Artykuły

Królewna i krasnoludki na Zamku

Teatr Muzyczny w Zamku wystawił baśń baletową "Królewna Śnieżka i siedem krasnoludków". Żywiołowo i owacyjnie przyjęte przez najmłodszą i starszą widownię pierwsze spektakle wymownie świadczą o trafnym wprowadzeniu do repertuaru teatru ulubionej baśni prawie każdego polskiego dziecka. Szczecińska propozycja baletowa jest zgrabnym przedsięwzięciem artystycznym skupiającym nie tylko zespół tańczący teatru, solistów, ale też dzieci z Państwowego Ogniska Baletowego w Szczecinie, świetnie czujące się i bawiące na scenie jako zajączki, jeże, ptaki, kwiaty...

Główny ciężar przedstawienia spoczywa na postaciach wiodących - Śnieżce i Królewiczu. Tę pierwszą rolę tańczy Renata Wasikowska, absolwentka Poznańskiej Szkoły Baletowej zaangażowana przez zamkowy teatr trzy lata temu. W roli Śnieżki tancerka odkryła spore umiejętności zawodowe, rysując kreowaną postać konsekwentnie, przekonując, że celem jej życia jest pomoc biednym, obdarzanie dobrocią innych... Jedynie w finale, zbyt szybka zgoda na zajęcie tronu po złej królowej podważa jakby nieskazitelny charakter Śnieżki - ale tak to w bajkach bywa, że nie ma w nich za dużo miejsca na zbędną filozofię i rozważania. Choreograf narzucił Renacie Wasikowskiej wiele trudnych zadań, z którymi radziła sobie z wdziękiem, może jedynie szczecińskiej Śnieżce zabrakło odrobiny lekkości. Należy się spodziewać, iż w miarę ilości przedstawień, intensywnej pracy ten mankament jakoś sam zniknie.

Druga główna rola baśni, to Królewicz kreowany przez Henryka Walentynowicza. Tego tancerza nie trzeba szerzej przedstawiać czytelnikom, bywalcom Teatru Muzycznego. Tańczy od lat, zawsze dbając o perfekcyjność w najdrobniejszych scenach, partiach. I tym razem Królewicz Walentynowicza jest postacią wyróżniającą się pod względem precyzji i doskonałości wyrażanych każdym gestem, ruchem, układem. Walentynowicz tworzy postać dostosowaną do oczekiwań dziecięcej wyobraźni, jest niemal sterylny w swej delikatności, a jednocześnie rycerski i odważny. Wszystkie te cechy podkreśla odpowiednim tempem tańca, grą ciała, mimiką twarzy, kulturą bycia na scenie.

Bardzo dobrze obsadził choreograf role Złej Królowej i Wiedźmy. Halina Bukowska, tańcząc tę pierwszą postać - podobnie jak Henryk Walentynowicz - dowiodła po raz n-ty, iż w szczecińskim balecie zajmuje czołową pozycję. Jej ogromne doświadczenie taneczne poparte tutaj interesującą grą aktorską ujawniło się pod postacią Złej Królowej w całej okazałości. Jedno, czego nie można wybaczyć tancerce, to fakt, iż jest ona tak urodziwa... No cóż, piękno i zło często chodzą w parze, szczególnie w bajkach.

Świetna charakteryzacja postaci Wiedźmy, którą tańczy Elżbieta Trzcińska-Muller, tylko przez wtajemniczonych, znających tancerkę mogła być rozszyfrowana. Wzbudza ona podziw dla swych tanecznych pasji, bo jakże stara, koszmarna Wiedźma może się tak żywiołowo poruszać...

Baśń Grimma, poza tymi głównymi postaciami przedstawia siedmiu niezwykle sympatycznych krasnali. Na scenie w Zamku zamienili się w nich: Grzegorz Kotek (Mędrek), Andrzej Pęczak (Gapcio), Ireneusz Maciejewski (Śpioch), Jolanta Kędzierska (Apsik), Elżbieta Kuśmierek (Nieśmiałek), Violetta Kasprowicz (Gburek) oraz Barbara Zagdaj (Śmieszek). Każde ich wejście na scenę wzbudza spontaniczną reakcję i rytmiczne, w takt muzyki, brawa.

Teatr Muzyczny w Zamku przygotował więc przedstawienie na jakie długo oczekiwały szczecińskie dzieci. Dziwi jednak fakt, iż ta realizacja nie doczekała się odpowiedniej reklamy. Dlaczego nie wydrukowano programów, dzięki którym widz, a nie są to tylko dzieci, może dowiedzieć się kto występuje na scenie? Dlaczego pozbawiono w ten sposób drobnej, być może, ale jednak - satysfakcji wykonawców baletu? Dlaczego nie wydrukowano afiszy?

Twórcą i choreografem tego przedstawienia jest Włodzimierz Traczewski, oprawę muzyczną przygotował Jacek Kraszewski, zaś scenografię Tadeusz Paul. O ile dwaj pierwsi realizatorzy spełnili swoje zadania z talentem i sumiennością to autor scenografii (w sumie ciekawej) niektóre fragmenty swej roboty potraktował "po macoszemu". Chodzi mi głównie o rekwizyty - miski, w których myją się krasnoludki. Postawienie na scenie zakupionych w sklepie gospodarstwa domowego metalowych misek tworzy dysonans dla bajkowej oprawy plastycznej. Także klapa, spod której wychodzą krasnale nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem.

Te jednak uchybienia nie mają większego wpływu na całość przedstawienia, które bardzo podoba się dzieciom i jest cennym podarkiem świątecznym dla nich. "Królewna Śnieżka", należy się spodziewać, będzie długo cieszyć widownię i nie przypuszczam, aby zaistniał jakiś rozsądny powód do rychłego zdjęcia jej z afisza (chociaż tego afisza nie wydrukowano...) dopóki widzowie zechcą ją oglądać.

A swoją drogą, mając tak utalentowane tancerki i zdolnych tancerzy ciśnie się pytanie, dlaczego tak rzadko, niejako od święta, Teatr Muzyczny wystawia balety? Życząc zatem zespołowi baletowemu dalszych sukcesów i łaskawszej opieki dyrekcyjnej wypada podkreślić ogromny widoczny wkład pracy radzieckiego pedagoga, choreografa Jekatieriny Sołowiowej z Leningradu, której zespół tańczący wiele zawdzięcza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji