Artykuły

"Wygnańcy" Joyce'a

"Pragnę cię nie w mroku wiary lecz w bolesnej, raniącej, nieustannej wątpliwości" mówi Ryszard Rowan do swej żony Berty w zakończeniu "Wygnańców" Jamesa Joyce'a, pokazanych w Teatrze Małym. I to jest chyba osią - filozoficzną, psychologiczną - i dzieła literackiego i spektaklu, wokół której narastają konflikty, rozsadzające a jednocześnie cementujące więzy, które łączą tych troje ludzi: pisarza Ryszarda Rowana (Andrzej Łapicki), jego żony Berty (Zofia Kucówna) i jego przyjaciela, publicysty Roberta Handa; i jeszcze w drugim planie, jak w klasycznym "czworokącie", Beatrycze Justice (Joanna Sobieska), która w jakiejś mierze również współkreuje świat przebyć Ryszarda Rowana. Bo właściwie jest to jeszcze jeden "Portret artysty", tyle że nie "z czasu młodości" lecz wieku dojrzałego. Rowan chce panować nad tym światem przeżyć, więcej: chce go świadomie kreować i kształtować. Przypomina tu badacza, który chcąc poznać tajniki ludzkiego organizmu dokonuje sam na sobie ryzykownych, bolesnych doświadczeń. Na sobie i na najbliższych: żonie, przyjacielu. Te "doświadczenia" ocierają się często o perwersję i masochizm - ale do końca nie jesteśmy pewni, czy w tej psychopatologicznej skłonności Rowana jako mężczyzny nie ma jednak elementu świadomego działania Rowana jako pisarza, penetrującego najtajniejsze i najbardziej mroczne zakamarki ludzkiej psychiki.

Te - bliskie niekiedy wyrafinowanego okrucieństwa - doświadczenia dokonywane są w dwóch przenikających się płaszczyznach; miłości i przyjaźni. Rowana interesuje egzystencjalistyczny problem stosunku tych dwóch uczuć i więzów międzyludzkich do - wolności. Jak daleko można zajść w ich eksperymentalnych skrzyżowaniach i organizowanych zderzeniach?

Ale jednak końcówka uściśla nieco ten problem: męka wątpliwości wykluczająca sytą pewność posiadania jako jedyny stan godny człowieka czującego i myślącego.

I cała filozofia sztuki i jej dialog ocierają się w wielu swych partiach - w odbiorze widza współczesnego - o banał. Słusznie więc Andrzej Łapicki - i jako reżyser spektaklu i jako wykonawca roli Rowana - rozgrywa rzecz w innym jakby wymiarze, w zwolnionym tempie, w zapożyczonym z teatru rapsodycznego, ale tu pełniącym inne funkcje w sytuowaniu postaci, które nie tyle "rozmawiają z sobą" co "mówią do siebie", jak gdyby nie wierzyły w jakąkolwiek możliwość porozumienia się wzajemnego. Kiedy Berta po nocy spędzonej z Robertem chce - tak jak zawsze - wszystko z okrutną szczerością opowiedzieć mężowi, Ryszard odpowiada: "I tak nigdy nic nie będę o tym wiedział".

Spektakl jest mistrzowskim kwartetem solistów, przekazujących z niezwykłą precyzją i bardzo czytelnie cały ten świat powikłanych i skomplikowanych uczuć ludzkich, rzadko odsłaniający się naszym oczom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji