Leon Kruczkowski, "Niemcy"
Reżyseria Andrzej Łapicki, scenografia Wojciech Sieciński, realizacja tv Anna Minkiewicz (emisja 1.V.1981 r.)
"Niemcy" po raz czwarty w tv. Po dziesięciu latach przerwy "Niemcy" prawie odpolitycznione, potraktowane jako sublimat psychologicznych, psychospołecznych treści. Bardzo wyraziste, dobre aktorsko przedstawienie. Z mnogością ról, które zostaną na stałe w rzeczywistym zawodowym dorobku ich wykonawców (Profesor Sonnenbruch - Andrzej Łapicki, Berta - Maja Komorowska, Ruth - Krystyna Janda; wreszcie Willi - Jacek Borkowski).
Najlepsza sztuka Leona Kruczkowskiego w swoim czasie, czasie prapremierowym (r. 1949) znaczyła tyle, co: dialektyka spojrzenia na niemieckiego sąsiada. Podsuwała inne, mniej jednoznaczne ujęcia, uczyła tolerancji, wskazywała na rolę mechanizmów w totalnej niemieckiej chorobie...
Tak ją grano: jako akt zrozumienia, gest człowieczeństwa. Grano w całym niemal świecie.
Dzisiaj zadziwiają "Niemcy" swoją gęstością dramaturgiczną, kompozycją, trafną, analizą mechanizmów ogólniejszych, zróżnicowaniem typów i charakterów, słowem, swoim warsztatem. Dodajmy: warsztatem dobrej sztuki psychologicznej.
Andrzej Łapicki na ten psychologizm (jakżeby inaczej?) postawił. Postawił na dialog i aktorów. Na osobowości, te z dramatu Kruczkowskiego i te obsadowe, z polskich scen. Zobaczyliśmy spektakl kameralny, zagęszczony w nastroju, świetny w rytmach, pełen point wspaniale różnicujących napięcia. Spektakl - spektrum postaw, charakterów i ...motywacji (za nimi kryły się mechanizmy) tamtych Niemców, z r. 1943. Albo w ogóle, ludzi wstawionych w ich sytuację, powiedzmy, dowolnych ludzi.
Jeszcze jedno: nie widziałam takiej Berty jak Maja Komorowska (kwintesencja fanatycznej nerwowości) i - przede wszystkim - takiej Ruth jak Krystyna Janda. Najlepszej Ruth, jaką można sobie dzisiaj wymarzyć.