Artykuły

Historia z morałem w nowoczesnej oprawie

"Najmniejszy bal świata" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze (M) w Gazecie Pomorskiej.

Nowy spektakl toruńskiej sceny lalkowej to gwarancja dobrej zabawy dla widza w każdym wieku

Twórcy "Najmniejszego balu świata" w Baju Pomorskim przed premierą zapowiadali sensację. I nie kłamali. Przedstawienie już teraz można okrzyknąć wydarzeniem sezonu.

Paweł Aigner, reżyser spektaklu, jako pierwszy zastosował na scenie telewizyjną technikę blue box (umożliwiającą manipulację tłem), wykorzystywaną m.in. w serwisach informacyjnych i programach dla dzieci. Do realizacji "Najmniejszego balu świata" Maliny Prześlugi w Baju Pomorskim użył sześciu kamer, dwóch ekranów oraz specjalnego nagłośnienia.

Nie jest to jednak fanaberia reżysera (na co dzień niechętnego multimediom), ale zabieg wynikający z wizji inscenizacyjnej, jaką przyjął Paweł Aigner. "Najmniejszy bal świata" pomyślany został przez niego jako program telewizyjny poświęcony radzeniu sobie z "trudnymi" dziećmi. Bo Migawka (w tej roli rewelacyjna Dominika Miękus), główna bohaterka spektaklu, to dziecko sprawiające wyjątkowe kłopoty wychowawcze, zbuntowane i rozwydrzone. Nienawidzi świata do tego stopnia, że w przypływie złości wypowiada zaklęcie, po którym jej rodzice znikają. Po chwili brak mamy i taty zaczyna jej doskwierać, więc domaga się ich powrotu. Nie jest to jednak proste: musi wyruszyć na ich poszukiwanie. W podróży, która okazuje się drogą do głębokiej i wzruszającej wewnętrznej przemiany, uczy się słów "proszę", "dziękuję", "przepraszam", choć do tej pory nie przechodziły jej przez gardło. W wyprawie towarzyszy jej Pokurcz (udany debiut Krzysztofa Pardy na toruńskiej scenie), dzięki któremu Migawka poznaje smak przyjaźni. W finale bohaterka, już odmieniona, odzyskuje rodziców.

Multimedialne zabiegi, jakich użył Aigner, to strzał w dziesiątkę. Reżyserowi nie tylko udało się stworzyć doskonałą iluzję podróży Migawki po ciele mamy (na co pozwala blue box),

ale także zabarwić spektakl dużą dawką humoru. Reżyser dowcipnie dystansuje się od konwencji, którą wybrał. O tym, że będzie odkrywał telewizyjne "szwy", świadczy już pierwsza scena: Prezenter (Krzysztof Grzęda) - nawiązując do słynnej wpadki Kamila Durczoka - prosi Rurka (tu Pokurcza) o wytarcie ubrudzonej kamery. Przez cały spektakl obserwujemy, jak na co dzień oszukuje nas telewizja, bo na scenie widzimy całkiem inne obrazy niż na dwóch ekranach. Paweł Aigner po raz kolejny udowodnił, że jest twórcą o nieskrępowanej wyobraźni, zawsze jednak podporządkowanej artystycznemu efektowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji