Artykuły

DOMY LECĄ WPROST DO NIEBA

"CARMEN FUNEBRE" - ULICZNE MISTERIUM POZNAŃSKIEGO TEATRU BIURO PODRÓŻY, CHOĆ NAGRODZONE W EDYNBURGU, NIE POWALA NA KOLANA. KILKA SCEN JEST JEDNAK WSPANIAŁYCH.

Stoimy karnie w czworoboku na małym dziedzińcu poznańskiego Zamku. Jest ciemno i zimno, więc ciepło reflektorów przyjmiemy za chwilę z pewną ulgą. A kiedy później zapalą się stojące krzyże, przez moment odczujemy nawet fizyczną przyjemność. Oprawcy jednak pojawią się w ten listopadowy wieczór z obnażonymi torsami, pijani zaś żołdacy zręcznie będą przerzucać sobie z rąk do rąk butelczynę, chociaż nam z zimna zgrabieją ręce.

Ale to będzie potem. Teraz słychać bicie zegara z pobliskiej wieży kościoła przy Fredry. A w finale - kiedy zapłonie brama - raz jeszcze odezwą się małe dzwoneczki (czy na trwogę?) w rękach dwojga osób, które schroniły się na wyższej kondygnacji. A może to raczej żałobny rytuał, a spalenie bramy symbolizuje zniszczenie tego, co dzieli i ogranicza?

KRZYKI MIAŻDŻONYCH WIDZÓW

Ale wróćmy do początku. Kiedy zalega zupełna ciemność, tłum ustawiony jak na placu apelowym słyszy nagle niski, monotonny dźwięk, niepokojący i podniecający zarazem. Do gęstego szpaleru wolno zbliżają się światła dwóch reflektorów, tak jakby nadjeżdżała wojskowa ciężarówka albo gąsienicowy pojazd. Zda się, że za chwilę rozlegną się przeraźliwe krzyki miażdżonych. Ale to tylko dwie olbrzymie postaci na szczudłach bezszelestnie suną z lampami. Za moment znajdą się pośrodku placu i zaczną świecić po oczach. Natrętny motyw muzyczny narasta. Olbrzymy przypominają wyglądem barbarzyńskich wojowników w hełmach zakrywających także twarze, albo rzymskich legionistów czy zakapturzonych oprawców.

Po chwili zaczynają wyławiać z tłumu pojedyncze osoby i pejczami zmuszać je do ustawienia się pośrodku. Wywołani skupiają się w trwożną gromadkę, a potem rozbiegają niczym spłoszone kury, gdy je zgłodniałe żołdactwo dopadnie. Olbrzymi oprawcy uganiają się po placu za swymi ofiarami, które usiłują uniknąć przed ciosem i zaszyć się w tłumie. Ale zgromadzeni tu ludzie (mimowolnie stając się beznamiętnymi obserwatorami) stoją ciasno i nie ma się gdzie schować. Bezradnie więc wracają na środek i posłusznie - z towarzyszeniem "szczekających" komend - zaczynają się rozbierać, a potem podnoszą z ziemi swoje rzeczy i pokornie znikają za wielkimi żelaznymi wrotami.

UKRZYŻOWANA KOSZULA

Tak rozpoczyna się głośny spektakl poznańskiego Teatru Biuro Podróży w reżyserii Pawła Szkotaka, uhonorowany dwoma prestiżowymi nagrodami na festiwalu w Edynburgu. Dlaczego zatytułowany po hiszpańsku "Carmen funebre", a nie "Poemat żałobny"? Zapewne dlatego, że pierwsza wersja tego przedstawienia wyraźnie nawiązywała do wizji wojennych Goi. W obecnej wersji pozostaje już tylko odległa analogia do jednego z obrazów artysty: rozpięta na sznurze - jakby ukrzyżowana - biała koszula, do której celuje teraz kilku żołnierzy w granatowych szynelach. Po chwili chwytają rozpaczającą kobietę w czerwonej sukni i krępują liną, a potem ciągnąc za oba końce bawią się nią zataczając się w pijanym kręgu. Butelka wina krąży rzucana z rąk do rąk. W orgiastycznym szale kalają twarz kobiety haustami niedopitego wina, a jednocześnie jakby swymi rzygowinami i spermą.

A potem - nagła zmiana nastroju. Ta kobieta przypomina im ich własne żony i narzeczone, więc syci już i zadowoleni wpadają w sentymentalny nastrój. Gra harmonia, a oni stojącym wokół ludziom pokazują zdjęcia swoich kobiet. Jakby chcieli wzbudzić życzliwość, zatrzeć złe wrażenie, zagłuszyć wątpliwości i pokazać ludzkie oblicze. Zachowują się trochę tak, jak ci włoscy żołnierze z "Bohatera na ośle" Bulatovicia. Jeden z żołnierzy wyciąga z tłumu dziewczynę do tańca.

Sielankę przerywają wszakże wyolbrzymione (znów na szczudłach) ofiary wojny - w szynelach, ale bez nogi, z opaską na oczach, z menażkami, do których - jak do puszek na pieniądze - próbują coś wyżebrać od widzów.

PROŚBY NA BALONIKACH

Wkrótce jeden z żołnierzy - gwałcicieli zrzuci mundur i uwolni zhańbioną kobietę, po czym oboje rozwiną dwa długie zwoje błękitnej materii, przetną nimi plac i odgrodzą się od siebie jakby wąską strefą bezpieczeństwa. Za chwilę między tymi szerokimi pasmami materii pojawią się wygnańcy, niosąc w rękach zapalone znicze papierowe w kształcie małych domków. Marzą o spokojnych pieleszach, o świetle i cieple. Niebawem owe domki ze świeczkami w środku niepostrzeżenie doczepione do niewidocznych baloników, zaczynają unosić się ku górze. Coraz wyżej i wyżej.

Doskonale widoczne na tle czarnego nieba, płonące papierowe domki-znicze-prośby słane do nieba i do ludzi dobrej woli.

JAK SIĘ WYZWOLIĆ OD UPIORÓW PRZESZŁOŚCI?

Tymczasem pojawia się ogromna jasełkowa postać Śmierci z wózkiem transportowym, na którym leżą ubrania po tych, których na początku wyłuskano z tłumu. Widłami rozrzuca je jak popioły albo raczej jak nawóz. Nadchodzi procesja żałobników. Niosą znicze i - niczym feretrony - jakieś płonące konstrukcje, które potem odwrócone i ustawione na ziemi przypominać będą krzyże obłożone świeczkami. Powieszą na nich odnalezione po bliskich rzeczy, a po chwili je podpalą. Zapłoną krzyże i symbolicznie na nich ukrzyżowani. A potem w te płonące krzyże wbiją kołki, aby upiory - ofiary zbrodni - nie wróciły już nigdy.

MOMENTAMI PIĘKNY

Przedstawienie trwa tylko 40 minut, krócej niż pierwsza wersja, ale jest ono od tamtej dojrzalsze artystycznie. Nie jest może wybitne, ale ma kilka scen, których żaden wybitny spektakl by się nie powstydził. Nie jest ono w stanie oddać grozy wojny na Bałkanach (bo do tych wydarzeń spektakl świadomie nawiązuje), wstrząsnąć nami czy zmusić nas do przewartościowania naszych przekonań. Ale w jakimś sensie każe nam współodczuwać, wywołując w naszej podświadomości różne stany emocjonalne: zagrożenia, strachu, poniżenia czy współczucia... A więc przeżywamy jednak jakieś katharsis. Chociaż nie dowiadujemy się niczego nowego o ludzkich okrucieństwach, o absurdzie wojny i o tym, jaki to ludzie ludziom potrafią los zgotować.

Ten momentami bardzo piękny spektakl, szlachetny w intencjach i wymowie, nie zmusza jednak do refleksji, nie odkrywa obszarów nieznanych. Czy jednak aż tak wiele należy oczekiwać od ulicznego misterium?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji