Artykuły

Królik wyciągany z cylindra?

Najpierw trzeba na ten spektakl spojrzeć jak na towar. Coraz częściej, zresztą, tak się patrzy na dzieło sztuki. I to jest dziś miarą najwyższą: kupi "Pagart" czy nie kupi?

Rzecz jasna, że kupił. Bo jakżeby nie? Wyobraźnia Henryka Tomaszewskiego jest tak oryginalna, charakter zespołu i rodzaj jego sztuki - jedyny w świecie. Problematyka "Fausta" powszechnie znana; w końcu teatr, który nie posługuje się słowem nie ma, praktycznie, żadnych barier do sforsowania. Jedynie natury handlowej.

Dla "Pagartu" warunkiem sine qua non jest, by występ zespołu za granicą w miarę możności przynosił zysk, a przynajmniej nie powodował dewizowych strat. Dla propagandy polskiej sztuki, by go tam dobrze przyjęto, by słychać było gromko, że polski towar wyróżnia się w morzu hałaśliwej reklamy.

Na Zachodzie ważna jest publicity. Te niby-recenzje w istocie rzeczy mają tylko wartość reklamową. Dla ich autorów "rakietą nośną" jest to np., że "siedziałem pomiędzy panną R. - wdową po największym tancerzu jaki kiedykolwiek istniał, a panem M. - założycielem Baletu Brytyjskiego" i jeszcze ważniejsze, że "pani R. wykrzyknęła: Cudowne!", oglądając nasz Wrocławski Teatr Pantomimy.

Mamy więc bilans dodatni. Te niby-recenzje skwapliwie powielamy i nobilitujemy nimi wartość zespołu. Zawszeć to opinia zagranicy. Jeśli tak przychylna - cóż tam nasza znaczy!?

A tak naprawdę, co jest ważne?

Tak naprawdę ważne jest pytanie: czym artysta się zajmuje? Czy dostarczaniem towaru "Pagartowi", który będzie się starał go "umieszczać" i sprzedawać, czy też starał się będzie powiedzieć coś nowego, a nie tylko inaczej. Czy zależy mu na sztuce w imię jej celów, czy też w imię powodzenia handlowego?

Ktoś przypomniał mi niedawno, iż Diderot uważał, że zamiłowanie do rzeczy dziwnych jest cechą ludzi przeciętnych, że tworzymy rzeczy dziwne, gdy nie potrafimy zrobić pięknych, prostych, naturalnych.

Przekuwam to zdanie w pikę i wymierzam w H. Tomaszewskiego, powiadając - broń się Pan! Ja trzymam ostrze, a widzowie podtrzymują drzewce.

Na premierowym przedstawieniu "Odejścia Fausta" we Wrocławiu publiczność reagowała oklaskami w trakcie spektaklu. Nagradzała w sposób egzaltowany wszystkie inscenizacyjne i choreograficzne pomysły: zręczność akrobatyczną Fausta "kroczącego" na stopach i plecach, wjazd Mefista na jednorożcu, narodziny homunkulusa, efekt lamp skuterowych, jazdę na miotłach itp. Podziw publiczności dla techniki, akrobatycznych popisów, dla rzeczy dziwnych a nie pięknych, wytworzył nastrój widowni cyrkowej. Krzywdził choreografa, czyniąc z jego spektaklu zabawę pełną sztuczek w rodzaju królika wyciąganego z cylindra. Nie spodziewałem się, że obrazy w tym spektaklu mogą czynić wrażenie zwykłych kiczów - właśnie za sprawą publiczności. Ale czy tylko z winy publiczności? Drugi wrocławski wieczór miał widownię młodzieżową. Ta oglądała spektakl z dystansem i nie wykazywała większego zamiłowania do rzeczy dziwnych. Twierdziła, iż pantomimiczne obrazy są "przegadane" choreograficznie i cały spektakl mógłby z pożytkiem dla niego trwać krócej. Młodzież, po której można byłoby spodziewać1 się, że będzie jej imponować "chodzenie na rzęsach" wykazała wielką wrażliwość, smak i wyczucie rygorów kompozycji. Serdecznie oklaskiwała wysiłek twórczy, ale nie rezygnowała ze śmiałej krytyki.

Podczas warszawskiego wieczoru w Teatrze Narodowym, mieliśmy publiczność tolerancyjną, dającą się urzec oryginalnością wyobraźni H. Tomaszewskiego, pełną podziwu dla umiejętności aktorów, dobrowolnie bulwersującą się niecodziennym widokiem wyjątkowego teatru. Umiała być wdzięczna za poruszenie wyobraźni, za kolor i ruch, za światło i muzykę - za wyrwanie z szarzyzny codziennego życia. Rzęsiście oklaskiwała wykonawców i twórcę programu dopiero po opadnięciu kurtyny, która "szła" wielokrotnie do góry. Aktorzy mówili mi w garderobach - jaką publiczność lubimy.

Pragnę jednakże zwrócić uwagę, że we wszystkich rodzajach zaciekawienia, wrocławskim zespołem dominowało jedno pytanie: jak ten Tomaszewski ukaże Fausta - bez słów? Było więc pytanie: jak, a nie, co powie nowego.

Według mnie "Odejście Fausta" miało tylko "warstwę dekoracyjną". Końcowa sekwencja spektaklu - narodziny homunkulusa, zdziwionego, zdezorientowanego nie były wykładnią niczego. Mieliśmy bajeczkę o Fauście, w którego perypetie bawiła się współczesna młodzież; zabawa w dobro i zło; w pracowni Fausta; kuszenie Mefista; odmłodzenie Fausta; tragedia Małgorzaty; Walpurgia i śmierć Małgorzaty; powrót do pracowni. Ta część spektaklu, w której doniosłą rolę spełniała muzyka H. Berlioza i pop-jazz była zakomponowana w linię narastającego napięcia. Wywierała wrażenie. Druga część istniała samodzielnie; miała się do pierwszej jak posłowie do książki: zabawa w 7 grzechów głównych; Faust i Lilith; karnawał; u Heleny Trojańskiej; Bachanalia; strącenie Fausta do piekła; narodziny homunkulusa.

Mieliśmy w choreograficznym rozpisaniu tego libretta układankę, pantomimiczne hieroglify, których znaczenie i rodzaj przyrównać można do ilustracji bajki.

Doskonałość techniczna zespołu, pomysłowość choreografa, interesująca faktura przedstawienia nie zastąpi jednak tego, co jest obowiązkiem sztuki. Smyczek nie zastąpi ręki muzyka. "Odejście Fausta" powstało z remanentów wyobraźni H. Tomaszewskiego. Wiele w tym spektaklu zapożyczeń z programów wcześniejszych, zwłaszcza z "Ogrodu miłości". Nasuwa się tedy przypuszczenie, że twórca jest w stanie przesilenia, w którym rutyna bierze górę nad ambicją artysty. Trudno zresztą się dziwić. Nieprzerwane powodzenie, owa świetna za granicą publicity osłabia samokontrolę; wymagania handlowe niezdrowo przyspieszają tempo pracy. Jest wokół tego teatru "atmosfera, artystyczna" pozbawiona udziału krytyki fachowej. W rezultacie mamy towar. O sztuce mówić trudniej. Ale taka diagnoza, choć przekonany jestem o jej prawdziwości, nijak nie pasuje mi do H. Tomaszewskiego, o którym niejednokrotnie miałem możność mówić z wielkim uznaniem. On to wie doskonale, że nawet z remanentów swej wyobraźni potrafi zrobić program, który będzie świetnym towarem handlowym; zadziwi nim niejedną publiczność. Nie wierzę jednak, by go to satysfakcjonowało.

Jego pasją, i tym za co go tak cenimy, była analiza artystyczna i filozoficzna ruchu. Naprzód zajął się ruchem anatomicznym i w tej fazie teatr jego był najbliższy tradycyjnej pantomimie ("Idę", "En passant"); z zainteresowania ruchem w jego formie pierwotnej przeszedł do ruchu złożonego, przetworzonego skutkiem oddziaływania cywilizacji, kultury, zwyczajów ("Płaszcz", "Poczta", "Woyzeck").

Stworzył znakomite obrazy pantomimiczne jak "Ruch" i "Labirynt", usiłując nimi zyskać dla siebie właściwość wykraczania poza słowa poprzez anatomię przestrzeni scenicznej, alfabet rytmów, będący partyturą ludzkiej wrażliwości. Ma w swym dorobku tak świetne dramaturgicznie obrazy jak "Suknia" i wiele innych.

"Bagaże", Gilgamesz" i "Odejście Fausta" dały początek nowego etapu, w którym liczyła się tylko ambicja stworzenia pantomimy pełnospektaklowej. Wiele już w tej mierze osiągnął. Ale zagubił po drodze tę swoją najistotniejszą pasję - "ruch jest afirmacją życia - mówił mi kiedyś - chciałbym w jakiś sposób obnażyć człowieka przed widzem, by ukazać jego intymność, ten ruch, w którym człowiek żyje sam dla siebie, w którym jest sobą". Gdzież się podział mój Tomaszewski wyrażony jako twórca śmiały i oryginalny, a nade wszystko myślący tak głęboko po ludzku w "Płaszczu", "Sukni", "Poczcie", "Ruchu" i "Labiryncie"? Trudno mi się pogodzić, że jest obecnie ilustratorem bajek. Świetnym bo świetnym, ale nie towar był jego przedmiotem lecz sztuka - piękna, prosta, naturalna. Nie miał zamiłowania do rzeczy dziwnych. Miał program filozoficzny. Z pewnością go ma. Dajmy mu jednak wytchnąć. Nie wikłajmy go w sprawy handlowe i administracyjne. Niech ma czas reżyserować również w polskich teatrach; niechaj ma możność spojrzenia na swą sztukę z pewnego dystansu i z perspektywy innych artystycznych doświadczeń. Jestem przekonany, że znowu powie nam coś nowego a nie tylko inaczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji