakl to i wyzwanie dla aktorów, którzy muszą grać trochę inaczej niż zwykle. Nakładając rozbudowane, połyskujące metalicznie maski - ich bok to jednocześnie jakby profil innej twarzy - muszą pamiętać, że grają i en face, i profilem właśnie. Odpowiednio ustawione światło rzuca cień masek na białą płachtę i... nagle, przed oczyma widza, z każdym poruszeniem głowy aktorów, za ich plecami, rozgrywa się inny świat. Tam już rządzą cienie, przestrzeń staje się metafizyczna, rozszerza się, prowadzi nas jakby w głąb mitu sprzed 2,5 tysiąca lat, do pałacu Kreona, do bram Hadesu, do bitewnego pogorzeliska. Widz może mieć czasem problem z ogarnięciem wzrokiem całości: gdy zapatrzy się na taniec cieni - pierwszy plan, ten aktorski, zdaje się uwadze umykać. Ale w tej dwoistości jest metoda, bardzo zresztą ciekawa. Podwójność teatralnego planu, podwójność historii, podwójność czasu - są tu kluczowe. Reżyser Fabrizio Montecchi zdecydował się wystawić autorską sztukę Nicoli Lusuardi, opartą na słynnej tragedii z 442 r. p.n.e. A ten w intrygujący sposób zderzył ze sobą dwa ludzkie dramaty: współczesny i ten sprzed tysiącleci. Czas właściwie nie ma tu znaczenia: konflikt prawa i ludzkiego sumienia okazuje się nie mieć wieku, zmieniają się tylko kostiumy (Zofia de Ines) i okoliczności.

O co chodzi w "Antygonie" Sofoklesa - wiadomo: dwaj bracia, walcząc o władzę, giną. Kreon (Ryszard Doliński), nowy władca Teb, uznaje Polinika za zdrajcę i pod groźbą śmierci wydaje zakaz grzebania jego zwłok. Przeciwstawia się temu Antygona (Sylwia Janowicz-Dobrowolska), siostra braci, i wbrew pierwotnej niezgodzie drugiej siostry, łagodnej Ismeny (delikatnie zagranej przez Izabelę Wilczewską) chowa zwłoki brata. To powoduje ciąg tragicznych wydarzeń: Antygona dostaje wyrok śmierci, popełnia samobójstwo. Jej narzeczony, a syn Kreona, Hajmon też odbiera sobie życie, a zaraz po nim - żona króla. Kreon zostaje z poczuciem winy, i to jest dla niego największą karą.

Dramat antycznej siostry zderzono w spektaklu z dramatem innych sióstr. Te współczesne tkwią od kilku lat przy łóżku brata, sztucznie podtrzymywanego przy życiu. Jedna z nich (Janowicz-Dobrowolska w bardziej przejmującej roli) dochodzi do kresu, z bólem prosi o eutanazję brata. Sprawujący władzę jej tego odmawia: "trzeba robić wszystko, by ratować życie; ten kto to uczyni, jest mordercą".

To nie jest łatwy spektakl. Tak naprawdę ani przez chwilę nie daje nam gotowych odpowiedzi. Ani gdy mówi do nas tekstem Sofoklesa, ani wtedy, gdy akcja przenosi się we współczesność i opowiada o historii, z którą właściwie, któregoś dnia, może się zmierzyć każdy. Na scenie BTL oba dramaty stapiają się w jedno - ten koturnowy sprzed wieków, daleki, nagle się do nas przybliża; ten współczesny, choć w sumie mówi o czymś innym, ostatecznie też dotyczy konfliktu własnego sumienia i władzy. Do pewnego momentu swoje racje ma Kreon i sąd, swoje mają siostry, prawo boskie, prawo ludzkie. Jak to pogodzić? Odpowiedź niestety chyba przyjdzie dopiero wtedy, gdy sami znajdziemy się w takiej sytuacji. Ale zawsze trzeba pamiętać jedno: być w zgodzie z własnym sumieniem, wtedy, mimo ciężaru, będzie ciut lżej. Wyraźnie i mocno mówi o tym Antygona: "Możesz mieć cały świat przeciw sobie. Ważniejsze jest byś stanął po swojej stronie. Zniesiesz wtedy wszystko, co ludzie o tobie powiedzą".

Takie mądre słowa padają ze sceny wielokrotnie, i nawet jeśli czasem brzmią koturnowo - zapadają w pamięć. To dowodzi, jak "Antygona" nadal jest uniwersalna, trzeba ją tylko we współczesnych czasach interesująco przypominać. Białostockim lalkarzom i włoskiej ekipie, mimo dłużyzn, to się udało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji