Kości niosą jej spokój
"Matka Mejra i jej dzieci" w reż. Stanisława Miedziewskiego w Teatrze Rondo w Słupsku. Pisze Daniel Klusek w Głosie Pomorza.
Wstrząsającą historię matki szukającej szczątków swoich dzieci zobaczyli w piątek widzowie słupskiego Nowego Teatru w wykonaniu Caryl Swift.
Caryl Swift w monodramie "Matka Mejra i jej dzieci" opowiedziała historię muzułmanki Mejry, której syn i córka zostali najpierw skatowani, a potem zabici przez Serbów w połowie lat 90. ubiegłego wieku podczas wojny w byłej Jugosławii. Kobieta przez lata szuka kości swoich dzieci. Chce się dowiedzieć, jak zginęli jej bliscy, i pochować ich tak, jak nakazuje religia. Bez tego nigdy nie zazna spokoju. Jest też i druga bohaterka. To Ewa Klonowska, Polka, światowej sławy antropolog sądowy, która od kilkunastu lat identyfikuje szczątki ofiar wojny w Bośni. Obie postaci - Mejry i Ewy Klonowskiej - są autentyczne.
Stanisław Miedziewski, reżyser "Matki Mejry i jej dzieci", postawił na minimum formy, by przekazać maksimum treści. Na scenie z ciemności wylania się Caryl Swift. Bez żadnej scenografii, rekwizytów. Jedynie czarne kotary zwisające do samych desek sceny podkreślają nastrój trwającej wciąż żałoby i zdają się składać hołd niewinnym ofiarom bratobójczych walk. A potem pospiesznie wypluwana dramatyczna historia napaści Serbów na muzułmanów, przemocy, gwałtów, bicia, w końcu mordów. I cisza, bo martwi nie mają już możliwości poskarżenia się na oprawców. I kolejne ofiary, które pojawiają się niczym na apelu poległych. Trzymiesięczne, roczne, kilkunastoletnie, dorosłe. Dla nich jedyną nadzieją jest niezłomna Ewa Klonowska, która odnajduje masowe groby i słucha opowieści kości. I składa je przed bliskimi.
"Matka Mejra i jej dzieci" to spektakl wyjątkowy, bo dotykający najczulszych strun u wrażliwych widzów. Caryl Swift przejmująco wciela się w rolę Mejry. Jej gesty, mimika, pauzy wciągają widzów w dramat tamtej wojny i są wyrzutem sumienia za bezczynność świata podczas ludobójstwa.
Dla słupskiej aktorki zmierzenie się z tematyką wojenną było dużym wyzwaniem. - Emocjonalnie to była bardzo ciężka praca, nie zawsze wytrzymywałam próby - mówiła Caryl Swift po premierze. - Spektakl powstał, bo zafascynowałam się Ewą jako kobietą. Zaczęłam czytać o niej i o jej pracy. Gdy doszłam do historii matki Mejry, wiedziałam, że to ona będzie bohaterką monodramu. Chciałam opowiedzieć o konkretnej osobie, nie o Bośni.
Spektakl powstał dzięki stypendium prezydenta miasta. - Jeszcze nigdy stypendium prezydenta nie było tak dobrze wykorzystane - mówił po spektaklu Maciej Kobyliński.
Honorowym patronatem przedstawienie objęła Kovilijka Spiric, ambasador Bośni i Hercegowiny w Polsce. Jest szansa, że spektakl jesienią tego roku zobaczą widzowie m.in. w Bratysławie i Budapeszcie. Słupski Ośrodek Kultury stara się również o dofinansowanie z UE projektu mówiącego o skutkach wojen. Częścią programu jest spektakl "Matka Mejra i jej dzieci" oraz spotkanie z Ewą Klonowską. Jeśli SOK dostanie pieniądze, słupskie przedstawienie zobaczą widzowie we wszystkich państwach wspólnoty. Nie wiadomo jeszcze, niestety, kiedy ponownie zostanie ono wystawione w Słupsku.