Artykuły

Ćma, czyli sceniczna opowieść o feministce z sanacyjnym życiorysem

"Ćma" w reż. Przemysława Prasnowskiego Ba-Ku Teatru w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Widzów, stłoczonych na schodach starej kamienicy, witają zamknięte drzwi, a na nich tabliczka z napisem: "Kazimiera Iłłakowiczówna". O zmarłej prawie trzy dekady temu w Poznaniu poetce i tłumaczce, sekretarce Józefa Piłsudskiego, opowiadają w swoim spektaklu "Ćma" twórcy z teatru Ba-Ku. Premiera odbyła się w niedzielę w Scenie Pod Minogą.

Co po nas zostaje? Pusta szafa, odkształcony materac łóżka, ślady palców na blacie biurka. Czasem naostrzone ołówki, długopisy porzucone w pół słowa. Kto był w Muzeum-Pracowni Kazimiery Iłłakowiczówny przy ul. Gajowej na pewno pamięta galerię osobliwych pamiątek po byłej lokatorce, przygnębiającą atmosferę opuszczonego pokoju, w którym spędziła ostatnie lata. W ciemności, bo po nieudanej operacji jaskry Iłła - jak nazywali ją najbliżsi - nie widziała. Zostały jej dźwięki: m.in. "przyprawiający o ból zębów" zgrzyt tramwajów wyjeżdżających z pobliskiej zajezdni.

Reżyser "Ćmy", Przemysław Prasnowski, przygląda się swojej bohaterce z perspektywy jej kalectwa. I razem z współautorkami scenariusza - Dorotą Słomczyńską i Moniką Chudy - wprowadza do spektaklu "tę drugą". Opiekunkę ociemniałej (grają ją na zmianę Marta Sobczak i Aleksandra Marzec-Hubka), młodą, współcześnie ubraną dziewczynę spotykamy po raz pierwszy, gdy wbiega po schodach, taszcząc obiad w trojakach. Za chwilę wysłucha litanii zgryźliwych uwag i ponagleń z ust swojej trudnej, siwej jak gołąb podopiecznej.

Sceniczna Iłła (w jej postać wciela się aktorka Iwona Kotzur) jest w swoich starczych utyskiwaniach bardzo przekonująca: wpatrzona nieruchomo w pustą przestrzeń, gdzieś nad głowami widzów, opowiada o minionym barwnym życiu z wyraźną tęsknotą, ale i z ironią. W pewnej chwili, zawzięcie piłując przy biurku paznokieć, stwierdza z pełnym przekonaniem, że kobiety zajmujące się poezją tak naprawdę się ośmieszają. A potem opowiada o pierwszym spotkaniu z Marszałkiem, kiedy podarowała mu właśnie wiersz. Reżyser "Ćmy" mówił przed premierą, że w postaci Iłłakowiczówny najbardziej interesująca wydała mu się złożoność jej losów i postaw. W spektaklu skulona na łóżku pod dziurawym kocem poetka słyszy głosy dzieciaków, które dokuczają jej, wymyślając od "sanacyjnej suki", "ślepej staruchy" i "bękarta". A przecież przed wojną będąca nieślubnym dzieckiem pisarka osiągnęła społeczną pozycję, o której większość kobiet mogła jedynie pomarzyć.

Tym, którzy biografii bohaterki "Ćmy" nie znają zbyt dobrze, faktograficzne wtręty w spektaklu mogą się wydać przytłaczające. Uwagi poetki chwilami może zbyt dosłownie przecinają dramaturgiczne napięcie. Finałowy, najbardziej wymowny fragment spektaklu ilustruje muzyka, która przenosi widzów na Kresy, skąd pochodziła Iłła. Razem z tym obrazem warto zabrać do domu porozkładane na widowni kartki z "Regulaminem korzystania z łazienki w mieszkaniu zagęszczonym" autorstwa pragmatycznej poetki, która w domu na Gajowej próbowała wprowadzić urzędniczy dryl.

Najbliższe spektakle "Ćmy" w Scenie Pod Minogą we wtorek i środę o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji